[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pilot i mechanik leżeli w śniegu obok helikoptera.Ross ruszył ku nim, przypadając co chwila do ziemi.Nogger Lane i mechanik Arberry wpadli w panikę widząc, jak się zbliża - szalony zarośnięty mudżahedin albo fedain, który mówił świetnie po angielsku i na ich oczach, wyjąc dziko, jednym pociągnięciem noża oderżnął człowiekowi głowę.Ręce miał unurzane we krwi i wciąż zaciskał w ręce nóż; w drugiej ręce trzymał karabin, w pochwie miał jeszcze jeden nóż.Uklękli na śniegu i podnieśli ręce do góry.- Nie zabijaj nas! Jesteśmy przyjaciółmi, cywilami, nie zabijaj nas.- Zamknijcie się.Przygotujcie helikopter do startu! Szybko!Nogger Lane oniemiał z wrażenia.- Co takiego?- Na litość boską, pośpieszcie się! - zawołał Ross, wściek­ły, że tak się na niego gapią.Zupełnie nie zdawał sobie sprawy, jak wygląda.- Ty! Widzisz to wzgórze? - zapytał mechanika, wskazując je nożem, który należał do Guenga.- Tak.tak, proszę pana - wyjąkał Arberry.- Tam jest kobieta.pobiegnij po nią, tak szybko jak możesz, i sprowadź tutaj.- Nagle przerwał widząc, że Azadeh wyszła na skraj lasu i zaczyna zbiegać do nich po zboczu.- Zapomnij o tym.Biegnij po drugiego mechanika, szybko, na litość boską, te skurwysyny z blokady zaraz tu będą.Ruszaj!Arberry wykonał polecenie, bojąc się Rossa, ale jeszcze bardziej ludzi, którzy biegli ku nim drogą.- Mówiłem, żebyś przygotował maszynę do startu - po­wiedział Ross, odwracając się do Lane’a.- Tak, proszę pana.czy ta kobieta to nie Azadeh? Azadeh Erikkiego?- Tak.Kazałem ci startować!Nogger Lane nigdy jeszcze tak szybko nie przygotował dwie-ścieszóstki do lotu, mechanicy nigdy tak szybko się nie zwijali.Azadeh dzieliło od helikoptera sto jardów, nieprzyjaciel był zbyt blisko.Ross dał nurka pod obracającymi się łopatami wirnika, klnąc opróżnił magazynek i rzucił go w stronę napast­ników, którzy padli na ziemię.Po chwili kilka głów się pod­niosło.Kolejne dwie serie, oszczędnie, żeby zatrzymać ich w miejscu.Azadeh była coraz bliżej, ale zwalniała.Goniąc resztkami sił, minęła go i wciągnięta za ramiona przez mecha­ników, opadła na tylne siedzenie.Ross puścił ostatnią serię, wskoczył do środka i wznieśli się w powietrze.ROZDZIAŁ 15MIĘDZYNARODOWE LOTNISKO W TEHERANIE, 11.58.Drzwi kabiny stodwudziestkipiątki zamknęły się.Siedzą­cy w kokpicie John Hogg pokazał uniesione kciuki Gavallanowi i McIverowi, którzy stali przy samochodzie, po czym odkołował na pas startowy.Gavallan właśnie przyleciał z Szardży i dopiero teraz miał okazję porozmawiać na osobności z McIverem.- Co się dzieje, Mac? - zapytał.Zimny wiatr szarpał ich palta i zawiewał śniegiem z zasp.- Mamy kłopoty, Andy.- Domyślam się.Powiedz szybko, o co chodzi.McIver przysunął się do Gavallana.- Właśnie dowiedziałem się, że został nam tylko tydzień do nacjonalizacji - mruknął.- Co takiego? - Gavallan nagle zesztywniał.- Talbot ci powiedział?McIver skrzywił się.- Tak.- Ze zdenerwowania aż się jąkał.- Sukinsyn oznajmił to z tą swoją fałszywą grzecznością.“Na pana miejscu nie liczyłbym na więcej niż dziesięć dni.Bezpieczniej będzie przyjąć, że ma pan tydzień.I niech pan pamięta, panie McIver, że do zamkniętych ust nie wpadają muchy”.- Mój Boże.czy on coś wie o naszych planach?Wiatr sypnął im śniegiem w oczy.Wsiedli do samochodu.- Nie wiem.Po prostu nie wiem, Andy.Szyby w środku były zaparowane.McIver uruchomił dmu­chawę i odmrażanie tylnej szyby.Ogrzewanie było włączone na maksimum.Wsunął kasetę do magnetofonu, zwiększył siłę głosu, a potem zaklął i ściszył.- Coś jeszcze nie tak, Mac?- Właściwie wszystko - mruknął McIver.- Erikki został porwany przez Sowietów czy KGB i lata swoją dwieściedwu-nastką gdzieś w pobliżu granicy tureckiej, robiąc Bóg jeden wie co.Nogger uważa, że pomaga im plądrować tajne amerykań­skie stacje radarowe.Noggerowi, Azadeh, dwóm naszym me­chanikom i brytyjskiemu kapitanowi cudem udało się uciec z Tabrizu.Przylecieli tu wczoraj i są teraz w moim mieszkaniu.w każdym razie byli tam, kiedy rano wychodziłem.Mój Boże, Andy, powinieneś widzieć, w jakim stanie tu dotarli.Kapitan to ten sam facet, który uratował Charliego w Doszan Tapeh i poleciał z nim do Bandar-e Pahlavi.- Po co?- Jakaś tajna operacja.Służy w regimencie Gurkhów, na­zywa się Ross, John Ross.On i Azadeh mówili coś od rzeczy, Nogger też był strasznie podekscytowany.cóż, najważniejsze, że są już bezpieczni.- McIverowi zadrżał głos.- Przykro mi, ale straciliśmy w Zagrosie mechanika, Effera Jordona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl