[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Będą, Davidzie. Zerknął na zegarek. Nie masz się czym martwić.Jeszcze przez kilka godzin nie będziemy mogli wrócić na poziom transmisyjny,więc chyba nie warto sobie psuć humoru. Ta sytuacja nie daje mi spokoju odparł Stern. Na pewno coś mogli-byśmy zrobić.Wysłać wiadomość, podjąć jakąś próbę nawiązania kontaktu.Gordon pokręcił głową. Nie możemy ani wysłać wiadomości, ani nawiązać kontaktu.To po prostuniewykonalne.W tej chwili są całkowicie od nas odcięci.Naprawdę nie da się nicdla nich zrobić.30.40.39Erickson przywarła plecami do ściany, jakby chciała się wtopić w mur z zim-nego kamienia.Wcisnęła się w najdalszy kąt otwartej celi.Wstrzymując oddech224czekała, aż strażnicy, którzy przyprowadzili Chrisa i Marka do lochu, miną jąw drodze powrotnej na górę.Zmiali się głośno, humor im dopisywał.Któryś po-wiedział: Sir Oliver był mocno rozsierdzony na tego przybysza z Hainault, któryz jego porucznika zrobił głupca. Ten drugi był jeszcze gorszy! Ledwo na koniu się trzymał, jednak Tete Noirskruszył na nim aż dwie kopie!Zarechotali głośno. Zaiste, zrobił z Tete Noira głupca.Za to lord Oliver każe im zapłacić głowąjeszcze przed nocą. Jeśli nie zwodzą mnie przeczucia, każe ich ściąć nawet przed wieczerzą. Nie, po wieczerzy.Wtedy przybędzie więcej gapiów.Znów się zaśmiali.Głosy stopniowo cichły, po chwili Kate ledwie je rozróżniała.Wreszcie zapa-dła cisza.Wytężyła słuch, pragnąc złowić kroki na schodach, ale te się opózniały.W końcu znów doleciały ją śmiechy.Zabrzmiały dziwnie głośno.Coś było nie w porządku.Nastawiła ucha.Strażnicy rozmawiali półgłosem na temat sir Guya i lady Cla-ire, nie potrafiła jednak wyłowić sensu.Rozróżniła jedynie słowa wielce udrę-czony przez naszą lady , po których ponownie rozległy się chichoty.Zmarszczyła brwi.Głosy strażników, mimo że ciche, wcale nie były stłumione.Niedobrze.Najwyrazniej wracali.Tylko dlaczego? zastanawiała się gorączkowo. Co się stało?Zerknęła na drzwi celi.Nagle dostrzegła własne ślady na kamiennej posadzce,prowadzące prosto do tych drzwi.Widocznie i ona przemoczyła buty na łące nad strumieniem.Wszyscy mielimokre bury, środkiem korytarza ciągnął się szeroki błotnisty trop.Ale jej siadysię wyróżniały, bo skręcały do tej właśnie celi.Strażnicy musieli je zauważyć.Do diabła! Kiedy kończy się turniej? Przed nocą. To, prawdę rzekłszy, już po wszystkim. Lord Oliver będzie chciał wcześniej wieczerzać, aby gotowić się na przy-bycie Arcykapłana.Kate nasłuchiwała uważnie, próbując rozróżnić głosy i na tej podstawie okre-ślić liczbę strażników.Usiłowała sobie przypomnieć, czy w lochu widziała ichtylko trzech, czy też więcej.Wtedy nie zwracała na nich zbytniej uwagi.Cholera! Gadają, że Arcykapłan prowadzi tysiąc zbrojnych.225Na posadzce przed drzwiami celi przesunął się cień.Chyba rozstawili się poobu stronach wejścia.Co robić?Wiedziała, iż nie może dać się schwytać.Była kobietą, pewnie w ogóle niemiała wstępu do lochu.W podziemiach strażnicy mogliby ją zgwałcić, u potemzamordować.Zaraz, przecież nie wiedzą, że weszła tu kobieta! Ciszę za drzwiami zmąciłodgłos ostrożnych kroków.Co oni zamierzali? Chyba jeden powinien wejść doceli, a reszta przyczai się za drzwiami, pewnie z naszykowaną bronią, mieczaminad głową.Nie mogła dłużej czekać.Nisko pochylona, skoczyła do wyjścia.Zderzyła się z wchodzącym strażnikiem.Trafiła go ramieniem w udo, ścina-jąc z nóg.Poleciał do tyłu i z głośnym jękiem runął na podłogę.Usłyszała okrzy-ki zdumienia.Opadły dwa miecze, ale przecięły tylko powietrze za jej plecamii z brzękiem uderzyły o posadzkę, krzesząc skry.Kate pognała korytarzem. Niewiasta! Niewiasta!Strażnicy rzucili się w pościg.Biegła spiralnymi schodami, przeskakując po kilka stopni naraz, gnana brzę-kiem oręża biegnących za nią strażników.Wypadła do sieni i bez namysłu skręciłado głównego holu.Nie było tu nikogo.Na stołach szykowanych do wieczerzy stała już zastawa.Kate pobiegła w głąb sali, gorączkowo rozglądając się za jakąś kryjówki!.Zagobelinem? Nie, przylega do ściany.Pod stołem? Tam na pewno zajrzą.No więcgdzie? Gdzie?! Zwróciła uwagę, że płomienie w palenisku strzelają wysoko.Czynie tam znajdował się wylot tajemnego korytarza wychodzącego z holu? A owoprzejście było tu czy na zamku La Roque? Nie pamiętała.Trzeba było bardziej przykładać się do swoich zadań! Martwiła się wyłącznieo to, by zdobyć dobrą ocenę i uzyskać przedłużenie stypendium! Powinna byławkładać więcej serca w swoją pracę!Usłyszała łomot butów na schodach.Nie było już czasu.Skoczyła w kierunkupaleniska i przykucnęła za kolistą drewnianą tarczą wielkiej osłony z kutego że-laza.W plecy uderzyło ją ciepło bijące od ognia, przyjemnie rozlało się po całymciele.Strażnicy wpadli do holu, z głośnymi okrzykami rozbiegli się po całej sali.Kate skuliła się jeszcze bardziej i wstrzymała oddech.* * *Docierał do niej głośny tupot, szuranie stołków, brzęk zastawy na stołach.226Nie mogła jednak rozróżnić głosów ludzi, zlewały się z trzaskami i hukiem ogniaw palenisku.Nagle coś upadło na posadzkę coś dużego i ciężkiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]