[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wolałbym, żebyś nie wypowiadał się w taki sposób.Z chwilą gdy twój organizm do reszty oczyści się z antarilu, zrozumiesz doskonale, co ci się stało.Posłu­chaj, może dobrze by ci zrobiło kilka rozmów z psy­chiatrą? Może pogadałbyś o tym z kimś naprawdę obiektywnym?Fenton zdjął nogi z łóżka i wstał.- Nie, dziękuję.Znam ten ich obiektywizm.- Wy­krzywił pogardliwie wargi.- Zaczęliby, bardzo obiektywnie, od wypytywania mnie o freudowskie konflikty i o potrzebę władzy, którą daje praca w parapsycho­logii.Obiektywne wnioski byłyby takie, że jestem eska­pistą.Dzięki, doktorze, bardzo dziękuję.Oddaj mi ta­lizman.o, przepraszam, mój kamień.Pójdę już.- Nie znoszę, kiedy stajesz się cyniczny.Myślałem, że naprawdę interesuje cię ten projekt.- Zabawne.Jestem cyniczny, bo podobne mniema­nie miałem o tobie, profesorze.Kiedy trzeba wybierać między badaniami a finansowaniem instytutu, zawsze wygrywa to drugie.Garnock zacisnął usta.- Daj spokój, Cam, zanim obaj powiemy coś, czego będziemy żałować.- Już to powiedziałeś.Oddaj mi talizman.Chcę już iść.Garnock potrząsnął głową.- Przykro mi, Cam.Ten kamień to jedyny auten­tyczny aport, jaki wpadł nam w ręce przez ostatnie piętnaście lat eksperymentów.W związku z tym należy do zbiorów instytutu.- Jeśli jesteś przekonany, że to zwykły kamień ­rzekł Fenton - idź na dziedziniec i przynieś tu jakikolwiek, dla ciebie nie ma to znaczenia.Tak się składa, że ja potrzebuję właśnie tego.Został mi podarowany i nie możesz go sobie tak po prostu wziąć.- Prawdę mówiąc mogę.- Garnock wydął grube wargi.- Materiały używane w instytucie podczas eksperymentów należą do niego prawnie.Nigdy niczego podobnego nie wymuszałem, ale tym razem sprawa wygląda poważnie, więc zamierzam zrobić, jak zostało powiedziane.Kamień zostanie zamknięty w sejfie insty­tutu i to wszystko, co mam ci do zakomunikowania.- Posłuchaj mnie uważnie.Ten talizman może być kluczem do innych wymiarów.Będę mógł odnaleźć Dom na Rozstajach, może udałoby mi się nawet prze­prowadzić ciebie.Garnock wyglądał tak, jakby wysłuchiwał majaczeń obłąkańca.Cam przestał mówić, po chwili jednak zacy­tował Garnocka:- „I nawet gdyby jakiś człowiek powstał z grobu, nie uwierzyliby mu." - Poczuł, jak złośliwy grymas wykrzywia mu wargi.- Czasem zastanawiam się, co Łazarz powiedział ludziom po wskrzeszeniu.Ciekawe, ilu przekonywało go, że nigdy nie umarł.Garnock zaczął mówić bardzo łagodnie:- Nie ma sposobu, żeby zbadać cuda opisane w Bib­lii, Cam.Nikt nie wie, czy którykolwiek z nich w ogóle się wydarzył.Może wyznawcy po prostu wierzą, że mia­ły miejsce.Nie daj się zapędzić w maliny.To pułapka, której muszą być świadomi wszyscy parapsychologo­wie, wszyscy ci, którym się wydaje, że znaleźli specjalne wyjątki od praw natury.Kiedy złudzenia miną i bę­dziesz czuł, że znów rozumujesz swobodnie, przyjdź do mnie i omówimy wszystko jeszcze raz.Teraz konty­nuowanie rozmowy nie ma sensu.- Nie - rzekł Fenton.- To nie ma sensu.Przy drzwiach Garnock zawahał się.- Pamiętaj, żeby oddać Sally swój raport - powie­dział.- Ona ciągle pracuje nad analizą całościową.- Dobra.- Fenton wzruszył ramionami.- Od­dam.- Pomyślał, że jeszcze to jest winien Garnocko­wi.Myślał też, że może Sally w końcu mu uwierzy.Te­raz kiedy na dobre obrabowali go z talizmanu od Irielle.Powstrzymał biegnące myśli.Nie może uciekać się do używania paranoicznego zaimka „oni".Spróbuje prze­konać Garnocka albo Sally, żeby oddali mu kamień na chwilę.Wtedy mógłby podłożyć inny.Wyobraził sobie, co by się działo, gdyby zaskarżył instytut do sądu o konfiskatę mienia osobistego sztuk jedna.Czyli: je­den szary, prawdopodobnie osadowy kamień, okrągłe­go kształtu, o promieniu około siedmiu centymetrów, mniej więcej dwóch centymetrów grubości.Kamień uważany przez oskarżyciela za talizman w jakimś in­nym wymiarze, z wygrawerowanym pismem runicznym, a w jeszcze innym wymiarze za zielony jadeit, podobnie zdobiony.Fenton zachował wystarczająco dużo zdro­wego rozsądku, żeby uśmiechnąć się do swych myśli; schodził właśnie na parter Smythe Hall, a potem wy­szedł na zewnątrz.Zgoda, jeśli ujmie się rzecz w ten sposób, nie ma się co dziwić, że Garnock w nic nie wie­rzy.Był przecież taki moment, że Fenton sam sobie nie wierzył.Może powinienem jednak iść do kogoś z psychiatrii.Po zwolnieniu ze szpitala zadzwonił do Sally i zapro­sił ją na kolację.W oczekiwaniu aż Sally wyjdzie po ostatniej części konferencji, zajrzał na chwilę do akademika znajdują­cego się nie opodal.Dowiedział się tam, że Amy Britt­man zostawiła swój nowy adres przed wyprowadzką.Mieszkała w miejscu, gdzie Telegraph Avenue kończyła się rozkopami North Oakland.Rzucił okiem na zegarek i pobiegł w dół alei [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl