[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może zostać tak długo, jak tylko chce.Ale skorozajmuje się Bandytą, to nie może tego robić za darmo.Ona gdzieś pracuje? Nie. W szufladzie pod telewizorem leżą pieniądze.Daj jej, proszę, tyle, ile uważaszza stosowne. Dobrze, ale nie wiem, czy wezmie. Twoja głowa w tym, żeby wzięła.I jeszcze jedno, poproś Iwonę, aby jutro do mnieprzyszła.*Czego on ode mnie chce? Iwona Bendorf nie mogła znalezć odpowiedzi na to pytanie.Z emocji nie mogła spać prawie całą noc, po tym, jak się dowiedziała, że Andrzej chciałby z niąporozmawiać.Od tamtego dnia, gdy przyjęła go w wałkach, ani razu się nie widzieli.Na OIOMteż nie mogła wejść, choć bardzo chciała.Tak samo jak córka przeżywała jego zawał.StanAndrzeja obchodził ją dużo bardziej niż niedawna propozycja Stefana, który poprosił, żebyza niego wyszła.Już prawie była gotowa się zgodzić, ale znów odżyły w niej głupie nadzieje, żemoże teraz, po zawale, Andrzej będzie jej potrzebował.Przynajmniej jakiejś pomocy w domuczy zakupach.No bo w takim razie po co by chciał, żeby do niego przyszła, zastanawiała sięnieprzerwanie.Trzy razy zmieniała sukienkę, aby wyglądać jak najlepiej, po tamtej wałkowej wpadce.Zdjęła z siebie zieloną, bo miała w niej oponkę na brzuchu.Przymierzyła czarną.Nie, przecież tonie pogrzeb, uznała i rzuciła kieckę na fotel.Może ta szara? Zdjęła z wieszaka trzecią, do kolan,lekko rozkloszowaną na dole.Była w sam raz.Wcześniej podekscytowana Iwona wzięła długąpachnącą kąpiel, by zmyć z siebie wciąż wyczuwalny jej zdaniem, zapach stadniny.Kupił Mai konia, uśmiechnęła się blado.Tak, zawsze miał gest, to trzeba przyznać,mówiła sama do siebie.Przelała do słoika świeżo ugotowany rosół, taki, jak gotowała mu dawnotemu.Z przypalaną cebulą, lubczykiem i na mięsie z kury, cudem zdobytym na bazarku.Nawetkluski sama zagniotła, aby choć tak pokazać, że wciąż jest dla niej ważny, pomimo wszystko.Pomimo trzydziestu lat zapomnienia.Może choć teraz zacznie mnie dostrzegać, myślałaz nieśmiałą nadzieją, oglądając się w lustrze przed wyjściem.Młodość miała już za sobą, ale zrobiona , mogła jeszcze uchodzić za atrakcyjną.Włożyła sandały na platformie, zabrała siatkęz rosołem i z lekkością młodej dziewczyny pomknęła do szpitala.Pogoda jej nie sprzyjała.Mocny wiatr siekł drobnym deszczem.Ułożone idealnie włosyIwony zaczęły opadać, a tusz rozmazywał się na oczach.Z Narutowicza na %7łołnierską,do szpitala, zdołałaby przebiec przez park w ciągu kwadransa, ale nie mogła przecież wyglądaćjak zmokła kura.Zadzwoniła po taksówkę. Podobno chciałeś mnie widzieć. Lekkim krokiem weszła do sali Andrzeja.Wcześniejw szpitalnej łazience jako tako doprowadziła się do porządku.Za dużo tych perfum, zganiła sięw myślach, gdy mocny zapach wypełnił duszny pokoik.Andrzej niemal siedział na uniesionym łóżku, czytając gazetę; głowę miał zwróconąw stronę okna.Nawet w piżamie wyglądał dobrze.Tak dobrze, że Iwonę zakłuło w sercu.Byłod niej rok młodszy, ale nawet po zawale mógł sobie śmiało odjąć jeszcze z pięć lat. Jak się czujesz? Bywało lepiej. Odwrócił się do niej, ale z jego obojętnej twarzy niczego nie mogławyczytać. Dziękuję, że przyszłaś.Usiądz, proszę. Wskazał taboret. Musimy porozmawiać. Przyniosłam ci rosół. Iwona wyjęła słoik z siatki. Taki, jak lubiłeś. Nie musiałaś, ale to miłe, a teraz słuchaj. Odłożył gazetę na parapet i usiadłwygodniej.Przez chwilę bez słowa przypatrywał się byłej żonie, nim zaczął mówić.Poprosiłem cię, żebyś przyszła, ponieważ jesteś mi coś winna.Dlatego teraz zrobisz wszystko, copowiem, i tak, jak powiem.Przejdę od razu do konkretów i proszę cię, żadnych łez dodałkategorycznie. Przede wszystkim z grobu twojej siostry ma zniknąć tabliczka, ta druga.Wiesz,którą mam na myśli.Nie będę teraz wnikał, czyj to był pomysł, aby ją tam umieścić, ale moja&nasza poprawił się po chwili wahania córka nie może jej zobaczyć.Potem zamówiszu kamieniarza inną tabliczkę.Z takim napisem. Andrzej wyjął z szufladki kartkę i podał jąIwonie. Dokładnie takim.I ma to zrobić od ręki.Zorientujesz się też, czy polskie prawodopuszcza otworzenie grobu po trzydziestu latach.Pózniej pójdziesz do mojego banku&Mówił dalej, a Iwona patrzyła na niego oszołomiona.Każde jego słowo raniło ją jakcierń.Nie po to tu przyszła! Nie to chciała usłyszeć! Próbowała mu przerwać, ale nie pozwolił jejnawet otworzyć ust.Nie mogła dłużej słuchać, jak ze spokojem wydaje jej kolejne polecenia.Wiedziała, że Andrzej nie udaje.Podeszła do okna i przyłożyła czoło do szyby.Na dworzezagrzmiało i lunął deszcz.Nawet niebo płakało nad tym, co mówił do jej pleców.Na konieczapytał, czy wszystko zapamiętała.Skinęła głową.Wymógł jeszcze na niej, by zachowałatajemnicę, nim przyjdzie czas, a potem ją pożegnał. Iwona wyszła ze szpitala jak ogłuszona.Na ołowianym niebie pojawiła się tęcza.Spojrzała na kolorowy łuk i nigdy wcześniej nie wydał jej się tak przerażająco ponury jak dziś.Jego już nie ma, nie ma, powtarzała, idąc w dół %7łołnierską.Ktoś ją potrącił, ktoś przepłoszyłrowerowym dzwonkiem, ktoś zatrąbił, gdy pogrążona w ołowianych myślach za wcześnie weszłana pasy.Nie dam rady, nie dam rady; ta myśl towarzyszyła jej w drodze do córki.A jednakmuszę.Obiecałam mu, że będę chronić przede wszystkim Annę.Dlatego zanim weszła na drugiepiętro, przypudrowała twarz, aby zatuszować smugi łez na policzkach, wzięła parę głębszychoddechów i jak gdyby nic nacisnęła dzwonek w drzwiach. Baba opa. Adaś wyciągnął rączki do powitania.Iwona ukryła twarz we włosachwnuka.Zyskała parę sekund, nim zobaczy ją córka.Kolejne sekundy zajęło uściskanie Mai. Babciu, dziś nie zabieram cię ze sobą do stadniny zakomunikowała dziewczyna,prawie gotowa do wyjścia. To jakaś kara dla babci? Anna wyjrzała z kuchni. Cześć, mamo. Nie, tylko wczoraj zsunęłam się trochę z Jenny i babcia tak krzyknęła ze strachu, żeinny koń się spłoszył.Będę pózniej, bo potem wpadnę do dziadka do szpitala.Pa. Machnęłaręką z korytarza i już jej nie było.Iwona od razu zauważyła zmianę wyrazu twarzy córki, ledwo zamknęły się drzwiza Mają.Anna spochmurniała, zgarbiła się i umilkła.Ożywiała się tylko wtedy, gdy Adaś czegośchciał.Iwona też starała się nadrabiać miną, ale nie wychodziło jej to zbyt dobrze.Sztucznaradość i udawana serdeczność nie mogły ukryć dziwnego napięcia ani matki, ani córki.Krzątałysię razem w kuchni przy obiedzie.Potem Iwona zajęła się sprzątaniem, a Anna rozwiesiła pranie,coś tam przy tym opowiadając synkowi, który nie odstępował jej na krok.Na zewnątrz trochę sięprzejaśniło i mogły wyjść na spacer z dzieckiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]