[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Włożono mu w dłonie harfę i poproszono, by wystąpił; zaśpiewał jakąś balladę z czasów rzymskich, czy nawet dni Aleksandra, nie wiem dokładnie, ale była o miłości między dwoma rycerzami i strasznie go za to wyśmiano.Od tej pory wszystkie jego pieśni mówią o urodzie naszej królowej lub rycerskich wyczynach i smokach.Morgiana myślała, że nie zniesie dłużej szyderstwa w jego głosie.– Jeżeli przyszedłeś, by dostać podarek na swoje pasowanie, porozmawiamy o tym później, kiedy zobaczę się z Arturem, ale nie teraz – powiedziała sucho.Gwydion spuścił wzrok.Po raz pierwszy ujrzała go nie tylko hardym i pewnym siebie.– Matko, król posłał także po mnie.czy mogę iść w twoim towarzystwie? – spytał.Teraz, kiedy potrafił w ten sposób przyznać się do własnej słabości, podobał jej się o wiele bardziej.– Artur z pewnością nie chce cię skrzywdzić, mój synu, ale jeśli masz ochotę iść do niego razem z nami, najwyżej cię odeśle i powie, że woli z tobą rozmawiać na osobności.– Chodźmy więc, przybrany bracie – powiedział Accolon, ujmując ramię Gwydiona w taki sposób, by młodszy mężczyzna mógł zobaczyć węże wytatuowane na jego przedramionach.– Król powinien iść pierwszy, ze swą panią, a ty i ja pójdziemy za nimi.Morgiana, idąc u boku Uriensa, myślała, że podoba jej się to, iż Accolon przyjaźnie traktuje jej syna i nazywa go bratem.Równocześnie poczuła, że drży.Uriens ujął ją za rękę.– Jest ci zimno, Morgiano? Włóż płaszcz.W komnatach królewskich płonął ogień i Morgiana usłyszała dźwięk harfy.Artur siedział na drewnianym krześle wymoszczonym poduszkami.Gwenifer haftowała wąski kawałek materiału, który pobłyskiwał złotą nicią.Służący zaanonsował ceremonialnie:– Król i królowa Północnej Walii, ich syn Accolon i sir Lancelot.Na dźwięk imienia Lancelota Gwenifer podniosła oczy, a potem się roześmiała:– Nie, choć jest bardzo podobny.To sir Mordred, którego pasowanie dziś widzieliśmy, nieprawdaż?Gwydion skłonił się królowej, lecz nie rzekł nic.Na takim rodzinnym spotkaniu Artur nie chciał jednak przedłużać ceremoniału.– Siadajcie wszyscy, zaraz poślę po wino.– Ja już mam na dzisiaj dosyć, Arturze – powiedział Uriens – tym, co wypiłem, mógłbym zatopić statek! Ja więc dziękuję, ale może młodsi mężczyźni mają mocniejsze głowy.Gwenifer podeszła do Morgiany, lecz ta wiedziała, że jeśli teraz odezwie się do szwagierki, to Artur zacznie po swojemu rozprawiać z mężczyznami, a ona będzie musiała siedzieć w kącie razem z królową i być cicho lub szeptem rozmawiać o kobiecych haftach, o sługach, o tym, kto na dworze jest brzemienny.Skinęła na sługę niosącego wino.– Ja wypiję kieliszek powiedziała, pamiętając z bólem w sercu, że jako kapłanka Avalonu dumna była kiedyś z tego, że pija jedynie wodę ze Świętej Studni.– Jestem bardzo zbulwersowana powitaniem saksońskiej delegacji, Arturze – powiedziała.– Nie – uciszyła go, kiedy chciał się odezwać.– Nie mówię tego jako zwykła kobieta, która próbuje się mieszać w sprawy stanu.Jestem królową Północnej Walii i księżną Kornwalii i to, co się tyczy królestwa, dotyczy również mnie.– A więc powinnaś być rada z pokoju – powiedział Artur.– Całe moje życie, niemal od czasu, gdy dorosłem na tyle, by utrzymać w dłoni miecz, poświęciłem temu, żeby zakończyć wojny z Saksonami.Wtedy myślałem, że wojnę można jedynie zakończyć, przeganiając ich z powrotem za morza, skąd przybyli.Jednakże pokój to pokój i jeśli można go osiągnąć poprzez zawarcie z nimi przymierza, niech i tak będzie.Jest więcej sposobów na pokonanie byka, niż upiec go na obiad.Można go równie dobrze wykastrować i kazać mu ciągnąć twój pług.– Lub zachować go, by służył twym jałówkom jako rozpłodowy samiec? Czy rozkażesz swym lennym królom, by wydawali swe córki za Saksonów, Arturze?– Może i tak – odparł.– Saksoni to także ludzie.Przypominasz sobie tę pieśń, którą śpiewał Lancelot? Oni tak samo tęsknią za pokojem, oni też żyli na ziemiach wciąż od nowa palonych i grabionych.Czy chcesz powiedzieć, że powinienem był walczyć tak długo, aż ostatni z nich by nie poległ lub nie uciekł? Myślałem, że kobiety pragną pokoju.– Ja też go pragnę i rada mu jestem, nawet jeśli to pokój z Saksonami – powiedziała Morgiana.– Ale czyżbyś kazał im również wyrzec się ich Bogów i przyjąć twego własnego Boga, skoro musieli ci przysięgać na krzyż?Gwenifer przysłuchiwała się z uwagą.– Nie ma innych Bogów, Morgiano.Oni się zgodzili zapomnieć o diabłach, które czcili i zwali Bogami, to wszystko.Teraz uznają jedynego prawdziwego Boga i jego syna Chrystusa, którego Bóg nam zesłał w swoim imieniu, by zbawił ludzkość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]