[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Janeczka nie dała mu żadnego sygnału.Zwróciła się wprost doBartka. Co ty myślisz o złodziejach samochodowych? spytała tonem uprzejmego zaintereso-wania.Bartek męczył się właśnie przy trzeciej śrubie, którą zdążył już opukać młotkiem. Jak się nie. wysapał przez zaciśnięte zęby. No dobra, idzie! Jest taki płyn dordzy, posmarować i jutro by samo poszło.Już myślałem, że się nie da i trzeba będzie.Bo co? Nic.Ciekawi mnie.Coś przecież o nich myślisz? yle myślę odparł sucho Bartek. Nie powiem dokładnie co, bo co się mam wyrażać,jeszcze kto usłyszy Dobra, teraz ty.Ja potem będę przykręcał.Pawełek przejął od niego młotek i śrubokręt.Bartek łypnął okiem na Janeczkę. No? spytał podejrzliwie. O co leci i w co się gra. Zastanawiamy się, czy nie można by im trochę poprzeszkadzać wyjaśniła Janeczkadość niedbale i bez nacisku. Utrudnić te kradzieże.Nie lubimy ich.Co ty na to?Bartek odczekał chwilę, bo Pawełek opukiwał właśnie czwartą śrubę i żelazny łomot zagłu-szał wszystko.Patrzył przy tym na Janeczkę prawie ze zgrozą.59 Was coś szurnęło? Szmergla macie, czy co? spytał, kiedy dzwięki ucichły. Przecieżwas pozabijają!Pawełek wzruszył ramionami i ruch okazał się użyteczny, czwarta śruba puściła.Zacząłją wykręcać, starając się unikać przy tym zgrzytu i pisku, bo ciekaw był dalszych zabiegówdyplomatycznych siostry.Janeczka nie straciła spokoju. Wcale nie.Tak całkiem obłąkani jeszcze nie jesteśmy i nie mamy zamiaru włazić imw ręce.Ja cię pytam, co ty w ogóle myślisz na ten temat.Jesteś im przeciwny, czy nie? No pewnie, że jestem, kretyńskie pytanie! I co z tego? Gliny im nie dają rady, a wydacie?! Przecież nie mówię, że chcemy ich wszystkich za trzy dni uwięzić w lochach o chlebiei wodzie.Mówię o przeszkadzaniu.I trzeci raz pytam: jesteś za, czy przeciw?Bartek znów przeczekał kolejne walenie młotkiem.Przez ten czas zdążył się zastanowić. Jestem za rzekł stanowczo. I już rozumiem, że ten szlagborek ma być do tegoprzeszkadzania.Nawet zgaduję, jakim sposobem.Wariactwo. Możliwe zgodziła się Janeczka grzecznie. Ale przecież ty sam nie musisz w tym brać udziału.A my po prostu spróbujemy, taksobie, z ciekawości.Nie uda się, to nie, nikt się przez to nie powiesi.Ważne jest, czy możnazrobić drugi taki szpikulec. Można.Nie ma sprawy.Zaraz.Czy ja wiem.60Pawełek przyłożył się energicznie do drugiej połowy zamka.Bartek miał dość sporo czasu,żeby rozważyć kwestię dokładniej, hałas mu nie przeszkadzał.Przedziwny pomysł, w pierwszejchwili budzący zgrozę, zaczął mu się podobać. Kto powiedział, że mam nie brać udziału? spytał gniewnie. A może ja bym chciałbrać udział? Szlagborek się zrobi, ale niech ja się dowiem porządnie, co to ma być.Zanim stary zamek został odkręcony do końca, Bartek usłyszał wszystko.Jego wstępneopory zostały pokonane, udeptane, znikły bezpowrotnie i wszelki ślad po nich zaginął.Zapa-lił się do imprezy, pochwalił konieczność noszenia przez Janeczkę parasolki i zobowiązał sięosobiście wmontować w nią morderczy szpikulec.Pawełek prawie nie uczestniczył w wyja-śnieniach, pracował rękami, umysł miał wolny i wynalazł przedmiot do noszenia dla siebie. Ciupaga! oznajmił z triumfem, odkładając na murek dwa kawały starego żelaza.Taka z Cepelii, nieduża.Z ciupagą mogę sobie pochodzić, w razie czego nawet ją trochę owinępapierem, że niby świeżo kupiona dla wuja z Ameryki.U dołu wkręcić ten dynks i będziefajnie. Parasolka lepsza zaopiniował Bartek. Jakby co, ciupaga od razu podpadnie.Fakt,że z parasolką tobie głupio.Ale jednak. Toteż właśnie dlatego chcemy wiedzieć, kto to jest ten pan z parasolem zwróciła muuwagę Janeczka. Sam mówisz, że się przymierzał podejrzanie.Nie jestem pewna, ale możesię przydać. Dobra, dowiem się.Ojciec go zna.No to z gazem, odwalamy robotę do końca i możesię jeszcze dzisiaj zdąży wszystko nagwintować.61* * *Przerazliwie długi rząd taksówek oczekiwał pasażerów na dworcu Centralnym.Nic się przynich nie działo, nie było tłoku ani zamieszania, panował spokój wręcz obrzydliwy.Janeczkai Pawełek ocenili sytuację jednym rzutem oka i natychmiast cofnęli się do wnętrza hali. Nie potrzeba, żeby na nas zwrócili uwagę powiedziała Janeczka ostrzegawczo.%7ładnego plątania się obok.Najpierw przyjrzyjmy się z daleka. %7łeby chociaż było czemu! skrzywił się Pawełek. Stoją jak przyrośnięci.Tylkowariat mógłby z nimi pojechać, a żadnego wariata w okolicy nie widzę. Może się znajdzie.Przez chwilę obserwowali przechodzących spokojnie ludzi.Janeczka obejrzała się naglei pociągnęła brata za rękaw. Chodz, popatrzymy na rozkład jazdy. Po co? spytał Pawełek i natychmiast sam sobie udzielił odpowiedzi. A, masz namyśli jakiś pociąg? Słusznie, najlepszy byłby zagraniczny, Z Wiednia, z Paryża, z Berlina.Najbliższy pociąg zagraniczny przewidziany był dopiero za godzinę i dziesięć minut, a i tomógł się spóznić.Wcześniej przychodziły rozmaite pociągi krajowe, nie stwarzające wielkichnadziei na klientów dla tych upiornie drogich taksówek Janeczce i Pawełkowi potrzebny byłtłum i bodaj odrobina jakiegoś bałaganu, a do tego jeszcze odjazd chociaż jednego z ocze-kujących samochodów.Pawełek troskliwie piastował w rękach niebieską parasolkę Janeczki.62Dziób został wkręcony w odpowiednie miejsce i w każdej chwili można go było odkręcić,ochronną tuleję zdejmowało się jednym gestem.Ciupagi jeszcze nie zdążył kupić.W pierwszejkolejności należało dokonać zasadniczej próby i niecierpliwość wypchnęła ich na dworzec jużw poniedziałek, zaraz po obiedzie.W razie powodzenia przed zamknięciem sklepów zdołalibykupić także ciupagę.Przyjechał pociąg z Rzeszowa, pasażerowie zaczęli wychodzić i jacyś państwo w średnimwieku, z walizkami, zbliżyli się do pierwszej taksówki.Nie zdążyli ująć klamki, kiedy od tyłupodskoczył jakiś osobnik. Państwo tego nie biorą ostrzegł półgłosem.- Oni jeżdżą za poczwórną cenę.Pani cofnęła rękę jak oparzona, pan upuścił jedną walizkę. Jak to.? To co.? Na parkingu stoję.Za autobusem powiedział szybko osobnik i znikł, jakby się rozwiałw powietrzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]