[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale tak naprawdę, to ten „kawałek papieru” jest mi niezbędny, jeśli chcę zrobić jakąś karierę w marynarce.- Czyżby chciała pani konkurować z mężczyznami?- Płeć nie ma z tym nic wspólnego.Moją pierwszą miłością jest flota.I co w tym złego?Mildred z rezygnacją machnęła ręką.- Nie warto dyskutować z upartą kobietą, zwłaszcza jeśli to zatwardziały marynarz.- Wstała i popatrzyła na rozrzucone na stole papiery.- Może poszukam dla pani czegoś na półkach?- Interesują mnie wszelkie dokumenty dotyczące marynarki pod rządami Woodrowa Wilsona.- Boże, co za nudziarstwo.Dlaczego właśnie to?- Chyba lubię błądzić po nieznanych rejonach historii.- Czyli zajmować się czymś, czym nie zajął się jeszcze żaden mężczyzna?- To pani powiedziała, nie ja.- Nie zazdroszczę chłopakowi, który się z panią ożeni.Codziennie po powrocie z roboty będzie musiał toczyć ciężki bój.- Miałam już męża, przez sześć lat.Był pułkownikiem „marines”; do dzisiaj mam blizny.- Fizyczne czy psychiczne?- I takie, i takie.Mildred odwróciła w swoją stronę stojące na stole kartonowe pudło i zanotowała numer katalogowy.- Ho, ho! - przypomniała sobie.- Pod tym numerem jest cała góra korespondencji Wilsona.- Większość już przejrzałam - odparła Heidi.- Ale może znajdzie pani coś jeszcze, pani lepiej zna te zbiory.Mildred zastanawiała się przez chwilę ze wzrokiem utkwionym w sufit, potem zniknęła w drzwiach magazynu.Wróciła po pięciu minutach, niosąc następne pudło z dokumentami.- Tu są różne nie publikowane rękopisy.Nawet ich nie katalo­gujemy.Ale może warto rzucić na to okiem.Heidi prz*erzucała pożółkłe kartki; w większości były to odręczne notatki i listy prezydenta: do trzech córek, do W.J.Bryana w związku z konwencją Demokratów w 1912 roku, do pierwszej żony, Ellen Louise Axson, i do drugiej, Edith Bolling Galt.Na kwadrans przed zamknięciem czytelni Heidi wzięła do ręki list adresowany do Herberta H,.Asąuitha, premiera Wielkiej Brytanii.Papier, zapisany równym, starannym pismem, nosił ślady nieregular­nych załamań, tak jakby ktoś zmiął kartkę, a potem znowu ją rozprostował.Na liście widniała data: 4 czerwca 1914 - ale nie było potwierdzenia nadania; być może w ogóle nigdy nie został wysłany.Zaczęła czytać:Drogi Herbercie,„Dowiaduję się, że nasz traktat spotkał się z ostrą krytyką ze strony członków twojego gabinetu.Zważywszy, że jego oficjalne, pod­pisane egzemplarze zaginęły, jak się zdaje, bezpowrotnie, możemy chyba uznać, że go w ogóle nie było.Wydałem już memu sek­retarzowi polecenie, aby zniszczyć wszystkie notatki dotyczące traktatu.Zdecydowałem się na ten niezwykły krok nie bez oporów, ale wiem, że jedną z cech moich rodaków jest wielka zachłanność i na pewno nie zrezygnowaliby oni z roszczeń, gdyby mieli pewność, żeNastępny wiersz wypadał na zgięciu papieru: był pożółkły, wytarty i zupełnie nieczytelny.Dalej następował już tylko jeden krótki akapit.Zgodnie z życzeniem sir Edwarda, i w porozumieniu z Bryanem, zaksięgowaliśmy przeznaczony dla was depozyt jako pożyczkę.Szczerze oddany WOODROW WILSON”Stwierdziwszy, że list nie zawiera żadnych uwag na temat marynar­ki, Heidi chciała go już odłożyć do pudła, jednakże fragment: zniszczyć wszystkie notatki dotyczące traktatu - wydał jej się intrygujący.Przez dwa lata szperania w dokumentach poznała prezydenta Wilsona niemal jak własnego wujka i nigdy dotąd nie natrafiła na coś, co określałoby go jako polityka w stylu Watergate.Odezwał się dzwonek, zapowiadający zamknięcie archiwum za dziesięć minut.Heidi szybko przepisała list do swojego notesu, po czym odniosła oba pudła z dokumentami na biurko kierowniczki.- Znalazła pani coś cennego? - spytała Gardner.- Owszem, coś śmierdzącego, czego wcale nie szukałam - odparła Heidi zagadkowo.- I co pani z tym zrobi?- Pojadę do Waszyngtonu.do Archiwum Państwowego.- Życzę powodzenia.Mam nadzieję, że to będzie sensacja.- Sensacja?- No, tak.Znaleźć cenną informację, którą inni przeoczyli - to zawsze jest sensacja.Hełdi wzruszyła ramionami.- Nie wiadomo, co z tego wyniknie - powiedziała.Jeszcze przed chwilą nie miała właściwie zamiaru dociekać sensu dziwnego listu Wilsona.Ale, skoro już to znalazła, dlaczego nie miałaby spróbować pójść dalej?Rozdział 9Historyk z archiwum Senatu podniósł głowę znad papierów.- Niestety, komandorze, na strychu Kapitelu nie ma już miejsca na dokumenty Kongresu.- Wiem - odparła Heidi.- Ale wiem też, że specjalizujecie się w starych fotografiach.Jack Murphy przytaknął.- Tak, mamy tutaj całkiem obszerną kolekcję zdjęć z wydarzeń państwowych, poczynając od lat czterdziestych zeszłego wieku.-Machinalnie bawił się leżącym na biurku przyciskiem do papierów.- S/ukała pani już w Archiwum Państwowym? Oni mają wszelkie możliwe materiały źródłowe.- Szukałam; daremny wysiłek.Nic nie znalazłam w sprawie, którą się zajmuję.- Jak mógłbym pani pomóc?- Interesuje mnie pewien traktat zawarty między Anglią i Ame­ryką.Pomyślałam sobie, że mogły być robione jakieś zdjęcia z uroczys­tości podpisania.- O, tego mamy pod dostatkiem.Jeszcze się nie urodził taki prezydent, który by nie zamówił malarza albo fotografa na uroczystość podpisania traktatu.- Mogę panu jedynie powiedzieć, że było to w pierwszej połowie 1914 roku.Murphy popatrzył na nią z namysłem.- Nie słyszałem o takim traktacie.Ale chętnie poszukam dla pani tych zdjęć.Tylko będzie pani musiała parę dni poczekać: mamy tutaj długą kolejkę zamówień.- Rozumiem.Dziękuję panu.Murphy nadal miał niepewną minę.- Wydaje mi się trochę dziwne - powiedział z wahaniem w gło­sie - że o czymś tak ważnym jak traktat anglo-amerykański nie ma wzmianki w oficjalnych archiwach.Skąd pani o nim wie?- Natrafiłam na list prezydenta Wilsona do premiera Asąuitha.Wilson wspomina tam o jakimś podpisanym niedawno traktacie.Murphy wstał zza biurka i odprowadził Heidi do drzwi.- Poszukamy tego, komandorze Milligan.Jeśli tylko istnieje jakieś zdjęcie, na pewno je znajdziemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl