[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Richard przyglądał się temu z wielkim zdziwieniem.Więc myrmikoty robią nogowce.I mapy.I prawdopodobnie to one sporządziły statek, na którego pokładzie przybyły ptaki.Ale dlaczego podróżują razem, cóż to za dziwna symbioza?Potrząsnął głową z niedowierzaniem.Montaż nogowców postępował ze stałą szybkością.Usłyszał za sobą jakiś szmer.Jeden z przewodników podawał mu kawałek melona.Był coraz bardziej zmęczony, zwiedzanie trwało już wiele godzin, stracił poczucie czasu.Nie potrafił ogarnąć wszystkiego, co zobaczył.Winda zawiozła go na górne piętra, gdzie zwiedził szpital dla ptaków obsługiwany przez myrmikoty, oraz salę, w której pod baczną kontrolą myrmikocich lekarzy ptaki znosiły jajka.Richard był już niemal pewien, że gatunki żyją w symbiozie.Ale dlaczego? - zastanawiał się, gdy przewodnicy pozwolili mu na krótki odpoczynek.Ptaki z pewnością chwalą sobie roztaczaną nad nimi opiekę.Ale co mają z tego myrmikoty?Poruszali się szerokim korytarzem i po dłuższej chwili dotarli do szerokich drzwi.O dziwo, tym razem nie biegli.Z mniejszych bocznych drzwi wyszła trójka myrmikotów, które nawiązały z przewodnikami Richarda rozmowę.Słychać było tylko wysokie, świszczące dźwięki.Richard odniósł wrażenie, że doszło do sprzeczki.Z zaciekawieniem wpatrywał się w ich twarze; kształt oczu i “zmarszczek" był identyczny, rozróżnienie poszczególnych osobników wydawało się niemożliwe.Z pewnym ociąganiem cała piątka ruszyła do drzwi.Wrota były olbrzymie, miały co najmniej dwanaście metrów wysokości i ponad trzy metry szerokości.Ich powierzchnia była bogato zdobiona, uwagę Richarda zwróciły cztery płaskorzeźby.Pierwsza przedstawiała ptaka w locie, druga melon, na dole po lewej wyrzeźbiono biegnącego myrmikota a po prawej coś, co przypominało watę cukrową.Richard zatrzymał się.Odniósł wrażenie, że już gdzieś widział te symbole.Dotknął palcami rzeźby myrmikota i nagle zrozumiał: ależ oczywiście, takie same płaskorzeźby widziałem w ptasiej grocie na pokładzie Ramy H; tam właśnie wybuchł pożar.Drzwi otworzyły się i znalazł się w katedrze.Owalna sala, o trzydziestometrowej średnicy, miała co najmniej pięćdziesiąt metrów wysokości.Znajdowało się w niej sześć naw.Wszystkie ściany pokrywały płaskorzeźby i freski.Katedra sprawiała niezwykłe wrażenie.Na środku znajdowało się podwyższenie, z którego jeden z myrmikotów przemawiał do zgromadzonych wokół niego słuchaczy.Przyglądając się ścianom Richard zrozumiał, że opowiadają jakąś historię.Podszedł do płaskorzeźby przedstawiającej melona, która wydała mu się jej początkiem.Trzy kolejne ukazywały poszczególne stadia jego rozwoju, z tym że to, co na drugim obrazie było prawie niedostrzegalne, na czwartym zajmowało niemal całe wnętrze owocu.Piąta płaskorzeźba przedstawiał stworzenie o dwóch mlecznych, owalnych oczach, przebijające się przez skorupkę.Na szóstej widać było młodego myrmikota, podobnego do tych, które Richard widział w “szkole".Boże, pomyślał Richard, więc melony to nic innego jak jaja myrmikotów! Jego myśli biegły teraz bardzo szybko.Ale przecież to bez sensu: ptaki jedzą melony.Myrmikoty same mnie nimi karmiły.Co to wszystko znaczy?Był tak zdziwiony swoim odkryciem, że usiadł na podłodze przed płaskorzeźbą przedstawiającą młode myrmikoty.Starał się zrozumieć zależność łączącą je z ptakami.Wiedział, że w przyrodzie istnieją gatunki żyjące w symbiozie, ale nie potrafił znaleźć żadnej ziemskiej analogii.Czy to możliwe, aby myrmikoty żyły w zgodzie z ptakami, skoro ich jaja są głównym źródłem pożywienia ptaków? Richard doszedł do wniosku, że zasad, które zawsze uważał za podstawowe prawa biologii, nie można zastosować do ptaków i myrmikotów.Gdy tak siedział, zastanawiając się nad tym, czego się właśnie nauczył, otoczyła go grupa myrmikotów.Kazano mu wstać i zaprowadzono go do podziemnej krypty.Po raz pierwszy od chwili przybycia do państwa myrmikotów znalazł się w półmroku.Prowadzono go niezwykle powoli, krokiem, który wydał się Richardowi dostojny.Na końcu szerokiego korytarza znajdowało się pomieszczenie wypełnione jakimś białym, miękkim puchem, przypominającym bawełnę.Jej poszczególne nitki były niezwykle cienkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]