[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Błąd.I sugestia, że mają do niego uciec.Zbyt swobodnie rozmawiały w jej obecności.Co jeszcze im się wymknęło i w jaki sposób Moghedien mogła to wykorzystać?Do ciemnego korytarza z frontowej izby małego domku wyszła jedna z Przyjętych; Nynaeve wyprostowała się, chowa­jąc miętę i wygładzając suknie.Wszystkie izby, z wyjątkiem tej od frontu, zostały przerobione na sypialnie, zamieszkiwane przez Przyjęte oraz służące, po trzy albo cztery w jednej izbie nie większej od tej, z której właśnie wyszła; w niektórych dwie musiały dzielić to samo łóżko.Przyjęta była szczupłą kobietą, nadzwyczaj wiotką, o szarych oczach, niemal zawsze uśmiech­niętą.Pochodząca z Illian Emara nie lubiła ani Siuan, ani Le­ane, co Nynaeve potrafiła zrozumieć, i uważała, te dwie po­winno się odprawić - jakoś godnie, tak to ujmowała - tak jak to zawsze czyniono z ujarzmionymi kobietami, ale dla Elayne i Nynaeve była zawsze miła i wcale się nie oburzała na to, że one dysponują “dodatkową przestrzenią” albo że ko­rzystają z posług “Marigan”.Co zaliczało ją do mniejszości.- Słyszałam, że masz ponoć sporządzać notatki dla Janyi i Delany - powiedziała charakterystycznym piskliwym gło­sem, przeciskając się obok Nynaeve w drodze do swej izby.- Przyjmij moją radę i staraj się pisać najszybciej, jak potra­fisz.Janya bardziej dba o to, by wszystkie jej słowa zostały spisane niż o jakieś smugi atramentu.Nynaeve spiorunowała wzrokiem plecy Emary.Pisać szyb­ko dla Delany.Pisać powoli dla Janyi.Uzbierała już niezłą kolekcję dobrych rad.Tak czy owak, jakoś nie potrafiła się teraz przejmować, że może narobić kleksów przy sporządzaniu notatek.Ani nawet martwić się o Moghedien, dopóki nie będzie miała sposobności porozmawiać o niej z Elayne.Wyszła na ulicę, kręcąc głową i mrucząc pod nosem.Może ona z góry przyjęła różne rzeczy za oczywiste, może pozwoliła, by wymykały jej się spod kontroli, ale czas najwyższy otrząs­nąć się wreszcie i położyć temu kres.Wiedziała, kogo musi znaleźć.Podczas ostatnich kilku.dni w Salidarze było spokojnie, mimo iż tłok na ulicach panował taki sam jak zawsze.Przede wszystkim w kuźniach za miastem zapanowała cisza.Miesz­kańcom przykazano, że w czasie pobytu Tarny mają strzec języków odnośnie do misji poselskiej jadącej właśnie do Caem­lyn, odnośnie do Logaina ukrytego bezpiecznie w jednym z żołnierskich obozów, a nawet samych żołnierzy i powodów, dla których ich werbowano.To sprawiło, że ci najbardziej trwożliwi nie odważali się mówić głośniej niż szeptem.W ci­chym gwarze rozmów słyszało się nutę zaniepokojenia.Strach ogarnął wszystkich.Słudzy, którzy zazwyczaj pę­dzili gdzieś w pospiechu, poruszali się teraz z wahaniem, stale oglądając się za siebie z niepokojem w oczach.Nawet Aes Sedai pod tak charakterystycznym dla nich opanowaniem zda­wały się skrywać czujność i mierzyły się wzajem badawczymi spojrzeniami.Z ulic zniknęli niemal wszyscy żołnierze, a prze­cież Tarna nie mogła ich pierwszego dnia nie zauważyć i z pew­nością wyciągnęła stosowne wnioski.Wystarczy niewłaściwa odpowiedź Komnaty, a na ich karkach zacisną się pętle; nawet ci władcy i arystokraci, którzy woleli trzymać się z daleka od kłopotów w Wieży, wieszaliby zapewne wszystkich żołnierzy, których dostaliby w swoje ręce, po to tylko, by nie dopuścić do szerzenia się idei rebelii.Dlatego ci nieliczni, niepewni swego losu, oblekali twarze w maskę starannej obojętności albo cierpli z niepokoju.Wszyscy z wyjątkiem Garetha Bryne'a, który czekał przed Małą Wieżą.Zjawiał się tutaj każdego dnia, zanim przybywały Zasiadające i pozostawał aż do czasu ich odejścia.Zdaniem Nynaeve, dbał w ten sposób, by nie zapo­mniały o nim, a także o tym, co dla nich robił.Zasiadające, tamtego jedynego razu, kiedy miała okazję widzieć je, gdy wychodziły z Małej Wieży, w najmniejszym stopniu nie wy­glądały na zachwycone jego widokiem.Jedynie zachowanie Strażników nie zmieniło się od czasu przybycia Czerwonej siostry.Strażników i dzieci.Nynaeve drgnęła nerwowo, kiedy trzy małe dziewczynki wyprysnęły jej spod nóg niczym stadko przepiórek, z powiewającymi wstąż­kami we włosach, spocone, brudne od kurzu i roześmiane.Dzieci nie miały pojęcia, na co czeka Salidar, a gdyby nawet wiedziały, to zapewne i tak by nie pojęły.Każdy Strażnik podążał śladem swej Aes Sedai, niezależnie od tego, co ta postanowiła, żaden nigdy nawet nie mrugnął.Tematem większości rozmów prowadzonych przyciszonym głosem była pogoda.Pogoda, a także dziwaczne zdarzenia, o których plotki docierały z różnych stron świata: gadają­ce dwugłowe cielęta, roje much atakujące ludzi, zniknięcie wszystkich dzieci z całej wioski w samym środku nocy, nie­widzialne siły mordujące w biały dzień.Każdy, kto potrafił myśleć trzeźwo, wiedział, że ta susza i upał, zupełnie niewła­ściwe o tej porze roku, to dzieło Czarnego, niemniej jednak nawet większość Aes Sedai powątpiewała w twierdzenia Elay­ne i Nynaeve, że pogłoski o tych pozostałych zdarzeniach rów­nież są prawdziwe, że w miarę słabnięcia pieczęci z więzienia Czarnego unoszą się bańki zła, które dryfują potem po powie­rzchni wzoru tak długo, aż nie pękną.Inni ludzie zasadniczo nie potrafili myśleć trzeźwo.Jedni całą winą obarczali Randa.Drudzy powiadali, że to Stwórca jest niezadowolony, albo dla­tego, że nie cały świat zgromadził się przy Smoku Odrodzo­nym, albo dlatego, że Aes Sedai sprzeciwiają się Amyrlin.Nynaeve słyszała nawet takich, którzy twierdzili, że jak Wieża scali się na powrót, to pogoda się ureguluje.Zaczęła przepy­chać się przez tłum.-.przysięgam, że to prawda! - mruczała jakaś ku­charka, po łokcie ubielona mąką.- Na drugim brzegu Eldar zgromadziła się armia Białych Płaszczy i tylko czeka na słowo od Elaidy, co by ruszyć do ataku.- Oprócz pogody i dwu­głowych cieląt kolejnym tematem, który przewijał się najczęś­ciej w rozmowach, były Białe Płaszcze, ale Białe Płaszcze czekające na rozkazy od Elaidy? Od upału tym kobietom mózgi się już chyba gotowały!- Światłość mi świadkiem, że to prawda - mruknął szpakowaty woźnica do kobiety, której dobrze skrojona suknia świadczyła, że to pokojówka Aes Sedai.- Elaida nie żyje.Ta Czerwona tu przyjechała z wezwaniem do Sheriam, żeby ta została nową Amyrlin.- Kobieta przytakiwała, godząc się z każdym słowem.- Powiadam, z Elaidy jest dobra Amyrlin - oświadczył mężczyzna w zgrzebnym kaftanie, poprawiając wiązkę chrustu, którą dźwigał na plecach.- Równie dobra jak każda inna.- Ten nie szemrał do ucha swego rozmówcy.Mówił głośno i najwyraźniej nie dbał o to, kto go słucha.Usta Nynaeve wykrzywił kwaśny grymas.Chciał, żeby go słyszano.Jakim cudem Elaida tak prędko dowiedziała się o Sa­lidarze? Przecież Tarna musiała wyjechać z Tar Valon krótko po tym, jak Aes Sedai zaczęły się gromadzić w tej wiosce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl