[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ujrzała złożoną żółtą skórę, pięknie ozdobioną paciorkami i kolcami.Podniosła ją i zaparło jej dech.To była najpiękniejsza tunika, jaką kiedykolwiek widziała.Pod nią leżała para kobiecych spodni, pełna ozdób z przodu nogawic i wokół siedzenia, odpowiadających wzorowi na tunice.- Roshario! To jest takie piękne.Nigdy nie widziałam niczego równie wspaniałego.Zbyt piękne, żeby to nosić - wykrzyknęła.Odłożyła prezent i uściskała Roshario.Po raz pierwszy Roshario zauważyła dziwny akcent Ayli, ten specyficzny sposób wymawiania niektórych słów, ale nie było to nieprzyjemne.- Mam nadzieję, że będzie na ciebie pasowało.A może przymierzysz, żebyśmy zobaczyli? - zaproponowała Roshario.- Naprawdę myślisz, że mogę? - spytała Ayla, niemal bojąc się dotknąć ubrania.- Musisz wiedzieć, czy to pasuje, żebyś mogła włożyć na ceremonię zaślubin z Jondalarem.Ayla uśmiechnęła się do Jondalara, podniecona i szczęśliwa z tego prezentu, ale powstrzymała się przed powiedzeniem, że ma już zaślubinową tunikę, którą jej dała Nezzie z Obozu Lwa.Nie mogła przecież nosić obu naraz, ale z pewnością znajdzie się jakaś szczególna okazja do włożenia tej pięknej, nowej odzieży.- Też mam coś dla ciebie, Aylo.Nic tak pięknego, ale za to praktycznego - odezwała się Tholie i podała jej garść miękkich skórzanych podpasek, które miała schowane w woreczku zwieszającym jej się u pasa.Ayla wzięła je, unikając wzroku Jondalara.Dobrze wiedział, do czego służą.- Skąd wiedziałaś, że potrzebuję nowych podpasek na mój czas księżycowy?- Kobiecie zawsze przydadzą się dodatkowe, szczególnie w podróży.Mam również dobrą, wchłaniającą wyściółkę.Rozmawiałyśmy o tym z Roshario.Pokazała mi to ubranie i też chciałam ci dać coś pięknego, ale nie możesz brać ze sobą dużo w podróż.No więc zaczęłam myśleć o tym, co ci może być potrzebne - Tholie tłumaczyła się ze swojego bardzo praktycznego podarunku.- To jest doskonałe.Nie mogłaś wymyślić niczego bardziej mi przydatnego.- Ayla odwróciła głowę i zamrugała powiekami.- Będzie mi ciebie brakować.- Dobrze, dobrze, jeszcze nie odchodzisz.Dopiero jutro rano.Teraz jeszcze nie pora na łzy - powiedziała Roshario, chociaż jej własne oczy były podejrzanie wilgotne.Wieczorem Ayla wyjęła zawartość obu koszy nośnych i rozłożyła wszystko, co chciała zabrać, próbując zdecydować, jak to wszystko zmieścić, włącznie ze sporą ilością żywności, jaką dostali.Jondalar weźmie część tego, ale on też nie ma dużo miejsca.Wielokrotnie dyskutowali sprawę miskowej łódki, zastanawiając się, czy jej przydatność przy przeprawach przez rzeki347 warta jest wysiłku transportowania jej przez zalesione górskie zbocza.Wreszcie zdecydowali się ją zabrać, ale nie bez obawy.- Jak zmieścisz to wszystko w dwóch tylko koszach? - spytał Jondalar, patrząc na stertę tajemniczych zawiniątek i paczek i martwiąc się, że zabierają zbyt dużo.- Jesteś pewna, że to wszystko jest ci potrzebne? Co jest w tej paczce?- Wszystkie moje letnie ubrania.Jeśli muszę, to tę właśnie paczkę zostawię, ale będzie mi potrzebne ubranie następnego lata.Cieszę się tylko, że już nie muszę pakować zimowego ubrania.- Hmmm! - mruknął, nie umiejąc znaleźć błędu w jej rozumowaniu, ale nadal zatroskany o wielkość ładunku.Obejrzał stertę i spostrzegł paczkę, którą już kiedyś widział.Nosiła ją od początku podróży, ale nadal nie wiedział, co w niej jest.- A co jest w tej?- Jondalarze, nie pomagasz - powiedziała Ayla.- Weź lepiej te placki podróżnej żywności, które dostaliśmy od Carolio, i zobacz, czy się nie zmieszczą w twoim koszu nośnym.- Wolno, Zawodnik.Spokojnie - powiedział Jondalar.Ściągnął do dołu postronek i trzymając go mocno, poklepał ogiera po łbie oraz pogłaskał po karku, starając się go uspokoić.- On chyba wie, że jesteśmy gotowi i chce już wyruszyć.- Ayla na pewno zaraz przyjdzie - rzekł Markeno.- One się niezmiernie zaprzyjaźniły w tym krótkim czasie.Tholie płakała zeszłej nocy; chciała, żebyście zostali.Prawdę mówiąc, też mi przykro, że odchodzicie.Rozglądaliśmy się i rozmawialiśmy z kilkorgiem ludzi, ale nie znaleźliśmy nikogo, z kim chcielibyśmy się stowarzyszyć, aż wyście przyszli.Już wkrótce musimy się zdecydować.Jesteś pewien, że nie zmienisz decyzji?- Nie wiesz, Markeno, jak trudno było ją podjąć.Kto wie, co nas czeka, kiedy już dojdziemy? Moja siostra będzie dorosła i pewnie mnie nawet nie pamięta.Nie mam pojęcia, co się dzieje z moim starszym bratem.Mam tylko nadzieję, że moja matka nadal żyje, jak również Dalanar, mężczyzna mojego ogniska.Moja bliska kuzynka, córka jego drugiego ogniska, jest już pewnie matką, a ja nawet nie wiem, czy ma towarzysza życia.Jeśli ma, to ja go najprawdopodobniej nie znam.Właściwie nikogo tam już nie będę znać, a czuję się tak bliski wszystkim tutaj.Muszę jednak iść.Markeno pochylił głowę.Whinney cicho zarżała i oboje spojrzeli w górę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]