[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bitwa kończyła się, a kończyła dlatego, iż rozżarte zgraje opadły w końcu Krzywonosawołając z rozpaczą i wściekłością: Zdrajco! wygubisz nas! Psie krwawy! Sami cię zwiążem i Jaremie wydamy, a tak życieokupimy.Na pohybel tobie, nie nam! Jutro wydam wam kniazia i całe wojsko albo sam zginę odpowiadał Krzywonos.Ale spodziewane to jutro miało dopiero nastąpić, a obecne dziś było dniem pogromu iklęski.Kilka tysięcy najdzielniejszych niżowych mołojców nie licząc czerni poległo na polubitwy lub potopiło się w stawie i w rzece.Blisko dwa tysiące wzięto w niewolę.Poległoczternastu pułkowników nie licząc sotników, esaułów i rozmaitej starszyzny.Drugi po Krzy-wonosie wódz, Pułjan, żywcem lubo ze strzaskanymi żebrami, dostał się w moc nieprzyjaciół. Jutro wszystkich wyreżem! powtarzał Krzywonos. Gorzałki ni jadła pierwej w gębęnie wezmę.A tymczasem w przeciwnym obozie rzucano zdobyte chorągwie pod nogi strasznego księ-cia.Każdy ze zdobywców ciskał swoją, tak iż utworzył się z nich stos niemały, było bowiemwszystkich czterdzieści.A gdy z kolei przechodził pan Zagłoba, zwalił swoją z taką mocą ihukiem, że aż ratyszcze pękło, co widząc książę zatrzymał go i pytał: A waść to własnymi rękami zdobyłeś ów znak? Do usług waszej książęcej mości! Widzę tedy, żeś nie tylko Ulisses, lecz i Achilles. Prosty ja żołnierz, jeno pod Aleksandrem Macedońskim służę. Ponieważ lafy waść nie bierzesz, nichże ci skarbnik jeszcze dwieście czerwonych złotychza tak cnotliwy twój proceder wypłaci.Pan Zagłoba za kolana księcia chwycił i rzekł: Wasza książęca mość! większa to łaska niż moje męstwo, które rade by się we własnejmodestii ukryć.Zaledwie widzialny uśmiech błąkał się po czarniawej twarzy pana Skrzetuskiego, ale ry-cerz milczał i pózniej nawet ani księciu, ani nikomu o niespokojnościach pana Zagłoby przedbitwą nie wspomniał; zaś pan Zagłoba odszedł z miną tak sierdzistą, że widząc go żołnierzespod innych chorągwi pokazywali go palcami, mówiąc: Ten ci to jest, co dziś najwięcej dokazywał.Noc zapadła.Po obu stronach rzeki i stawu zapłonęły tysiące ognisk i dymy jako kolumnywzniosły się ku niebu.Strudzony żołnierz krzepił się jadłem, gorzałką lub ducha sobie dojutrzejszej bitwy dodawał opowiadając czyny dzisiejszej.Ale najgłośniej rozprawiał pan Za-głoba chwaląc się tym, czego dokazał, i tym, czego by mógł dokazać, gdyby mu się koń nierozparł.237 Już to mówię waszmościom rzekł zwracając się do oficerów książęcych i szlachty spodchorągwi Tyszkiewicza że wielkie bitwy dla mnie nie nowina: doświadczyłem ich niemało ina Multanach, i w Turczech, ale żem pole zależał, bałem się nie nieprzyjaciół, bo kto by siętam chamstwa bał! ale własnej zapalczywości, gdyż zaraz myślałem, iż mnie zbyt dalekouniesie. Jakoż i uniosła waści. Jakoż i uniosła! Spytajcie pana Skrzetuskiego! Jakem tylko ujrzał pana Wierszułła pada-jącego z koniem, zaraz chciałem nie pytając na pomoc mu skoczyć.Ledwo mnie towarzyszepowstrzymali. Tak jest! rzecze pan Skrzetuski musieliśmy waści hamować. Ale przerwał Karwicz gdzie jest Wierszułł? Pojechał już na podjazd; nie zna on spoczynku. Uważcie tedy, mości panowie mówił pan Zagłoba niekontent, że mu przerwano opo-wiadanie jakom tę chorągiew zdobył. To Wierszułł nie ranny? pytał znów Karwicz..Nie pierwszą to już zdobyłem w życiu, ale żadna nie przyszła mi z taką pracą. Nie ranny, jeno potłuczony odpowiedział pan Azulewicz, Tatar i wody się napił, bopadł głową do stawu. To się dziwię, że ryby nie pozdychały rzekł z gniewem pan Zagłoba bo od takiejognistej głowy musiała się woda zagotować. Wszelako wielki to kawaler! Nie tak zbyt wielki, skoro dość było na niego pół-Jana.Tfu, z waszmościami dogadać sięnie można! Moglibyście się też ode mnie nauczyć, jak zdobywać chorągwie na nieprzyjacie-lu.Dalszą rozmowę przerwał młodziuchny pan Aksak, który w tej chwili zbliżył się do ogni-ska. Nowiny przynoszę waszmościom! rzekł dzwięcznym, półdziecięcym głosem. Niańka pieluch nie uprała, kot mleko zjadł i farfurka się stłukła mruknął pan Zagłoba.Ale pan Aksak nie zważał na tę przymówkę do swego chłopięcego wieku i rzekł: Pułjana ogniem pieką. Będą psi mieli grzanki! przerwał pan Zagłoba..I czyni zeznania.Układy zerwane.Pan z Brusiłowa mało nie szaleje.Chmiel idzie zcałą potęgą w pomoc Krzywonosowi. Chmiel? cóż to Chmiel? Kto tu sobie co robi z Chmiela? Idzie Chmiel, będzie piwo,beczka ortę! Drwiny z Chmiela!. trzepał pan Zagłoba tocząc przy tym groznie i dumnieoczyma po obecnych. Idzie więc Chmiel, ale Krzywonos na niego nie czekał i dlatego przegrał. Grał duda, grał aż przegrał kiszki. Sześć tysięcy mołojców już jest w Machnówce.Wiedzie ich Bohun. Kto? kto? spytał nagle zgoła innym głosem Zagłoba. Bohun. Nie może być! Tak zeznaje Pułjan. Maszże, babo, placek! zawołał żałośnie pan Zagłoba. Prędkoż oni tu mogą być? We trzech dniach.Wszelako do bitwy idąc nie będą tak śpieszyć, by koni nie zegnać. Ale ja będę śpieszył! mruknął szlachcic. Anieli Pańscy, ratujcież mnie od tego łajda-ka! Oddałbym chętnie moją zdobytą chorągiew, byle ten paliwoda kark skręcił, nim tu doj-dzie.Spero, że nie będziem też tu długo czekać.Pokazaliśmy Krzywonosowi, co umiemy, ateraz czas by spoczynku zażyć.Nienawidzę tak owego Bohuna, że bez abominacji wspomnieć238jego diabelskiego nazwiska nie mogę.Otom się wybrał! Nie mogłem to w Barze siedzieć?Licho mnie tu przyniosło. Nie trwóż się waść szepnął Skrzetuski bo wstyd! Między nami nic ci nie grozi. Nic mi nie grozi? Waść go nie znasz! On się już może gdzie między ogniami k namczołgnie.(Tu pan Zagłoba obejrzał się niespokojnie wkoło.) A i na waści on równie zawzięty,jak na mnie. Dajże mi Boże z nim się spotkać! rzekł pan Skrzetuski. Jeśli to ma być łaska, to wolę jej nie doznać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]