[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęła wymyślać przemowę o tym, że jestniewinna.Uświadomiła sobie, że chociaż nic nie zrobiła, to samfakt, że polegała na Chasie a nie na Stevie, i tak musiałgo zaboleć.Ogarnął ją strach.Rozsądek mówił jej, co musi zrobić: zrezygnowaćz niego.Ale serce nie chciało przyjąć tego dowiadomości.Przełknęła gulę w gardle, która zaległa jej w brzuchuniczym gruda surowego ciasta.Odetchnęła głęboko, wciąż zastanawiając się, copowiedzieć, i wybrała jego numer.Jeden dzwonek.Drugi.Trzeci.A potem włączyła się poczta głosowa. Hej& jestem w Wodospadach Cienia& Burnettpowiedział, że dzwonił do ciebie i& Zadzwoń, dobra?Rozłączyła się i na chwilę zamknęła oczy.Stevezawsze oddzwaniał.Może akurat miał pacjenta? Coś istotnego.Psa, którypołknął skarpetkę albo wilkołaka z kolcem w łapie.Chciała w to wierzyć.Zamierzała w to wierzyć,dopóki& dopóki się nie okaże, że jest inaczej.Miała zadużo prawdziwych problemów, żeby dodawać sobiejeszcze tych wyobrażonych.* * * Cholera! Co powiedział Burnett? zapytała Kylie. Przed czy po tym, jak nas obsobaczył? zapytałaDella, ciesząc się, że jej dwie współlokatorki i najlepszeprzyjaciółki zrezygnowały z obiadu, by z niąporozmawiać.Czasami ich współczucie i zrozumieniebyły jedyną rzeczą, która trzymała ją przy życiu. Rany odezwała się Miranda. Obsobaczaniew wykonaniu Burnetta przypomina mi pieczeń mojejmamy: ostrą i trudną do przełknięcia.Della wzięła pustą puszkę po dietetycznej colii zgniotła ją w kulkę.Wcześniej próbowała się przespać,zgodnie z rozkazem Burnetta, ale nie mogła zmrużyćoka.Chociaż czuła się emocjonalnym wrakiem, toopowiedziała przyjaciółkom prawie wszystko:o wilkołakach na cmentarzu, poruszającym się pudełkui o fotografii.O tym, jak pojawił się Chase, wbrewrozkazom Burnetta, i o tym, że poszła do jego domkuobejrzeć dokumenty.Nie powiedziała im jeszcze o kwestii odrodzenia.Tomusiało zaczekać na inny dzień.Nadmiernewywnętrzanie się mogło poważnie zaszkodzić każdemuwampirowi.Spojrzała na leżącą na stole komórkę i przypomniałasobie, że nie powiedziała im też o Stevie.Tylko że tu niebyło o czym mówić.Natomiast fakt, że minęło kilkagodzin, a on się nie odezwał, bardzo ją bolał. I te imiona po prostu zniknęły? zapytała Kylie,która wciąż powracała do tego tematu, i to nie bezprzyczyny: w końcu była specjalistką od duchów. Tak odparła Della.Kylie zamyśliła się. Nie sądzę, aby w ogóle tam były. Widziałam je upierała się Della, dziwiąc się, żeakurat Kylie podaje to w wątpliwość. Nie mówię, że kłamiesz, tylko że duch sprawił, żebyci się wydawało, że je widzisz.Taki rodzaj wizji.Czułaśducha, gdy ujrzałaś te imiona?Della pamiętała, że na cmentarzu co jakiś czasogarniał ją chłód. Tak stwierdziła po namyśle. Czy w takim razieto, co zobaczyłam, jest& mniej prawdziwe? Nie odparła Kylie. Duchy zwykle nie kłamią.Czy Burnett zgodzi się, byście odwiedzili tychrodziców? Gdy tylko dostanie zgodę z JBF, żebyśmy pracowalinad tą sprawą.Miał zadzwonić, ale to było całe godzinytemu. Znów spojrzała na komórkę i pomyślałao innym telefonie, na który czekała.Od Steve a.Ta myśl sprawiła, że przypomniało jej się, jak nadranem słyszała płacz Mirandy.Spojrzała na czarownicę i zapytała: Czy cofnęłaś już swoją obietnicę i możesz nampowiedzieć, o co chodzi? Jaką obietnicę? zapytała Kylie.Della, czując, że ma szansę skierować rozmowę nainne tory, skupiła się na Kylie. Nasza czarownica coś przed nami ukrywa.Obie przyjaciółki skoncentrowały się na Mirandzie,a ona aż skurczyła się na krześle w poczuciu winy.Della wycelowała palcem w czarownicę. Płakała dziś o trzeciej nad ranem, ale stwierdziła, żenie może powiedzieć, o co chodzi, bo obiecała komuśmilczenie. Mirando, co się stało? zapytała z niepokojemKylie. Wciąż nie mogę o tym mówić.Dopóki& Dopóki co? zapytała Della. Dopóki ktoś inny czegoś nie powie. Mirandaznacząco spojrzała na Dellę.I nagle Della doszła do wniosku, że to w jakiś sposóbdotyczy jej. Wiesz, że nic nie powiemy odezwała się Kylie. Wiem. Miranda spuściła wzrok, a potempodniosła go na Dellę. Czy chodzi o mnie? zapytała Della, z nadzieją, żesię myli, bo inaczej by się bardzo wkurzyła.Odwróciła wzrok, usłyszawszy zbliżające się dodomku kroki.Przechyliła głowę, by posłuchać ichtempa, i natychmiast się zorientowała, kto się zbliża.Rozdział 14Steve zapukał do drzwi trochę za głośno.Della zaczęłasię zastanawiać, czy nie należy się schować i poprosićprzyjaciółki, by skłamały. Proszę zawołała Kylie, nim Della zdążyławprowadzić swój plan w życie.Steve otworzył drzwi.Della spojrzała na niego.A potem Miranda dziwnie westchnęła.Wampirzycaznów spojrzała na Mirandę i ujrzała w jej oczachpoczucie winy.Cholera! Tajemnica czarownicydotyczyła nie tylko Delli, ale i Steve a. Co się dzieje? wyszeptała Della do czarownicy.Miranda zsunęła się jeszcze niżej, jakby przygniatałoją poczucie winy. Możemy porozmawiać? zapytał Steve, a ton jegogłosu przyprawił serce Delli o galop.Przyjrzała mu się uważnie.Ból w jego oczach zabolałją tak, że na pewno musiał pozostawić ślad.Próbowała nabrać powietrza, ale zdołała złapaćledwie odrobinę.Nie wiedziała, o co chodzi, ale jednegobyła pewna.Steve wiedział, że była z Chase em. Nie zrobiłam nic złego.Jestem niewinna.Alepoczucie winy dusiło ją, niczym zarzucony na głowęworek. To nie potrwa długo powiedział, a jego ponuryton odbił się echem w głowie Delli. Jasne. Złapała komórkę, by nie przegapić telefonuod Burnetta, rozmowy, która znów miała połączyć jąz Chase em.Musiała podjąć decyzję.Zrezygnować ze Steve a alboodmówić pracy z Chase em.Wstała, wiedząc, co musi zrobić.Smutek i okropnyból z serca rozszedł się na klatkę piersiową, do rąki wyżej, aż po włosy, a także w dół, do nóg.Nawet małepalce u stóp ją bolały.To było metr sześćdziesiąt bólu.Ale jedyne, comogło ją boleć bardziej niż strata Steve a, toświadomość, że go rani.Podjęła decyzję.Gotowa na cierpienie ruszyła zaSteve em.Poprowadził ich przez las.Wyglądało na to, że wie,dokąd idzie.Della nie zwracała uwagi na kierunek, poprostu szła za nim, zdecydowana zrobić to, co należy.Milczał.Ona także.Odgłos kroków ginął międzydrzewami.Zatrzymał się tuż przy zatoczce do pływania, obecnieopuszczonej przez większość obozowiczów z powoduzimna.Wampiry, bardziej odporne na niskie temperaturyod innych, wciąż tu przychodziły, ale rzadziej.Teraz,gdy nie było tu innych obozowiczów, nie było też takwesoło.Tego dnia nie było tu nikogo, nikt nie śmiał się i niechlapał, a woda była tak nieruchoma, że okolicznedrzewa przeglądały się w jej tafli niczym w lustrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]