[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała akcja była bardziej niż podejrzana - bez precendensu, dziwaczna.Ludzie jednak połknęli przynętę i mieli nadzieję, a może nawet wierzyli, że wreszcie pojmali jarta.Może tak właśnie było.Jartowie chcieli zrezygnować z korzyści, jakie dawała im niewiedza przeciwnika, i wysłali prawdziwego jarta, który jak koń trojański, miał spowodować zagładę miasta.Jeśli jednak tak było, dlaczego zabijał poprzednich badaczy od razu? Dlaczego otworzył brzuch konia, zanim zapadła noc i mieszkańcy Troi zasnęli?Olmy zamknął oczy i starał się przypomnieć sobie ostatnie obrazy, jakie przesłał mu jego reprezentant.Były bardzo chaotyczne i trudno zrozumiałe.Wraz z nimi dotarł do niego żrący zastrzyk substancji korozyjnej.Wycofał się natychmiast z jej zasięgu i przesłał całą sekwencję do trzeciego implantu, gdzie natychmiast ją odizolował od reszty swej psychiki.Potem wyczyścił trzeci implant ze wszystkich danych.Jart już nie spał.Olmy czekał, aż jego reprezentant w drugim implancie dokona samoanalizy.Gdy nadeszła wiadomość, pierwszy ciąg znaków był poważnie uszkodzony.Reprezentant został zdemaskowany i zaatakowany.Jart walczył.Środki ostrożności omal nie okazały się niewystarczające.Ustawił kolejne barykady wokół odosobnionych implantów i przygotował kolejnego reprezentanta.Wysyłanie reprezentantów do nieznanego piekła było jak wysyłanie siebie - reprezentanci byli kopiami fragmentów własnej osobowości.Wewnątrz zaczęła się hormonalna burza; Olmy musiał zwalczać mdły, klaustrofobiczny lęk, który prawie opanował jego peryferyjne narządy.Nie minęły jeszcze dwie godziny od przesłania jarta do jego umysłu.Badanie nieuchronnie przerodzi się w starcie dwu inteligencji.Po wyczyszczeniu drugiego implantu i wysłaniu kolejnego reprezentanta Olmy czekał na wynik nowej serii testów.Mentalność jarta nie próbowała już dodawać bomb korozyjnych do danych ani niszczyć reprezentanta.Obaj znali swoje możliwości.Mimo ataku na pierwszego reprezentanta - Olmy był na taką ewentualność przygotowany - jart nie potrafił jeszcze uszkodzić podstawowego systemu implantów, w których był zmagazynowany.Olmy wierzył, że przeciwnik jeszcze go nie rozumiał, choć zapewne zorientował się, że sytuacja się zmieniła.Środki ochronne okazały się wystarczające.Zadowolony ze swoich osiągnięć postanowił opuścić podziemny pokój i prowadzić dalej badania w czwartej komorze.Ciasne pomieszczenie i zamknięcie między skalnymi zwałami kilometrowej grubości wywarły na nim przytłaczające wrażenie.Jednak nie był jeszcze gotów, by powrócić pomiędzy ludzi.Przed podjęciem takiego ryzyka trzeba było wykonać wiele testów.Jeśli jart się obudził, znaczyło to, że nadszedł odpowiedni czas, by skonfrontować go z jakimś większym fragmentem ludzkiej rzeczywistości.22.Gaia, AleksandreiaRita stalą wewnątrz skalnego garażu pośród członków królewskiej wyprawy.Trzymała obojczyk w obu rękach i, zamknąwszy oczy, koncentrowała się na wirującym globie.Kontynenty wirowały w jej umyśle, widziała dokładnie ich rzeźbę, choć wiele kształtów było dla niej zagadką.Niektóre fragmenty pojawiały się z niezwykłą wyrazistością, jakby dla podkreślenia swej wagi, inne były ledwie zarysowane lub tylko zaznaczone przerywanymi liniami.Obojczyk nie wyjawił znaczenia tych różnic.Niektóre kontynenty i oceany były zabarwione na żółto lub czerwono.Dostrzegła ujście Nilos w Kanopii, a potem jej wewnętrzny zmysł wzroku uchwycił bramę.Na powierzchni globu zaznaczona była czerwonym krzyżem, który płonął na tle barwnego krajobrazu i zielonych traw.Krzyż o rozchylonych ramionach miał prowadzić do bramy, której istnienie wydawało się nieprawdopodobne.Otworzyła oczy.- Wciąż jest tam, gdzie przedtem - powiedziała.Oresias stanął przy niej.Z wahaniem ujęła go za rękę i poprowadziła ją do obojczyka.- Proszę zamknąć oczy - poleciła.Gdy opuścił powieki poczuła, że obraz wirującego globu wlewa się do jego umysłu.Oresias najpierw zesztywniał, zaskoczony niespodziewanym zjawiskiem, potem jednak pozwolił sobie na odprężenie.Po kilku sekundach otworzył oczy.- Potwierdzam to - oświadczył.- Znamy nasz cel.Kleopatra siedziała na przenośnym tronie umieszczonym na kamiennej platformie.Wszyscy odwrócili się ku niej.Wstała i uniosła dłoń ku górze.- Krew wojowników Aleksandrosa Jednoczącego, Aleksandrosa Zdobywcy, płynie w moich żyłach - uśmiechnęła się w szczególny sposób, który Rita widziała wielokrotnie.- Choć, co prawda, jest rozcieńczona krwią perską i nordycką.Niektórzy będą nazywać to królewskim kaprysem, pokrętnym pragnieniem starej królowej.Lecz czyż nie czujecie doniosłości tego dnia? Wasze odkrycia, których dokonacie daleko poza krajem i z którymi powrócicie, mogą przywrócić Oikoumene dawną świetność, rozpocząć okres ładu i dobrobytu, zamiast upadku i walk.Może szukamy talizmanu, asyryjskiego penisa lub neitycznych zaklęć.A może jesteśmy głupcami? Wierzę, że to znajdziecie i żałuję, że nie mogę dzielić z wami trudów i niebezpieczeństw wyprawy.- Mówiła tak przekonująco, że nikt, jak się Ricie wydawało, nie wątpił w jej słowa.- Idźcie z bogami i duchami na przekór śmierci.Niech Apollo oświetla wam drogę.Kocham was, moje drogie dzieci, i zazdroszczę wam.Na pociągłej i ponurej twarzy Jamala Atty zalśniły łzy.Oresias zasalutował, unosząc dłoń z szeroko rozstawionymi palcami - było to pozdrowienie Aleksandrosa, stary znak przyjaźni.- Wrócimy, Moja Królowo - zawołał.- Wrócimy - zawtórowali mu pozostali członkowie wyprawy.Kleopatra skinęła głową i przyklękła przed nimi.Rita poczuła rękę Oresiasa na ramieniu.Poprowadził ją do napędzanego parą ambulansu, przystosowanego do przewozu ciężkich ładunków i otworzył drzwi kabiny dla kierowcy.Siedem takich ambulansów miało przewieźć ekwipunek wyprawy z pałacowego garażu do aerodromu na zachodniej pustyni, za starą nekropolią.- Może to warte większego zachodu - zamruczał pod nosem, lecz raczej jak przyjaciel, niż oskarżyciel.Jamal Atta wraz z wysokim czarnowłosym mężczyzną o czerstwej cerze wspięli się do ambulansu Rity i zajęli wyznaczone miejsca.Gdy pojazdy zaczęły toczyć się w kierunku wyjścia z garażu, doradca wojskowy przedstawił młodego człowieka.- Oto pani zaginiony didaskalos, jeśli dobrze pamiętam sytuację - powiedział Atta.- Właśnie powrócił z wygnania, na które wysłał go Kallimakhos.Demetriosie, oto pańska cierpliwa i nieustraszona studentka, Rita Berenika Vaskayza.Prosiła o pański udział w wyprawie.Demetrios zwrócił ku Ricie swą dobrotliwą twarz.W jego uśmiechu mieszała się nieśmiałość i pewność siebie, co zaniepokoiło Ritę.- To zaszczyt dla mnie powiedział.- Dla mnie również.Mam nadzieję.że udział w wyprawie nie był przyczyną wielkich kłopotów.W końcu ja jestem ich powodem.- Nieco irytacji, nic więcej - odparł Demetrios
[ Pobierz całość w formacie PDF ]