[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nic podob-nego. To się zdarza odparł. Zdarza się codziennie. Być może, ale nie mnie oświadczyłem stanowczo. Teraz przyszedłem zawia-domić cię, że trafiłem na śliczny problemik związany z morderstwem. Naprawdę? Powiadasz, że śliczny problem związany z morderstwem? I przyszedłeśz tym do mnie.Dlaczego? No& byłem trochę zakłopotany. Pomyślałem, że to ci sprawi przyjemność.Poirot popatrzył w zamyśleniu.Pogładził wąsy i powiedział: Pan bywa często miły dla psa.Wychodzi z nim i rzuca mu piłkę.Pies także potrafibyć miły dla swego pana.Zabija królika albo szczura i kładzie przy nogach pana.I corobi potem? Macha ogonem.Nie mogłem powstrzymać śmiechu. A więc merdam ogonem? Sądzę, że tak, mój przyjacielu, sądzę że tak. W porządku powiedziałem. A co na to mój pan? Chce zobaczyć szczura?Chce usłyszeć wszystko o nim? Oczywiście.Jasne.Uważasz, że to jest zbrodnia, która mnie zainteresuje.Tak? Chodzi o to, że cała sprawa nie ma sensu. To niemożliwe odparł Poirot. Wszystko ma sens.Absolutnie wszystko. Dobrze, więc spróbuj ten sens znalezć.Ja nie potrafię.Cała sprawa nie ma nicwspólnego ze mną.Po prostu trafiłem na nią.Zauważ, że może się stać zupełnie prosta,jeśli martwy mężczyzna zostanie zidentyfikowany. Mówisz bez porządku i metody skarcił mnie Poirot. Proszę cię, abyś przed-stawił mi fakty.Powiadasz, że to morderstwo? Niewątpliwie zapewniłem go Zaczynam.Opisałem mu szczegółowo zdarzenia, które miały miejsce na Wilbraham Crescent19.Poirot odchylił się w fotelu.Przymknął oczy i delikatnie pukał palcem wskazującymw poręcz, słuchając mojej opowieści.Kiedy wreszcie skończyłem, milczał chwilę.Potemzapytał, nie otwierając oczu: Sans blague! Nie kłamiesz? Absolutnie. patant, zdumiewające powiedział.Smakował to słowo na języku i powtórzył,sylaba po sylabie -pa-tant łagodnie kiwając głową. No zniecierpliwiłem się, odczekawszy parę chwil. Co powiesz na to? A co chcesz, żebym powiedział? Chcę, żebyś dał mi wyjaśnienie.Zawsze mi tłumaczyłeś, że można rozsiąść sięw fotelu, pomyśleć i znalezć odpowiedz.%7łe jest zupełnie zbyteczne chodzić i wypyty-wać ludzi, i biegać szukając śladów.91 Tak zawsze utrzymywałem. No więc czekam.Dałem ci fakty, a teraz chcę odpowiedzi. Tylko tyle, co? Ale jest jeszcze wiele spraw, które trzeba poznać, mon ami.Jesteśmydopiero na początku. Wciąż chcę, żebyś wystąpił z jakąś hipotezą. Rozumiem. Zastanowił się chwilę. Jedna rzecz jest pewna oświadczył. To musi być bardzo prosta zbrodnia. Prosta? spytałem zaskoczony. Naturalnie. Dlaczego musi być prosta? Ponieważ wydaje się tak skomplikowana.Jeżeli było konieczne, by wyglądała nazawiłą, musi być prosta.Rozumiesz? Nie jestem pewien. Ciekawe zastanowił się Poirot. To co mi opowiedziałeś& tak, coś mi przy-pomina& Gdzie& Kiedy& zetknąłem się& przerwał. Twoja pamięć musi być ogromnym zbiorem zbrodni.Nie można jednak spamię-tać wszystkich? Niestety nie odparł Poirot. Ale od czasu do czasu te reminiscencje są poży-teczne.Był pewien producent mydła w Lige.Otruł żonę, gdyż zamierzał poślubić blondstenotypistkę.Ta zbrodnia stanowiła wzór.Pózniej, znacznie pózniej wzór powtórzył się.Rozpoznałem go.Tym razem sprawa dotyczyła porwanego pekińczyka, ale schemat byłten sam.Poszukałem odpowiedników blond stenotypistki i producenta mydła i voil!To są właśnie te rzeczy.I znowu to, co mi opowiedziałeś, wywołało wspomnienie. Zegary podsunąłem z nadzieją. Fałszywy agent ubezpieczeniowy? Nie, nie Poirot potrząsnął głową. Niewidoma kobieta? Nie, nie, nie.Nie mieszaj mi w głowie. Rozczarowałeś mnie, Poirot.Sądziłem, że z miejsca dasz mi odpowiedz. Ależ, mój przyjacielu, przedstawiłeś mi tylko schemat.Jest znacznie więcej rzeczydo wykrycia.Przypuszczalnie ten mężczyzna zostanie zidentyfikowany.W takich spra-wach policja jest znakomita.Mają dokumenty, mogą opublikować jego zdjęcie, mają do-stęp do listy zaginionych, mogą badać laboratoryjnie ubranie zmarłego i tak dalej.Majądo dyspozycji sto innych dróg i sposobów.Niewątpliwie rozpoznają go. Więc na razie nie ma nic do zrobienia? Tak właśnie myślisz? Zawsze jest coś do zrobienia rzekł Poirot poważnie. Na przykład?Wycelował we mnie palec: Rozmowy z sąsiadami.92 Zrobiłem to.Poszedłem z Dickiem, kiedy ich przesłuchiwał.Nie wiedzą nic, comogłoby się przydać. Ach, tak uważasz.Zapewniam cię, że tak nie jest.Idziesz do nich i pytasz czy wi-dzieli państwo coś podejrzanego? , a oni mówią, że nie i ty myślisz, że to już wszyst-ko.Nie to mam na myśli, mówiąc o rozmowach a sąsiadami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]