[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Claire nie rezygnowała.Wreszcie Arcykapłan odwrócił się w ich stronę i kręcąc głową, powiedział: Lady Claire pragnie bezpiecznie przedostać się do Bordeaux.Rzecze, iżwas zna i jesteście uczciwymi ludzmi. Urwał na krótko. Mówi, że powinie-nem was uwolnić. Jeżeli ci to odpowiada, mój panie wtrąciła Claire. Wszystkim wia-domo, jak niezrównani są Anglicy w zabijaniu.Lecz Francuzi są inni.Potrafiąokazać litość, będącą oznaką mądrości i szlachectwa. Nie inaczej odparł Arnaut. Zaprawdę Francuzi to ludzie szlachetni.I jeśli tym dwóm nic nie wiadomo o bracie Marcelu i przejściu, nie są nam jużdo niczego potrzebni.Powiadam zatem, dajcie im konie i jadła i odeślijcie w dro-gę.Zyskamy łaskawość waszego magistra Edwardusa.Przez was mu się polecami życzę, aby Bóg zezwolił wam bezpiecznie do niego dołączyć.Odejdzcie.Lady Claire skłoniła się nisko.Chris i Kate zrobili to samo.Zniady rycerz rozciął więzy Hughesa i wyprowadził ich z kościoła.Oboje bylitak zaskoczeni rozwojem wypadków, że niemal przez całą drogę powrotną nadrzekę milczeli.Chrisowi szumiało w głowie, nie mógł pozbierać myśli.Kate lekkopoklepywała się po policzku, jakby chciała się otrzezwić. Zawdzięczacie życie przebiegłej damie odezwał się w końcu ich prze-wodnik. Certes. mruknął Hughes.Rycerz uśmiechnął się ironicznie. Bóg patrzy na was łaskawym okiem dodał.Nie zabrzmiało to radośnie.* * *Sytuacja nad rzeką całkiem się zmieniła.Ludzie Arnauta zdobyli ufor-tyfikowany most, nad wieżą powiewała zielono-czarną chorągiew.Zbrojna jazdastrzegła dostępu do przeprawy na obu brzegach.Drogą w kierunku La Roque cią-gnął strumień ludzi i wozów z zapasami.Oprócz wyładowanych furmanek jecha-ły także powozy z trajkoczącymi kobietami i dokazującymi dziećmi oraz wielkieplatformy z gigantycznymi balami.Były to części rozmontowanych katapult do318miotania głazów i beczek z płonącą smołą za mury obronne zamku.Rycerz zarekwirował dla nich dwa konie, wychudzone chabety z grzywamiwytartymi od chomąta.Polecił im dosiąść ich na oklep, a sam poprowadził za wo-dze do punktu kontrolnego, gdzie kazał zbrojnym przepuścić uwolnionych z roz-kazu Arnauta.Uwagę Chrisa przyciągnął zgiełk pośrodku rzeki.Grupa żołnierzy brodziłapo kolana w wodzie.Przeprawiali olbrzymią żeliwną bombardę na zbitej z balilawecie.Patrzył z prawdziwą fascynacją.Do dwudziestego wieku nie zachowałosię ani jedno działo z tej epoki, nie ocalał nawet żaden opis.Było wiadomo, że w tym czasie istniała już artyleria.Na miejscu bitwy podPoitiers archeolodzy wykopywali kule wystrzeliwane z dział.Zdaniem history-ków należały one jeszcze do rzadkości i były używane głównie podczas ceremo-nii, do strzelania na wiwat.Chris, który patrzył, jak ludzie z ogromnym wysiłkiemprzenoszą bombardę przez rzekę i umieszczają na podstawionej platformie, niemiał żadnych wątpliwości, że nie wkładano by tyle energii w przetransportowaniekolosa o symbolicznym znaczeniu.Działo musiało być bardzo ciężkie, z pewno-ścią opózniało pochód całej armii, mającej zapewne rozkaz stanięcia pod muramiLa Roque jeszcze przed zmrokiem.Ale nie rozumiał powodu, dla którego nie można by go przewiezć już po roz-poczęciu oblężenia.Wysiłek wkładany w jego transport musiał oznaczać, że dzia-ło odegra zasadniczą rolę podczas szturmu.Jaką? W końcu mury obronne La Roque miały trzy metry grubości.%7ładnakula nie mogła ich przebić.Zniady rycerz pożegnał się z nimi, mówiąc: Niech Bóg ma was w swojej opiece. A was niech błogosławi i ześle wam pomyślność odparł Chris.Raimondo klepnął konie po zadach.Ruszyły stępa drogą wiodącą do La Ro-que.* * *W czasie jazdy Kate opowiedziała o odkryciu dokonanym w celi brata Marcelai sekretnym przejściu w Zielonej Kaplicy. Wiesz, gdzie jest ta kaplica? zapytał Chris. Tak.Jej ruiny były zaznaczone na mapie terenu badań.Stoi około kilometrana wschód od La Roque.Prowadzi do niej ścieżka przez las
[ Pobierz całość w formacie PDF ]