[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Verloc przechyliła się jeszczebardziej nad ladą. Nie.Nie ma go tu.Ja sama pisałam tę etykietkę. Gdzie teraz jest pani brat? Od jakiegoś czasu mieszka u& znajomego& na wsi. Ten płaszcz pochodzi właśnie ze wsi.A jak się nazywa ten znajomy? Michaelis wyznała pani Verloc zalęknionym szeptem.Nadinspektor gwizdnął.Oczy mu rozbłysły. Tak.Znakomicie.No, a ten pani brat, jak on wygląda? Krzepki, ciemnawy typ& co? O, nie wykrzyknęła pani Verloc żarliwie. To musiał być ten złodziej.Stevie jest drobny i ma jasne włosy. Dobrze powiedział nadinspektor tonem aprobaty.I podczas gdy pani Verloc, wahając się pomiędzy trwogą azdziwieniem, patrzyła na niego rozszerzonymi oczyma, szukał dalszych informacji.Po co wszywać w ten sposób adres wwewnętrzną stronę płaszcza? I dowiedział się, że zmasakrowane szczątki, które oglądał tego rana z najwyższymwstrętem, były szczątkami młodzieniaszka nerwowego, roztargnionego, dziwnego, jak również, że mówiąca do niegokobieta opiekowała się tym chłopcem od jego wczesnego dzieciństwa. Bardzo pobudliwy? podsunął. O, tak.To prawda.Ale jak to się stało, że stracił ten płaszcz?Nadinspektor Heat wydobył nagle z kieszeni różową gazetę, którą kupił mniej niż pół godziny temu.Interesował siękońmi wyścigowymi.Zmuszony z racji swojego zawodu do postawy pełnej wątpliwości i podejrzeń wobecwspółobywateli, nadinspektor Heat dawał upust wrodzonemu ludziom instynktowi łatwowierności pokładającnieograniczoną wiarę w prorokach działu sportowego tej właśnie wieczornej gazety.Rzuciwszy nadzwyczajne wydaniena ladę, sięgnął raz jeszcze do kieszeni, wyciągnął stamtąd ów kawałek sukna, podarowany mu przez los ze stosu rzeczy,które wyglądały jak pozbierane z jatek i szmaciarskich sklepików i podsunął go pani Verloc do obejrzenia. Przypuszczam, że pani to poznaje?Machinalnie wzięła strzępek w obie ręce.Jej oczy, w miarę jak patrzyła, robiły się jakby coraz większe. Tak szepnęła, po czym podniosła głowę i zachwiała się lekko do tyłu.Dlaczegóż to jest takie oddarte? Nadinspektor przez ladę wyrwał jej sukno z rąk, a ona usiadła ciężko na krześle.Pomyślał: Rozpoznanie idealne. I w tym momencie zaświtała mu cała zdumiewająca prawda.To Verloc był tym drugim mężczyzną. Pani Verloc powiedział przychodzi mi na myśl, że pani wie o tej sprawie bombowej więcej, niż się pani nawetsamej wydaje.Pani Verloc siedziała nieruchomo, otumaniona, pogrążona w bezmiernym zdumieniu.Jak się to wszystko wiąże? Całe jejciało zesztywniało do tego stopnia, że nie była w stanie obrócić głowy na dzwięk dzwonka, który sprawił, że prywatnydetektyw Heat błyskawicznie przekręcił się na pięcie.Pan Verloc zamknął drzwi i przez chwilę obaj mężczyzni spoglądalijeden na drugiego.Pan Verloc nie patrząc na żonę podszedł do nadinspektora, który z ulgą stwierdził, że tamten wrócił sam. Pan tutaj! mruknął pan Verloc ponuro. Kogo pan szuka? Nikogo odpowiedział cicho nadinspektor Heat. Chciałbym zamienić z panem parę słów.Pan Verloc był wciąż jeszcze blady, ale jego twarz od chwili powrotu wyrażała zdecydowanie.W dalszym ciągu niepatrzył na żonę. No to proszę tu wejść powiedział i poprowadził nadinspektora do bawialni.Ledwo drzwi się zamknęły, pani Verloc zerwała się z krzesła, podbiegła do nich, jakby chciała otworzyć je szeroko, alezamiast tego padła na kolana i przyłożyła ucho do dziurki od klucza.Obaj mężczyzni musieli stanąć tuż po wejściu dopokoju, bo słyszała wyraznie głos nadinspektora, choć nie mogła widzieć jego palca przyciśniętego z emfazą do piersi jejmęża. To pan jest tym drugim mężczyzną, Verloc.Widziano dwóch mężczyzn wchodzących do parku.A głos pana Verloca odpowiedział: No, to niech mnie pan teraz zabiera.Co panu stoi na przeszkodzie? Ma pan prawo. O, nie! Za dobrze wiem, komu się pan spowiadał.On będzie musiał sam doprowadzić całą tę sprawę do końca.Alejedno niech pan wie: to ja pana wyśledziłem.Potem słyszała tylko mamrotanie.Inspektor Heat musiał pokazać panu Verlocowi strzęp płaszcza Stevie ego, bo siostra,opiekunka i obrończyni Stevie ego posłyszała trochę głośniejsze słowa męża. Wcale nie wiedziałem, że ona wpadła na taki pomysł.Znowu przez pewien czas pani Verloc słyszała tylko szmer głosów, którego tajemniczość była dla niej mniej koszmarnaniż straszliwe sugestie uformowanych słów.Pózniej nadinspektor Heat po drugiej stronie drzwi powiedział głośniej: Musiał pan oszaleć.A głos pana Verloca odparł z jakąś posępną furią: Byłem szalony przez miesiąc albo więcej, ale teraz nie jestem szalony.Koniec.Wszystko powiem, i niech diabli wezmąkonsekwencje.Chwila milczenia, po czym prywatny obywatel Heat spytał cicho: Co pan powie? Wszystko wykrzyknął głos pana Verloca, a następnie zniżył się prawie do szeptu.Po chwili znów zabrzmiał głośniej. Zna mnie pan już od kilku lat i nieraz okazałem się dla pana użyteczny.Pan wie, że byłem rzetelnym człowiekiem.Tak,rzetelnym.To powołanie się na starą znajomość musiało być nadinspektorowi wysoce niemiłe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]