[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ktoś musiał to zrobić.Pomyślał o Rosemoncie, Tenzingu i Guengu i oczy zaszły mu mgłą.Kiedy ustąpiła, spojrzał na stojący na kominku zegar.- Muszę się zgłosić w pewnym miejscu niedaleko ambasady brytyjskiej - powiedział.- Czy to daleko stąd?- Nie.Jeśli pan chce, możemy pana zabrać.- Gavallan zerknął na McIvera.- Chodźmy już, Mac.może uda mi się złapać Talbota.Potem zdążymy jeszcze tu wrócić i porozmawiać z Azadeh i Noggerem, jeśli się pojawi.- Dobry pomysł.- Czy możemy już jechać? Przepraszam, ale boję się, że jeśli się nie pośpieszymy, znowu zmorzy mnie sen.Gavallan wstał i włożył ciepłe palto.- Pożyczę panu płaszcz i jakieś rękawiczki - powiedział Pettikin do Rossa.Zobaczył, że oczy kapitana pobiegły w głąb korytarza.- Chce pan, bym obudził Azadeh?- Nie.nie trzeba.Zajrzę tylko do środka.- Drugie drzwi z lewej.Patrzyli, jak zwinnie niczym kot idzie korytarzem, otwiera bezszelestnie drzwi, stoi przez kilka sekund w progu i zamyka je.Ross wziął karabin i dwa noże, swój i Guenga, a potem po krótkim wahaniu zostawił swój na kominku.- Gdybym nie wrócił - oświadczył - powiedzcie jej, że to prezent, prezent dla Erikkiego.Dla Erikkiego i dla niej.W PAŁACU CHANA, 17.20.Kalandar wioski Abu Mard klęczał przed chanem półżywy ze strachu.- Nie, nie, Wasza Wysokość, przysięgam, to mułła Mahmud kazał nam.- To nie był prawdziwy mułła, psi synu, wszyscy o tym wiedzą! Na Boga! Ty chciałeś ukamienować moją córkę?! - ryknął chan.Na twarz wystąpiły mu czerwone plamy i z trudem oddychał.- Ty podjąłeś taką decyzję? Ty zdecydowałeś, że ukamienujecie moją córkę?- To on, Wasza Wysokość - wyszeptał kalandar.- To mułła zdecydował, kiedy ją przesłuchał i przyznała się do cudzołóstwa z sabotażystą.- Ty psi synu! Współdziałałeś z tym fałszywym mułłą i po­magałeś mu.Kłamco! Ahmed powiedział mi, co zaszło.Abdollah oparł się o poduszki.Jeden ze strażników stał za nim, pozostali wraz z Ahmedem obok klęczącego kalandara.Najstarsza córka chana, Nadżoud, i jego młoda żona, Aisza, siedziały z boku, starając się ukryć przerażenie i bojąc się, że gniew Abdollaha zwróci się przeciwko nim.Przy drzwiach klęczał w przybrudzonym podróżnym ubraniu Hakim, brat Azadeh, który dopiero co przybył, został doprowadzony pod strażą przed oblicze ojca i z podobną jak on wściekłością wysłuchał opowieści Ahmeda o tym, co zdarzyło się w wiosce.- Ty psi synu! - wrzasnął ponownie chan, tocząc ślinę z ust.- Pozwoliłeś uciec temu psu, sabotażyście.pozwoliłeś mu porwać moją córkę.udzieliłeś pomocy sabotażyście, a po­tem ośmieliłeś się sądzić członka mojej.MOJEJ.rodziny! I gotów byłeś ukamienować ją bez mojej.MOJEJ.zgody?- To mułła.- powtórzył po raz setny kalandar.- Uciszcie go!Ahmed uderzył mocno wieśniaka w ucho, na chwilę go ogłuszając.- Powiedz jeszcze słowo, a utnę ci język - syknął, pod­nosząc go z powrotem na kolana.Chan próbował złapać oddech.- Aisza.daj mi.daj mi jedną z tych.tych tabletek.Aisza przysunęła się do niego na klęczkach, otworzyła butelecz­kę, włożyła tabletkę do ust męża, otarła je chusteczką, a chan wsunął ją zgodnie z zaleceniem lekarza pod język.Po chwili spazm minął, huczenie w uszach ucichło i sala przestała się kołysać.Nabiegłe krwią oczy ponownie spoczęły na starszym mężczyźnie, który trząsł się ze strachu, nie mogąc opanować łkania.- Ty psi synu! Więc ośmieliłeś się kąsać rękę swego pana.ty, twój rzeźnik i cała wioska.Ibrim - zwrócił się do jednego ze strażników.- Zabierz go do Abu Mard i ukamienuj.Każ ukamienować go wieśniakom.I utnij rzeźnikowi ręce.Ibrim z pomocą innego strażnika postawili na nogi i uciszyli kilkoma uderzeniami zawodzącego kalandara, po czym po­wlekli go do drzwi.- A potem spalcie wioskę! - odezwał się chrapliwym gło­sem Hakim i dwaj strażnicy zatrzymali się w progu.Chan zmrużył oczy i spojrzał na syna.- Tak, potem spalcie wioskę - oznajmił, nie spuszczając oczu z Hakima, który odwzajemnił odważnie jego spojrzenie.Drzwi zamknęły się i zapadła cisza, w której słychać było tylko ciężki oddech Abdollaha.- Nadżoud, Aisza, wyjdźcie - polecił.Nadżoud zawahała się.Nie chciała wychodzić, chciała usłyszeć wyrok wydany na Hakima.Radowało ją to, że Azadeh przyłapa­no na nierządzie i że teraz nie uniknie kary.To wspaniale, wspaniale.A razem z Azadeh zginą Hakim i Człowiek z Nożem.- Będę czekała na twoje wezwanie, Wasza Wysokość - powiedziała.- Możesz wracać do siebie.Aisza, ty zaczekaj w korytarzu.Obie kobiety wyszły.Ahmed zamknął za nimi drzwi, zado­wolony, że wszystko odbywa się zgodnie z planem.Dwaj inni strażnicy czekali w milczeniu.Chan uniósł się z trudem na posłaniu i dał im znak głową.- Zaczekajcie na zewnątrz.Ahmed, zostań.Kiedy wyszli i w wielkiej chłodnej sali zostały tylko trzy osoby, spojrzenie chana ponownie spoczęło na Hakimie.- Spalcie wioskę, powiedziałeś.Świetna myśl.Nie uspra­wiedliwia to jednak dopuszczenia się zdrady przez ciebie ani przez twoją siostrę.- Nic nie usprawiedliwia zdrady wobec własnego ojca, Wasza Wysokość, lecz ani Azadeh, ani ja nie zdradziliśmy cię i nie spiskowaliśmy przeciw tobie.- Kłamiesz! Słyszałeś, co mówił Ahmed.Przyznała się do cudzołóstwa z sabotażystą, sama się do tego przyznała.- Przyznała się do tego, że go kochała, Wasza Wysokość, że kochała go przed wielu laty.Przysięgła przed Bogiem, że nigdy nie popełniła cudzołóstwa ani nie zdradziła swojego męża.Nigdy! Co miała mówić córka chana, stojąc przed tymi psami i psimi synami i, co gorsza, przed mułłą Lewej Ręki? Czyż nie próbowała bronić twojego imienia przed tym bezbożnym motłochem?- Przekręcasz słowa? Usiłujesz ją chronić, choć stała się dziwką?Hakim zrobił się szary jak popiół.- Azadeh zakochała się, podobnie jak zakochała się moja matka.Jeśli jest dziwką, w takim razie ty zrobiłeś dziwkę z mojej matki!Krew napłynęła ponownie chanowi do twarzy.- Jak śmiesz mówić coś podobnego?- To prawda.Sypiałeś z nią, zanim wzięliście ślub.Kochała cię i ryzykując własne życie, wpuściła cię do swojej sypialni.Narażała się tak bardzo, bo cię kochała i dlatego, że ją o to błagałeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl