[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A nakaz mamy, świadków, jak widać, również,działamy w całym majestacie prawa.Komisarz Górski znalazł damską torebkę na kuchennym stołku, pogrzebał w nieji wyciągnął kluczyki samochodowe.Bez słowa przekazał je którejś z osób towarzyszą-cych, osoba znikła za drzwiami.Pani Jadzia, opanowawszy wstrząs, automatycznie i od-ruchowo wzięła na siebie rolę gospodyni.Ostatecznie, w tym domu bywała prawie co-dziennie i wielokrotnie przyrządzała posiłki dla dzieci. Po rzeczy przyszłam wyjaśniała w trakcie parzenia herbaty. Bo to już wczo-raj widać było, że pani Urszula nie do życia, więc dzieci u matki zostały.A tu jesień.Codo szkoły, to od razu wzięły, ale ubrania potrzebne, no to wstąpiłam, a klucze miałam odzawsze.Miałam przyjść razem z nimi, żeby same wybrały, co tam chcą, ale tak mnie ja-koś tknęło, żeby nie patrzyły, co się tu dzieje, więc wolałam bez nich.Otworzyłam zwy-czajnie, głosy słychać było, a bez pana to rzadka rzecz, no więc nie zamykałam, tylkoposzłam zajrzeć, bo jakby złodzieje albo jacy bandyci, lepiej uciekać od razu.Jak zoba-czyłam, że one tam we dwie siedzą, jedna całkiem pijana, jak usłyszałam, co mówią, takmnie zamurowało.I tak stałam, aż ta pani przyszła, pani Chmielewska znaczy.Podinspektor Bieżan nie musiał zadawać mi pytania, co tu robię i po co przyszłam,jego spojrzenie wystarczyło.Wyraznie poczułam, że dobrze by mi zrobił któryś napój zestolika w salonie, ale od razu postanowiłam poczekać raczej na czerwone wino w domu,tu poprzestając na herbacie pani Jadzi.Westchnęłam ze skruchą. No dobrze, przyznam się.Racjonalnych powodów mojej wizyty brak.Z tegocałego dochodzenia wyszło mi coś takiego, że postanowiłam porozmawiać z pa-nią Borkowską numer dwa, bo z Borkowską numer jeden mam to już odpracowane.Chciałabym to wszystko zrozumieć, prywatną fanaberię mam taką, a idzie mi jak z ka-mienia.Przyleciałam, natknęłam się na uchylone drzwi.Pan by nie wszedł? Ja bym zapukał. Ja w zasadzie również.Do cudzych drzwi zazwyczaj pukam z grzeczności.Ale wy-dawało mi się słuszne najpierw zajrzeć. I co? I nic.Między nami mówiąc, pan też nie pukał. Ja służbowo.Prywatnie natomiast chciałbym wiedzieć, co panie słyszały. Ja mniej.Pani Jadzia więcej.Pani Jadzie zadbała o cukier i cytrynę i też usiadła przy stole. To zgroza ogarnia powiedziała ponuro. Dopust boży, nic innego.Ona już odwczoraj nie wytrzezwiała, a teraz się upiła jeszcze więcej.Razem tak siedziały jak sie-dzą, a ta, co przyszła, wypytywała, jak tam było z tą Felą i wierzyć nie chciała, że paniUrszula przyjaciółkę najlepszą na drugi świat wysłała.152 Pani Urszula powiedziała, że sama strzeliła? Powiedziała.Ale nie tak zaraz.Jak przyszłam, to ta co przyszła.Jak jej.? Zenia podsunęłam delikatnie. Ta Zenia gadała, że ją pytali i że panią Urszulę też będą i czego ona tak siedzi i pi-je, i co się w ogólności stało, a wszystko jest podejrzane.I kto ją zabił, tę nieboszczkę,bo to przecież Fela, przyjaciółka, i wtenczas pani Urszula powiedziała, że ona, tak jej sięsamo z ust wypsnęło.Jeszcze gadały, może i wcześniej, że o pana Stefana poszło, żebymu żonę obrzydzić.Mnie to się tak widziało, że jakieś oszukaństwo się robi, ale co sięmiałam wtrącać, a czy ja wiem, gdzie prawda.? I że ona już nie chciała, pani Urszulaznaczy, bo się bała, że oliwa na wierzch wypłynie, a ta Fela swoje.Pan Stefan też się ja-kiś taki sztywniejszy zrobił ostatnimi czasy.Gorzko pożałowałam, że Martusia nie wypchnęła mnie z domu wcześniej, zarazemdoznając wielkiej ulgi, że nie czekałam z tą wizytą do jutra.Ominąłby mnie nie tylkopoczątek przyjacielskich zwierzeń, ale także cała reszta.Tę całą resztę przekazałam teraz Bieżanowi, z wielką nadzieją, iż czynię to odrobi-nę mniej chaotycznie niż pani Jadzia.Możliwe zresztą, że rozmowa przyjaciółek samaz biegiem chwil uporządkowała się bardziej i udawało się z niej coś niecoś dedukować.Moich dedukcji Bieżan najwyrazniej w świecie wcale nie był spragniony, starałam sięzatem ograniczać je wszelkimi siłami.Pod sam koniec relacji w drzwiach kuchni pojawił się technik policyjny i w milcze-niu podał coś Górskiemu, a Górski szefowi.Dzięki podwójnemu podawaniu udało misię podejrzeć, co to jest.Auska pocisku.Odgadłam, iż jest to łuska pocisku wyłącznie dlatego, że w młodych latach w mo-im miejscu pracy używaliśmy łuski pocisku armatniego jako popielniczki.Zciśle bio-rąc, dna tej łuski, większość została odpiłowana, bo inaczej byłaby za wysoka i należało-by strząsać popiół gdzieś sobie nad głową.Niemniej jednak charakter przedmiotu jakośzapadał w pamięć i bez względu na rozmiar dawał się rozpoznać. Niech świńską szczeciną porosnę, jeśli nie znalezliście tego w jej samochodzie! wyrwało mi się z głębi duszy, zanim zdążyłam się opamiętać.Bieżan popatrzył na mnie jakimś takim wzrokiem, że współczucie w sercu wręcz mieksplodowało. Tę sprawę, proszę pani, powinny były prowadzić wyłącznie kobiety powiedziałżałośnie i nagle zwrócił się gwałtownie do technika. Zwiadek jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]