[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Veillut nigdy nie rozmawiał ze swoim szoferem, dlatego ten nie mógł mu nawet powiedzieć, że kierownik garażu niesłusznie go ochrzanił za przekroczenie kilometrów przed kolejnym przeglądem technicznym.Klaudyna odezwała się dopiero teraz.– To dziwne, ale jego śmierć nie sprawiła mi żadnej satysfakcji.Myślałam, że aresztowanie mordercy Bernarda bardzo mnie podniesie na duchu.Zapłaciłem za trzy obiady.Kiedy się już żegnaliśmy przed restauracyjką, udało mi się szepnąć do Klaudyny.– Może zjemy dziś razem kolację? Wyjeżdżam dopiero jutro rano.Wskazała nieznacznym ruchem głowy Lardenne’a i spytała przyciszonym głosem.– Ze starszym sierżantem?– Nie, Lardenne woli towarzystwo aparatów elektronicznych.Oczekuje właśnie z niecierpliwością na ukazanie się w restauracjach video-talerzy!– W takim razie, zgoda.Niech pan wpadnie po mnie do domu o ósmej.Pamięta pan adres?Czy gliniarzowi mojej klasy mogła wylecieć z pamięci informacja o tak kapitalnym znaczeniu?!Rozdział XITego samego wieczoru, wkrótce po godzinie siedemnastej Piotr Cazes został postawiony w stan oskarżenia.Panowało powszechne przekonanie, że nie dożyje do procesu.Świetna okazja do zatuszowania skandalu.Pojechałem po Klaudynę Chenet.Otworzyła mi drzwi, ale nie zdążyłem nawet rzucić okiem na pokój, do którego wszedłem.Przywarła do mnie oplatając mi szyję ramionami.Moje dłonie przesunęły się w dół po jej plecach.Pocałowałem ją, zamykając oczy i zatrzaskując jednocześnie prawą nogą drzwi na korytarz.Uwolniła się w milczeniu z uścisku i usiadła na brzegu łóżka.Patrzyłem na nią bojąc się nawet poruszyć.Łzy spływały jej po policzkach.– Dlaczego płaczesz? Już po wszystkim, przestań się zadręczać.– Ja się nie zadręczam.Wstydzę się, że po tym wszystkim co się stało, mogę się czuć szczęśliwa.Nie wyobrażasz sobie jak bardzo się czułam samotna i opuszczona.Od tamtego dnia.Tak pragnęłam czyjejś obecności, stałego kontaktu.Zwłaszcza z tobą.Może to nieszlachetne, ale ja naprawdę nie chcę uciec w nieszczęście jak matka Bernarda.Uśmiechnęła się i znów zarzuciła mi ręce na szyję.– Koniec i kropka, już nie płaczę.Patrz, kupiłam trochę owoców, truskawki i brzoskwinie.Co ty na to?Usiadłem na posłaniu i wziąłem ją w ramiona.– Ja też chciałem być przy tobie.Od pierwszego wejrzenia.– Słuchaj, ani razu więcej cię o to nie zapytam, słowo honoru.Ale wytłumacz mi, Dlaczego ten starszy pan tak nienawidził Bernarda.I jego ojca.Ja muszę wiedzieć dlaczego! To tajemnica?– Skądże znowu.Dziennikarze we wszystkich paryskich redakcjach wałkują dziś w pocie czoła ten temat.Andre Veillut nic miał nic przeciwko rodzinie Thiraud.Bernarda widział jeden jedyny raz w życiu.Sądzę, że Rogera Thiraud nie znał nawet z widzenia.– A więc niebezpieczny szaleniec?– Nie, normalny urzędnik.Zaczął się piąć po szczeblach kariery administracyjnej w 1938 roku w Tuluzie.Skończył właśnie 20 lat i z plikiem rozmaitych świadectw i dyplomów w kieszeni ruszył na podbój prefektury.W niespełna rok później był już zastępcą sekretarza generalnego, powierzono mu Wydział Pomocy Społecznej, a ściśle biorąc opiekę nad rodzinami cierpiącymi niedostatek.W 1940 roku jego kompetencje rozszerzono o „Świadczenia dla Uciekinierów” i o „Sprawy Żydowskie”.Jako gorliwy urzędnik Veillut wykonywał instrukcje rządu w Vichy.Z dużym nakładem pracy zorganizował przewiezienie Żydów do obozu zbiorczego w Drancy.Nie robił tego z przekonań politycznych, nie był też antysemitą, przestrzegał jedynie przepisów i wykonywał rozkazy swoich zwierzchników.Dzisiaj setki ponurych ciemniaków, dyrektorów i naczelników rozmaitych wydziałów decydują, na przykład, jakie gatunki pomidorów lub brzoskwiń należy zniszczyć z powodu klęski urodzaju.Dla nich tysiące ton owoców polanych mazutem, a następnie spalonych, są wyłącznie liczbami w wykazie sporządzonym przez komputer.W latach 1942-1943 Veillut wykonywał identyczną pracę, zaopatrywał w surowiec hitlerowską machinę śmierci, likwidował tysiące istnień ludzkich, a przy okazji usuwał także nadwyżki pozostałe na składzie.Lecussan współpracował z nim jako kierownik sekretariatu.Tworzyli niebywale zgrany i groźny zespół: region, który im podlegał, zajął wkrótce pierwsze miejsce we Francji pod względem deportowanych dzieci żydowskich.W innych prefekturach ludzie starali się pokrzyżować plany najeźdźców, wyprowadzić w pole zbirów z gestapo.W Tuluzie Veillut uprzedzał każde ich życzenie.W trosce o jak najlepsze wskaźniki produkcji! Nigdy by nie doszło do takiej masakry, gdyby hitlerowcy nie mieli do pomocy tylu francuskich wspólników.Nie zawahali się przed deportacją maleństw w wieku poniżej 2 lat, czego nie przewidywały nawet Petainowskie ustawy.– Ale ojciec Bernarda był wtedy małym dzieckiem, nie mógł mieć z tym nic wspólnego.– Roger Thiraud urodził się w Drancy – oto wystarczająca więź z tamtą epoką! Od tego się wszystko zaczęło.W wolnych chwilach pracował nad monografią rodzinnego miasta.Przypominasz sobie tę monografię, po którą niegdyś do ciebie wstąpiłem? Drancy dało co prawda ojczyźnie pioniera mechanizacji rolnictwa, Crette de Palulela, ale poza tym nie odznaczyło się niczym szczególnym.Ponurą sławę zdobyło dopiero po utworzeniu tam obozu koncentracyjnego.Ojciec Bernarda poświęcił temu obozowi przejściowemu długi rozdział, podobnie jak projektowi „Cite de la Muette”, miasta przyszłości.Przejrzał setki prac z dziedziny architektury, tomy statystyk i wykazów imiennych.Pewnego dnia zwrócił uwagę na wyjątkowo dużą liczbę dzieci przywiezionych do obozu w Drancy z regionu tuluskiego.Jako sumienny historyk postanowił zbadać przyczynę tej dysproporcji.Może w Tuluzie istniała bardzo liczna żydowska gmina wyznaniowa, albo zorganizowano tam obejmujący kilka regionów punkt zbiorczy.Roger Thiraud pojechał do Tuluzy, gdzie udał się najpierw do Archiwum Miejskiego, potem zaś do prefektury [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl