[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ordyńcy dobrzy pachołkowie i widzącsiła zdobyczy, okrutnie służą.- Jaśnie wielmożny panie! - rzekł Oskierko.- Już wasza wielmoż-ność pewnie mniej żałuje, że Wołodyjowskiego tu nie masz, bo i tentemu wcielonemu diabłu nie wyrówna.- To są zdumiewające rzeczy! - rzekł biorąc się za głowę panSapieha.- A nie łżeli on?- To ambitna sztuka! On i księciu wojewodzie wileńskiemuprawdę w oczy gadał ani dbając, czy mu miło słuchać, czy niemiło.Ot! ten sam proceder co z Chowańskim, jeno Chowański miał pięt-naście razy więcej wojska.- Jeśli to prawda, to trzeba następować jako najprędzej - rzekłSapieha.- Póki się książę nie opamięta.- Ruszajmy, na miły Bóg! Tamten mu groble rozkopuje, toi dognamy!Tymczasem jeńcy, których Tatarzy w kupie przed hetmanemtrzymali poczęli, widząc przed sobą hetmana, jęczeć, płakać, nędzęswoją okazywać i różnymi językami litości wzywać.Byli bowiemmiędzy nimi Szwedzi Niemcy i przyboczni Bogusławowi Szkoci.Pan Sapieha odjął ich Tatarom, jeść dać kazał i konfesaty bez przy-piekania prowadzić.Zeznania potwierdziły prawdę stów Kmicicowych.Więc wszyst-kie wojska sapieżyńskie ruszyły z wielkim impetem naprzód.564Potop t.2ROZDZIAA 38Następna relacja Kmicicowa przyszła z Sokółki i brzmiałakrótko: Książę, aby wojska nasze omylić, symulował pochód kuSzczuczynowi, dokąd podjazd wysłał.Sam z główną siłą poszedłdo Janowa i tam posiłki w piechocie otrzymał, które kapitan Kyritzprzyprowadził: ośmset ludzi dobrych.Od nas ognie książęce widać.W Janowie mają tydzień wypocząć.Jeńcy mówią, że i bitwę przyjąćgotów.Febra trzęsie go ciągle.Po odebraniu tej relacji pan Sapieha, zostawiwszy resztę wozówi armat ruszył komunikiem do Sokółki i na koniec dwa wojska sta-nęły sobie oko w oko.Przewidywano też, że bitwa jest nieuchronną,gdyż jedni nie mogli już dłużej uciekać, drudzy gonić.Tymczsemjako zapaśnicy, którzy po długiej gonitwie mają się schwycić zabary, leżeli naprzeciw siebie, łapiąc powietrze w zadyszane gardziele- i odpoczywali.Pan hetman, gdy ujrzał Kmicica, chwycił go w ramiona i rzekł:- Już mi i gniewno było na ciebie, żeś tak długo znać o sobie niedawał, ale widzę, żeś więcej sprawił, niż się spodziewać mogłem,i da Bóg wiktorię, twoja, nie moja będzie zasługa.Szedłeś jako aniołstróż za Bogusławem!Kmicicowi złowrogie światła zabłysły w oczach.- Jeślim mu aniołem stróżem, to i przy skonaniu jego być muszę.565Henryk Sienkiewicz- Bóg tym rozrządzi - rzekł poważnie hetman - ale chcesz, abycię błogosławił, to ścigaj nieprzyjaciela ojczyzny, nie prywatnego.Kmicic skłonił się w milczeniu, ale nie znać było, aby pięknesłowa hetmańskie wywarły nań jakiekolwiek wrażenie.Twarz jegowyrażała nieubłaganą nienawiść i tym była grozniejsza, że trudypościgu za Bogusławem wychudziły ją jeszcze więcej.Dawniejw tym obliczu malowała się jeno odwaga i zuchwała płochość, terazstało się surowym i zarazem zawziętym.Aatwo zgadłeś, że komuten człowiek zapisał w duszy zemstę, ten winien się strzec, choćbybył Radziwiłłem.Jakoż mścił się już straszliwie.Usługi w tej wojnie oddał istotnieolbrzymie.Wysforowawszy się przed Bogusława, zbił go z tropu,pomylił jego rachuby, wpoił weń przekonanie, iż jest otoczony, i docofania się przymusił.Dalej szedł przed nim dzień i noc.Podjazdyznosił, dla jeńców był bez miłosierdzia.W Siemiatyczach, w Bockach,w Orlej i około Bielska napadł głuchą nocą na cały obóz.W Wojszkach, niedaleko Zabłudowa, w szczerych radziwiłłow-skich ziemiach, wpadł jak ślepy huragan na samą kwaterę książęcą,tak iż Bogusław, który właśnie był do obiadu zasiadł, omal żywcem niewpadł w jego ręce i tylko dzięki panu Sakowiczowi, podkomorzemuoszmiańskiemu, wyniósł zdrową głowę.Pod Białymstokiem Kmicicporwał karoce i kredensy Bogusławowe.Wojsko jego znużył, roz-przęgł, ogłodził.Wyborne piechoty niemieckie i rajtarie szwedzkie,które Bogusław z sobą przywiódł, wracały, do idących kościotrupówpodobne, w obłędzie, w przerażeniu, w bezsenności.Wściekłe wycieTatarów i wolentarzy Kmicicowych rozlegało się przed nimi, z bo-ków, z przodu, z tyłu.Zaledwie strudzony żołnierz oczy przymknął,gdy musiał chwytać za broń.Im dalej, tym było gorzej.Drobna szlachta zamieszkująca owe okolice łączyła się z Tatary,po trochu z nienawiści do birżańskich Radziwiłłów, po trochu zestrachu przed Kmicicem, bo opornych karał bezmiary.Więc siłyjego rosły, Bogusławowe topniały.566Potop t.2Do tego sam Bogusław istotnie był chory, a chociaż w sercu tegoczłowieka nigdy troska nie zagniezdziła się na długo i choć astro-logowie, którym wierzył ślepo, przepowiedzieli mu w Prusach, iżosoby jego nic złego w tej wyprawie nie spotka, przecie ambicja jego,jako wodza, cierpiała nieraz srodze.On, którego imię, jako wodza,powtarzano z podziwem w Niderlandach, nad Renem i we Francji,bity był w tych zapadłych lasach przez niewidzialnego nieprzyjacie-la codziennie i bez bitwy zwyciężony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]