[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To stanowczo za mało.Ileż tu mogło byćnajrozmaitszych kombinacji.Któż może zaręczyć, że handlarznarkotykami nie naprowadził agentów Interpolu na fałszywyślad.Tak czy inaczej trzeba zacząć działać.Wstał z tapczanu i szerokimi krokami zaczął się przechadzaćpo pokoju.Od czego zacząć? Nagle przystanął przy oknie istuknął się palcem w czoło.Olga.Oczywiście.%7łe też o niejzupełnie zapomniał.Przecież ona ma ciągłe kontakty zzagranicą i z zagranicznymi gośćmi, a poza tym to ślicznadziewczyna.Trzeba się z nią zaraz porozumieć.%7łwawopodbiegł do telefonu i nakręcił numer.Miał szczęście.Olgapodniosła słuchawkę.Ucieszyła się, posłyszawszy jego głos.Umówili się na ósmą w Niespodziance.W Downara wstąpiłnowy duch.Ogolił się, umył, włożył czystą koszulę, wyjął z szafyciemny garnitur.Grypa była już tylko odległymwspomnieniem.Za piętnaście ósma siedział w Niespodziance.Zamówił kawę i paląc papierosa, pogrążył się w rozmyślaniach.Olga.Jak ten czas leci.Poznał ją w zeszłym roku na jesieni.Oprowadzała po Warszawie jakąś wycieczkę cudzoziemców.Zdaje się, że byli to Włosi czy Francuzi.Któregoś z tychzagranicznych gości okradziono, a że on przypadkowo znalazłsię wtedy w hallu w Bristolu, więc włączył się do tej sprawy.Prawdę mówiąc, nie było to konieczne, ale Olga bardzo mu sięspodobała.Po prostu skorzystał z okazji, żeby ją poznać.Potemprzez pewien czas spotykali się dość często, zaprzyjaznili się,przeszli nawet na ty , ale do większej zażyłości między niminigdy nie doszło.Olga niebawem wyjechała z wycieczką zagranicę, a on dostał nową sprawę, nad którą trzeba byłosolidnie popracować.Po powrocie Olgi spotkali się jeszcze paręrazy, a następnie znowu on wyjechał na Zląsk i tak to wszystkojakoś się rozchwiało.Przyszła dziesięć po ósmej.Wyglądała bardzo elegancko.Popielaty, zagraniczny miś, ciemnowiśniowa apaszka i czarnepantofelki na szpilkach.Przywitała się z nim jak ze starym,dobrym znajomym, usiadła i natychmiast wyjęła z torbypapierosy.Od razu zauważył, że jest dziwnie zgaszona,zdenerwowana.- Wydaje mi się, że jesteś jakaś nie w sosie - powiedział.Potrząsnęła głową.- Nie, nie, nic mi nie jest.Złudzenie.Co się z tobą działoprzez cały ten czas?Downar zaczął opowiadać o swoich przeżyciach z ostatnichmiesięcy, ale już po kilku pierwszych zdaniach spostrzegł, żeOlga wcale go nie słucha.Patrzała gdzieś w przestrzeń ponadjego ramieniem.Delikatnie dotknął jej dłoni.- Co ci jest? O czym tak myślisz?- Nic, nic.Słucham cię, słucham.- Przecież widzę, że myślisz o czym innym.W jej oczachzaszkliły się łzy.- Ciężko jest czasem żyć - szepnęła i odwróciła głowę.Był zaskoczony.Nigdy jej nie widział w takim minorowymnastroju.Kiedy się spotykali, zawsze była wesoła, dowcipna,roześmiana, pełna temperamentu.- Ale co się właściwie stało? Masz jakieś przykrości?Zaczęła nerwowo mieszać kawę, wylewając zawartośćfiliżanki na spodeczek.- Właściwie nie powinnam się była dzisiaj z tobą spotykać.- Powiedzże wreszcie, o co chodzi - nalegał Downar.- Możemogę ci w czymś pomóc?- Nikt mi pomóc nie może.Słowa te zabrzmiały nieco teatralnie.Spojrzał na niąpodejrzliwie. Zgrywa się czy co u diabła? - pomyślał.Niewydawało mu się jednak, żeby to była poza.Olga naprawdęwyglądała na bardzo przygnębioną.Powiedział:- Nie chcę cię namawiać do zwierzeń i nie mam zamiaruwtrącać się w twoje prywatne sprawy, ale jeżeli mógłbym cibyć w czymś pomocnym, to jestem do twojej dyspozycji.Spojrzała na niego z wdzięcznością.- Dziękuję ci.Jesteś bardzo dobry.Poruszył sięniecierpliwie.- Zostawmy w spokoju moją dobroć i pomówmy raczej otwoich kłopotach.Zachorował ktoś? Jakiś tragicznywypadek?Zgasiła papierosa i spojrzała mu w oczy.- Bardzo trudno mi mówić z tobą o tych sprawach, aleokazujesz mi tyle serca, że doprawdy.Widzisz.chodzi omojego brata.- Nigdy mi nie wspominałaś, że masz brata.- Wolałam ci o nim nie mówić.- Starszy od ciebie?- Dużo starszy.Przeszło piętnaście lat.Opiekował się mną.Rodzice zginęli zaraz na początku wojny.Bardzo go kocham idlatego tak mi straszliwie ciężko.- Chory?- Nie.To znaczy.właściwie to można nazwać chorobą.- Pije?- Gorzej.Narkotyzuje się.Downar drgnął.Czyżby zupełnie przypadkowo wpadł od razuna trop?- To rzeczywiście bardzo przykra sprawa - powiedziałwspółczująco.- Czym on się zajmuje? Ma jakiś zawód.- Był kiedyś bardzo zdolnym chirurgiem.Doskonale sięzapowiadał.A teraz.- Przeciągnęła ręką po czole.- Teraz jest posługaczem w szpitalu.Trzymają go z łaski.Ciągle mam z nim jakieś przykrości.Po prostu kradnie, żebyzdobyć pieniądze na morfinę.Nieraz już musiałam za niegopłacić, żeby zatuszować sprawę.Teraz znowu.Dzwonili domnie sąsiedzi, że pobił tam kogoś, zabrał mu pieniądze.- Wzywali milicję?- Tak, ale na razie zostawili go w spokoju.Muszę tam doniego pojechać.- Gdzie on mieszka?- Na Woronicza, w tych nowych blokach.W zeszłym rokuwystarałam mu się o kawalerkę.- Naprawdę szczerzę ci współczuję - powiedział Downar.- To są bardzo ciężkie i przykre sprawy.Jeżeli chcesz,pojadę z tobą.Może będzie ci razniej.Pogadam ewentualniew komisariacie.Trzeba będzie coś pomyśleć.Należało by sięzastanowić nad tym, czyby go nie oddać do jakiegoś zakładu.No więc, co? Chcesz, żebym z tobą pojechał?Uścisnęła go mocno za rękę.- Bardzo chcę.Dziękuję ci.Downar zapłacił za kawę i odebrał płaszcz w szatni.Wyszli.Przy placu Zbawiciela zaczekali na osiemnastkę.Rakowiecka,Belgijska, Odyńca, Malczewskiego.Tramwaj powoli pustoszał.Woronicza nie należy do najlepiej oświetlonych ulic.Szli wkierunku szarych bloków, omijając starannie wielkie kałuże.- Jest w domu - powiedziała Olga.- Zwieci się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]