X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Margrabiemu podobała się w Julianie jego wytrwała praca, jego milczenie, inteligencja; stopniowozaczął mu powierzać wszystkie trudniejsze sprawy.W chwilach gdy jego górne ambicje zostawiały munieco wytchnienia, margrabia kierował interesami wcale roztropnie.Mogąc dzięki swej pozycji miećwczesne wiadomości, grał szczęśliwie na giełdzie.Skupował domy, lasy, ale łatwo wpadał w irytację.Rozdawał setki ludwików, a pieniał się o setki franków.Ludzie bogaci i ambitni szukają w interesachzabawy, nie rezultatów.Margrabia potrzebował szefa sztabu, który by zaprowadził w jego finansachjasny i łatwy do ogarnięcia porządek.Pani de la Mole, mimo że tak obojętna z natury, żartowała niekiedy z Juliana.Nieobliczalnośćuczuciowych natur jest czymś wielce antypatycznym dla wielkich dam: jest to przeciwny biegun konwenansu.Parę razy margrabia ujął się za swym sekretarzem: jeśli jest śmieszny w salonie (mówił),wynagradza to w kancelarii.Julianowi zdawało się znowu, że pochwycił tajemnicę margrabiny;objawiała żywe zainteresowanie wszystkim, ilekroć oznajmiono barona de la Joumate.Był to człowiekniezmiernie chłodny, o niewzruszonej fizjonomii.Był wysoki, szczupły, brzydki, dobrze ubrany,przesiadywał wciąż na dworze i na ogół nie mówił nic o niczym.Taki był jego sposób myślenia.Pani dela Mole byłaby, po raz pierwszy w życiu, niezmiernie szczęśliwa, gdyby mogła zań wydać córkę.XXXVI.SPOS�B WYMAWIANIAJeżeli można wybaczyć zadowoleniez siebie, to jedynie w młodości, wówczasbowiem jest ono przesadą rzeczy miłej.Musi iść w parze z miłością, weselem, beztroską.Ale zadowolenie z siebie z powagą!Z miną uroczystą i zarozumiałą!Ten ostatni szczebel śmieszności miał byćprzywilejem XIX wieku.I tacy ludziechcą spętać hydrę rewolucji!J o h a n i s b e r g, p a m f l e tJak na świeżego przybysza, który w dodatku przez dumę nigdy o nic nie pytał, Julian nie popełnił zbytwielu niezręczności.Jednego dnia, kiedy zaskoczony ulewnym deszczem schronił się do kawiarni, jakiśwysoki mężczyzna w grubym surducie, uderzony jego chmurnym spojrzeniem, zmierzył go oczami,zupełnie tak jak niegdyś w Besan�on kochanek Amandy.Julian zbyt często wyrzucał sobie, że puścił bezkarnie ową pierwszą zniewagę; nie ścierpiał tegospojrzenia.Zażądał wyjaśnień.Obcy obrzucił go z miejsca gradem obelg; goście otoczyli ich,przechodnie stawali pod drzwiami.Przez prowincjonalną ostrożność Julian miał przy sobie parę małychpistoletów; ściskał je w kieszeni konwulsyjnym ruchem.Mimo to zapanował nad sobą, powtarzałjedynie: - P r o s z ę o p a ń s k i a d r e s; g a r d z ę p a n e m.Wytrwałość, z jaką uczepił się tych kilku słów, ściągnęła w końcu uwagę tłumu.Oczywiście! Niechżetamten, który tak rozpuścił gębę, da mu swój adres.Mężczyzna w surducie, słysząc uwagi w tymduchu, rzucił w nos Julianowi kilka biletów wizytowych.Szczęściem żaden nie trafił go w twarz;zdecydowany był zrobić użytek z broni, jeśli go tamten tknie.Wreszcie napastnik odszedł; od czasu doczasu odwracał się jeszcze, grożąc pięścią i ziejąc obelgami.Julian był zlany potem.- Zatem jest w mocy lada wyrzutka wzruszyć mnie w ten sposób! - powtarzał z wściekłością.- W jaki sposób zdławić tę upokarzającą wrażliwość?Skąd wziąć świadków? Nie miał przyjaciela.Miał sporo znajomych, ale wszyscy regularnie po kilkutygodniach odsuwali się od niego.- Nie umiem żyć z ludzmi i oto strasznie jestem ukarany - pomyślał.Wreszcie przyszło mu do głowyodszukać eks-porucznika 96 pułku nazwiskiem Lieven, biedaczynę, z którym fechtował się często.- Służę panu - rzekł Lieven - ale pod jednym warunkiem: jeżeli nie zranisz przeciwnika, będziesz sięzaraz na miejscu bił ze mną.- Zgoda - rzekł Julian uszczęśliwiony i udali się szukać pana M.C.Beauvoisis, podług adresuwskazanego na bilecie, kędyś w dzielnicy Saint-Germain.Była siódma rano.Dopiero kazawszy się oznajmić Julian wpadł na myśl, że mógłby to być ów młodykrewniak pani de Renal, zatrudniony niegdyś przy ambasadzie w Rzymie lub Neapolu, który dał listpolecający śpiewakowi Geronimo.Julian oddał rosłemu lokajowi bilet rzucony mu w twarz poprzedniego dnia oraz własny.Wytrzymanogo, wraz ze świadkiem, dobre trzy kwadranse; wreszcie wprowadzono ich do wykwintnego apartamentu.Zastali tam młodego człowieka strojnego jak laleczka; rysy jego miały klasyczną ibezmyślną doskonałość greckich piękności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.