[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbiegowisko rozproszyło się na przedzie, natomiast tłumypoczęły zbierać się za oddziałem i wśród dzikich wrzaskówprzeprowadziły go aż do łodzi.Dzieci odetchnęły w czasie przewozu.Staś pocieszał Nel, że gdyderwisze oswoją się z ich widokiem, wówczas przestaną im grozić izapewniał, że Smain będzie ich oboje, a zwłaszcza ją, ochraniał ibronił, albowiem gdyby stało im się co złego, to nie miałby kogooddać za swoje potomstwo.Była to prawda, ale dziewczynkę takprzeraziły poprzednie napaście, że chwyciwszy rękę Stasia niechciała ani na chwilę jej puścić, powtarzając ciągle jakby w gorączce: Boję się! Boję się! On życzył sobie istotnie z całej duszy, by jaknajprędzej dostali się w ręce Smaina, który znał ich od dawna i któryw Port-Saidzie okazywał im wielką przyjazń albo przynajmniej jąudawał.W każdym razie nie był to człowiek tak dziki jak inniSudańczycy Dangalowie i niewola w jego domu mogła byćznośniejsza.Chodziło tylko o to, czy go znajdą w Omdurmanie.O tym samymrozmawiał Idrys z Nur-el-Tadhilem, gdyż ów przypomniał sobiewreszcie, że przed rokiem, bawiąc z polecenia kalifa Abdullahi103daleko od Chartumu, w Kordofanie, słyszał o jakimś Smainie, któryuczył derwiszów strzelać z armat zdobytych na Egipcjanach, a potemstał się wielkim łowcą niewolników.Nur wskazywał Idrysowinastępny sposób odnalezienia emira: Gdy usłyszysz po południu głos umbai10, bądz wraz z dziećmina placu modlitwy, na który prorok udaje się codziennie, by budowaćwiernych przykładem pobożności i utwierdzać ich w wierze.Tamprócz świętej osoby Mahdiego zobaczysz wszystkich szlachetnych ,a także trzech kalifów oraz paszów i emirów; między emiramiodnajdziesz Smaina. A co mam czynić i gdzie się podziać aż do czasu południowejmodlitwy? Zostaniesz między mymi żołnierzami. A ty, Nur-el-Tadhilu, opuścisz, nas? Ja udam się po rozkazy do kalifa Abdullahiego. Czy to największy z kalifów? Przybywam z daleka i jakkolwiekimiona wodzów obijały się o moje uszy, jednakże ty dopiero możeszmnie pouczyć o nich dokładniej. Abdullahi, mój wódz, to miecz Mahdiego. Niech Allach uczyni go synem zwycięstwa.Przez czas jakiś łodzie płynęły w milczeniu.Słychać było tylkochrobot wioseł o brzegi łodzi, a niekiedy plusk wody uderzonejogonem krokodyla.Dużo tych strasznych płazów napłynęło zpołudnia aż pod Chartum, gdzie znalazły obfite pożywienie,albowiem rzeka roiła się od trupów nie tylko ludzi pomordowanychpo zdobyciu miasta, ale i zmarłych z chorób grasujących wśródmahdystów, a szczególniej wśród ich niewolników.Rozkazy kalifówzabraniały wprawdzie psuć wody ale nie baczono na nie, i ciała,których nie zdołały pożreć krokodyle, płynęły z wodą twarzami nadół do szóstej katarakty i nawet dalej, aż na Berber.Ale Idrys myślał teraz o czym innym i po chwili znów rzekł: Dzisiejszego rana nie dostaliśmy nic do zjedzenia.Zaliwytrzymamy do godziny modlitw o głodzie i kto nas pózniejpożywi? Nie jesteś niewolnikiem odpowiedział Tadhil i możesz pójśćna rynek, gdzie kupcy rozkładają swoje zapasy.Tam dostaniesz10U m b a j a wielka trąba z kła słoniowego.104suszonego mięsa i czasem dochnu (prosa), ale za grube pieniądze,gdyż, jak ci to mówiłem, głód panuje w Omdurmanie. A tymczasem zli ludzie porwą lub zabiją mi dzieci. %7łołnierze je obronią a jeśli dasz któremu pieniędzy, to cichętnie sam pójdzie po żywność.Idrysowi, który miał większą ochotę brać pieniądze niż jekomukolwiek dawać, nie bardzo podobała się ta rada, ale nim zdobyłsię na odpowiedz, łodzie przybiły do brzegu.Omdurman inaczej przedstawił się dzieciom niż Chartum.Tambyły murowane domy piętrowe, była mudiria, to jest pałacgubernatora, w którym zginął bohaterski Gordon, był kościół, szpital,budynki misyjne, arsenał, wielkie koszary dla wojska i pełnowiększych i mniejszych ogrodów ze wspaniałą podzwrotnikowąroślinnością.Omdurman zaś wyglądał raczej na wielkie obozowiskodzikich.Fort, który wznosił się w północnej stronie osady, został zrozkazu Gordona zburzony.Zresztą, jak okiem sięgnąć, miastoskładało się z okrągłych stożkowatych chat skleconych ze słomydochnu.Wąskie, cierniowe płotki oddzielały te budy od siebie i odulicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]