[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niechże on sobie będzie, jaki chce, dość, że kniaziównę z rąkrozbójnickich wydostał - rzecze pan Wołodyjowski.- A że, jak wi-dać, na fortelach mu nie zbywa, więc pewnikiem tak z nią umknie,by od nieprzyjaciół był bezpieczny.- Jego własne gardło w tym - odpowiedział Migurski.Po czym zwrócił się do pana Skrzetuskiego:- Pocieszże się, towarzyszu miły!- Jeszcze ci wszyscy będziem drużbowali!331Henryk Sienkiewicz- I popijemy się na weselu.Zaćwilichowski dodał:- Jeśli on uciekał za Dniepr, a o pogromie korsuńskim się dowie-dział, to powinien był do Czernihowa się zwrócić, a w takim raziew drodze go dognamy.- Za pomyślny koniec trosków i umartwień naszego przyjaciela!-zawołał Zleszyński.Poczęto wznosić wiwaty dla pana Skrzetuskiego, kniaziówny,ich przyszłych potomków i pana Zagłoby, i tak schodziła noc.Zwi-taniem zatrąbiono wsiadanego - wojska ruszyły do Aubniów.Pochód odbywał się szybko, gdyż hufce książęce szły bez ta-borów.Chciał był pan Skrzetuski z tatarską chorągwią naprzódskoczyć, ale zbyt był osłabiony, zresztą książę trzymał go przyswej osobie, bo życzył mieć relację z namiestnikowego posłowa-nia do Siczy.Musiał więc rycerz sprawę zdawać, jako jechał, jak gona Chortycy napadli i do Siczy powlekli, tylko o swych certacjachz Chmielnickim zamilczał, by się nie zdawało, że sobie chwalbę czyni.Najbardziej zalterowała księcia wiadomość o tym, że stary Grodzi-cki prochów nie miał i że przeto długo się bronić nie obiecywał.- Szkoda to jest niewypowiedziana - mówił - bo siła by ta fortecamogła rebelii przeszkadzać i wstrętów czynić.Mąż też to wielki jestpan Grodzicki, prawdziwe Rzeczypospolitej decus et praesidium.Czemuż on jednak do mnie po prochy nie przysłał? Byłbym mu byłz piwnic łubniańskich udzielił.- Sądził widać, że hetman wielki ex officio powinien był o tympamiętać - rzekł pan Skrzetuski.- A wierzę.- rzekł książę i umilkł.Po chwili jednak mówił dalej:- Wojennik to stary i doświadczony, hetman wielki, ale zbyt ondufał w sobie, i tym się zgubił.Wszakże on całą tę rebelię lekceważyłi gdym mu się z pomocą kwapił, wcale nie chciwie mnie wyglądał.Niechciał się z nikim sławą dzielić, bał się, że mnie wiktorię przypiszą.332Ogniem i Mieczem - t.1- Tak i ja mniemam - rzekł poważnie Skrzetuski.- Batogami zamierzał Zaporoże uspokoić, i ot, co się zdarzyło.Bóg pychę skarał.Pychą też to, Bogu samemu nieznośną, ginie taRzeczpospolita i podobno nikt tu nie jest bez winy.Książę miał słuszność, gdyż nawet i on sam nie był bez winy.Nie tak to dawno jeszcze, jak w aprawie z panem Aleksandrem Ko-niecpolskim o Hadziacz książę wjechał w cztery tysiące ludzi doWarszawy, którym rozkazał, aby jeśli będzie zmuszony do przysięgiw senacie, do izby senatorskiej wpadli i wszystkich siekli.A czyniłto nie przez co innego, jeno także przez pychę, która nie chciała po-zwolić, by go do przysięgi pociągano, słowom nie wierząc.Może w tej chwili przypomniał sobie oną sprawę, bo się zamy-ślił- i jechał dalej w milczeniu, błądząc oczyma po szerokich stepachokalających gościniec - a może myślał o losach tej Rzeczypospolitej,którą kochał ze wszystkich sił swej gorącej duszy, a dla której zda-wała się zbliżać dies irae et calamitatis.Aż też po południu pokazały się z wysokiego brzegu Suły wydę-te kopułki cerkwi łubniańskich, błyszczący dach i spiczaste wieżekościoła Zw.Michała.Wojska powoli wchodziły i zeszło aż do wie-czora.Sam książę udał się natychmiast na zamek, w którym, wedlenaprzód wysłanych rozkazów, wszystko miało być do drogi gotowe;chorągwie zaś roztasowywały się na noc w mieście, co nie było rze-czą łatwą, bo zjazd był wielki.Wskutek wieści o postępach wojnydomowej na prawym brzegu i wskutek wrzenia między chłopstwemcałe szlacheckie Zadnieprze zwaliło się do Aubniów.Przyciąga-ła szlachta z dalekich nawet okolic, z żonami, dziećmi, czeladzią,końmi, wielbłądami i całymi stadami bydła.Pozjeżdżali się takżekomisarze książęcy, podstarościowie, najrozmaitsi oficjaliści sta-nu szlacheckiego, dzierżawcy, %7łydzi - słowem, wszyscy, przeciwktórym bunt ostrze noża mógł zwrócić.Rzekłbyś: odprawował sięw Aubniach jakiś wielki doroczny jarmark, bo nie brakowało nawetkupców moskiewskich i Tatarów astrachańskich, którzy na Ukrainę333Henryk Sienkiewiczz towarem ciągnąc, tu się przed wojną zatrzymali.Na rynku stałytysiące wozów najrozmaitszego kształtu, o kołach wiązanych wicia-mi i o kołach bez szprych, z jednej sztuki drzewa wyciętych; telegkozackich, szarabanów szlacheckich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]