[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Soren, to jest upiorne.– Żyj tak przez osiem miesięcy, a dopiero się przekonasz.– Naprawdę tak teraz spędzasz czas?– Myślisz, że lubię tak się czaić? Mój ojciec zakazał mi tu wstępu.Sądziłaś, że tylko ciebie pozbyto się po tamtej nocy? – Prychnął, jakby żałował swoich ostatnich słów.– W każdym razie.to bez znaczenia – westchnął.– Widziałaś, jak Jupiter i Rune się do siebie lepią? Wiedziałem, że tak będzie.Jup to spoko gość.I dobry pilot.Kiedyś nieźle się bawiliśmy, pilotując hovery dragonwing.To było, zanim.no wiesz.A ja i Pixie byliśmy.właściwie to nie wiem, czym byliśmy.Ale Caleb? Co ty w nim widzisz?Widziała w nim tysiące rzeczy.Tysiące wspomnień.Caleb używałsłów takich jak „zuchwały” i „letargiczny”, żeby opisać kolory.Uwielbiałsushi, bo uważał, że jest piękne.Zasłaniał usta, kiedy się śmiał, ale nie kiedy ziewał.To z nim całowała się po raz pierwszy i była to katastrofa –bez dreszczy, jakie czuła, gdy całowała Perry’ego.Jeździli wtedy na diabelskim młynie w Sferze Rozrywki.Caleb miał otwarte oczy, co się jej nie podobało.Całowała jego dolną wargę, co jemu wydało się dziwne.Główny jednak problem, jak doszli do wniosku, był taki, że ich pocałunek nie miał głębszego znaczenia.„Formatu”, jak określił to Caleb.Teraz, gdy patrzyła na niego, wszystko było znaczące.Czuła tylko smutek.Z jego powodu.Z powodu tego, jacy kiedyś byli.Nic już nie będzie takie samo.Aria spojrzała na jego rysunek, ciekawa, co go tak absorbuje.Szkic przedstawiał z bocznej perspektywy przykucniętą, wychudzoną postać ze zgiętymi kolanami i przykurczonymi ramionami oraz opuszczoną głową.Rysunek sięgał aż po krawędzie strony, więc postać wyglądała jak uwięziona w klatce.Był posępny, niepokojący, zupełnie nie w stylu poprzednich prac Caleba.Nagle w Sferze zapadła cisza.Aria podniosła wzrok.Drzewaznieruchomiały.Z rzeki nie dobiegały żadne dźwięki.Sfera zastygłaniczym obraz, na podstawie którego ją stworzono, z pominięciem nerwowo poruszających się ludzi.Caleb uniósł wzrok znad szkicownika.Pixie przymrużyła oczy i patrzyła na niebo i wodę, jakby nie dowierzała temu, co widzi.Rune i Jupiter oderwali się od siebie i wymienili zdezorientowane spojrzenia.– Soren.– odezwała się Aria.– Zazwyczaj to po chwili mija.Miał rację.W ułamku sekundy dźwięk ptasich treli powrócił,a wietrzyk znów zaczął poruszać zielonymi liśćmi.Łódki ponownie zaczęły przemieszczać się po wodzie.Sfera przebrnęła przez chwilę zawieszenia, ale nie wróciła donormalności.Caleb gwałtownie zatrzasnął szkicownik i zatknął sobie ołówek za ucho.Mężczyzna stojący obok odchrząknął i poluźnił krawat, po czym wrócił do spacerowania po ścieżce.Powoli ludzie wznawiali prowadzone rozmowy, ale wydawały się one wymuszone, odrobinę zbyt entuzjastyczne.Aria nigdy nie śniła, aż do czasu, kiedy została wyrzucona z Reverie.Teraz widziała, jak bardzo sny podobne są do Sfer.Dobrego snu warto było się trzymać aż do ostatniej chwili przed przebudzeniem.Caleb trzymał się go tak jak pozostali.Wszystko w tym miejscu było dla nich dobre, nie chcieli więc, by choćby najmniejsza rzecz sugerowała, że ich świat zbliża się ku końcowi.– Jak możemy się stąd wydostać, Soren? Nie chcę patrzeć, jak.Po chwili frakcjonowania – zanim zdążyła dokończyć zdanie –znaleźli się w sali operowej.Aria z ulgą zobaczyła swoje ciało.Stali z Sorenem na scenie.Trzymał ręce skrzyżowane na piersii unosił jedną brew.– I co teraz sądzisz o swoim dawnym życiu? Inne, prawda?– Łagodnie powiedziane.A ta usterka przed chwilą? Jak często to się zdarza?– Kilka razy dziennie.Sprawdziłem to.Przyczyną są przerwyw dostawie energii.Jedna z kopuł, w której znajduje się generator, została uszkodzona minionej zimy, więc wszystko jest trochę.usterkowe.Przez chwilę Aria stała w odrętwieniu.To samo przydarzyło sięw Bliss – kapsule, w której zginęła jej matka.– Czy można to naprawić?– Próbują.Jak zawsze.Jednak przy nasilających się eterowychburzach ekipy nie są w stanie nadążyć z naprawami.– To dlatego twój ojciec tak naciska, żebym odnalazła Wielki Błękit.– Jest zdesperowany i ma powody.Musimy stąd uciekać.To tylkokwestia czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]