[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie zgodzę się na takie ryzyko. Sprawa nie jest prosta. Owszem, jest! Nie możemy ponosić ryzyka.Już lepiej, żeby w ogóle niewrócili, niż mieliby się pojawić z poważnymi uszkodzeniami. Ale. Co? Jeśli Gordon zrobił symulację, to czemu jeszcze nie wyłączył urzą-dzeń? Twierdzi, że wyniki obliczeń są niepewne.Nie mógł wprowadzić wszyst-kich danych wejściowych i uważa, że tranzyt dokona się bez przeszkód. Nie możemy ryzykować. Doniger pokręcił głową. Nie wolno dopu-ścić do ich powrotu bez pełnego ekranowania.Koniec, kropka.Kramer przygryzła wargi. Bob, moim zdaniem. Czyżbyś już zapomniała? Niedawno sama sprzeciwiałaś się wyprawie Ster-na z powodu ryzyka wystąpienia błędów transkrypcyjnych.A teraz chcesz, żebycała grupa wróciła do sekcji pozbawionej ekranów ochronnych? Nic z tego, Dia-ne. W porządku mruknęła z ociąganiem. Pójdę i porozmawiam. Z nikim nie musisz rozmawiać.Klamka zapadła.Odłącz zasilanie, jeśliokaże się to konieczne, tylko nie pozwól tym ludziom wrócić.Doskonale wiesz,że mam rację.* * * Co powiedział?! rzucił gniewnie Gordon w sekcji kontrolnej. Nie możemy im pozwolić na powrót, pod żadnym pozorem.Postawił spra-wę jasno. Przecież muszą jakoś wrócić odezwał się Stern. Nie macie prawaodciąć im drogi powrotu. Owszem, mamy ucięła Kramer tonem nie znoszącym sprzeciwu. Ale. John zwróciła się do Gordona. Czy on widział Wellseya? Pokazywa-łeś mu? Kto to jest Wellsey? spytał David. Kot odparł Gordon.361 Wrócił pocięty wyjaśniła Kramer. Był jednym z pierwszych zwierzątdoświadczalnych, jakie wysłaliśmy, zanim jeszcze wyszło na jaw, że konieczne sąosłony wodne w sekcji tranzytowej.Wrócił naprawdę mocno pocięty. Jak to pocięty?Diane znów odwróciła się do Gordona. Nie powiedziałeś mu wszystkiego? Oczywiście, że powiedziałem rzucił ze złością i wytłumaczył: Po-cięty to znaczy z wieloma poważnymi błędami transkrypcyjnymi. Popatrzył naKramer. Ale stało się to przed laty, Diane, kiedy nawet z komputerami mieli-śmy jeszcze kłopoty. Lepiej mu go pokaż, może wtedy nie będzie nalegał, byśmy za wszelkącenę dopuścili do powrotu jego przyjaciół.Zresztą to i tak nie ma już znaczenia.Bob zadecydował, powiedział nie.Jeśli nie będzie pełnej ekranizacji, nie dopuści-my do powrotu, bez względu na okoliczności.Technik przy konsoli sterowania odwrócił się do nich. Mamy uskok pola!* * *Zebrali się wokół monitora.Na ekranie widać było rozmyty pik z kilkomarysującymi się wierzchołkami. Kiedy się tu zjawią? zapytał Stern. Sądząc po mocy sygnału, w przybliżeniu za godzinę. Ile osób wraca? odezwał się Gordon. Trudno jeszcze powiedzieć.Na pewno więcej niż jedna.Może nawet czteryczy pięć. Czyli wszyscy. Gordon odetchnął z ulgą. Widocznie odnalezli profe-sora i wracają w komplecie.Obaj popatrzyli znacząco na Kramer. Przykro mi rzuciła. Bez osłon nikt się tu nie pojawi.To nie podlegadyskusji.01.01.52Kate podniosła się powoli.Była w wąskiej przestrzeni, najwyżej dwume-trowej, między wysokimi kamiennymi ścianami.Jaskrawy blask płomieni padałz szerokiego przejścia po lewej.Naprzeciwko znajdowały się ciężkie kamiennedrzwi.W głębi korytarza były schody.Prowadziły stromo wzdłuż muru na nie-wielki podest zawieszony dobre dziesięć metrów wyżej.Gdzie się znalazła?362Chris znowu uniósł klapę, wyjrzał przez szparę i wskazując blask płomieniwidoczny w przejściu, szepnął: Chyba już wiem, dlaczego nie mogliśmy znalezć początku tego korytarza. Dlaczego? Jesteśmy za paleniskiem. W wielkiej sali?Podeszła do otworu i wyjrzała ostrożnie.Zobaczyła tuż przed sobą ogień w gi-gantycznym palenisku.Przez płomienie dostrzegła rycerzy lorda Olivera siedzą-cych przy stole tyłem do niej, nie dalej niż pięć metrów. Masz rację szepnęła. Jesteśmy na tyłach wielkiej sali.Obejrzała się na Chrisa i przywołała go ruchem ręki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]