[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkie dostępne fotografie świadczyły, że Carrie była śliczną dziewczyną, leczniezbyt dobrze radziła sobie w szkole i nie miała żadnego zawodu, więc podobnie jakwiele ślicznych dziewcząt z rozbitych domów wybrała prostytucję jako sposób zarabia-nia na życie czy raczej prostytucja ją wybrała, bo sama Carrie właściwie nie miaławyboru.Skończyła dwadzieścia osiem lat i była kosztowną dziwką na telefon, kiedy jej krótkie246nieszczęśliwe życie dobiegło końca.Jeden z jej klientów chciał czegoś wyjątkowo spe-cjalnego, ona odmówiła i kłótnia szybko doprowadziła do rękoczynów.Carrie zginęłapięć tygodni wcześniej, zanim Dan ustalił miejsce jej pobytu, i od miesiąca leżała w gro-bie, kiedy ją odwiedził.Spóznił się dwanaście lat na spotkanie z bratem, co było smutne,lecz nie tak bolesne, jak głupie trzydzieści dni spóznienia na spotkanie z siostrą.Powtarzał w kółko, że byli sobie obcy.Nie mieli nic albo niewiele wspólnego ze sobą.Może nie chciałaby go znać, skoro był gliną, a ona prostytutką.Może sam nie chciałbypoznać kobiety, na jaką wyrosła jego siostra.Prawie na pewno w danych okoliczno-ściach spotkanie i ewentualny związek przyniosłyby wiele cierpienia i mało radości.Alemiał dopiero dwadzieścia dwa lata i zaczynał staż w policji, kiedy odnalazł grób siostry,a w tym wieku nie był jeszcze taki twardy jak teraz; płakał nad nią.Cholera, nawet teraz,po przeszło piętnastu latach policyjnej roboty, piętnastu latach oglądania ludzi zastrze-lonych, zadzganych, uduszonych i pobitych na śmierć, zahartowany przez codzienneobowiązki, nadal czasami opłakiwał ją i utraconego brata, kiedy w najciemniejszej go-dzinie bezsennej nocy rozpamiętywał przeszłość, która przepadła.Częściowo obwiniał się za śmierć Carrie.Czuł, że powinien jej szukać z większympoświęceniem, powinien ją znalezć na czas, żeby uratować.Lecz wiedział również, żenie ponosi żadnej winy.Nawet gdyby odszukał siostrę wcześniej, żadne gesty ani słowanie przekonałyby jej, żeby porzuciła profesję prostytutki; w żaden sposób nie mógł jejuchronić przed spotkaniem z tym zboczonym klientem.Wyrzuty sumienia dręczyły goniezasłużenie.Po prostu kolejny przykład jego kompleksu Atlasa: chciał dzwigać całyświat na własnych ramionach.Rozumiał siebie; potrafił nawet śmiać się z siebie i cza-sami mawiał, że skoro tak skwapliwie brał na siebie winę, powinien był urodzić się%7łydem.Ale zdolność wyśmiewania samego siebie bynajmniej nie umniejszała jego po-czucia odpowiedzialności.Toteż kiedy sen pozostawał irytująco niedostępny, Dan często wracał myślami doDelmara, Carrie i Cindy Lakey.W ciemności dumał nad ludzką skłonnością do mor-derstwa, obliczał, ile razy nie zdołał ocalić ludzkiego życia, i prędzej czy pózniej zaczy-nał rozważać koncepcję, że matka umarła przez niego, ponieważ komplikacje przy po-rodzie spowodowały jej śmierć.Szaleństwo.Lecz już sam temat przyprawiał go o lek-kie szaleństwo.Fakt śmierci.Fakt morderstwa.Fakt, że w głębi każdego mężczyzny i ko-biety kryje się popędliwy dzikus.Nigdy nie umiał pogodzić się z tymi niepodważal-nymi faktami.Uparcie wierzył, że życie jest cenne, a człowiek szlachetny albo przy-najmniej stworzony do szlachetności.Od Delmara przez Carrie do Cindy Lakey: zwy-kła nocna kolejność wspomnień.Zapuściwszy się tak daleko, często docierał aż na skrajotchłani irracjonalizmu, rozpaczy i poczucia winy, i czasami nie często, lecz czasami wstawał, zapalał światło i pił, dopóki nie upił się do nieprzytomności.Delmar, Carrie, Cindy Lakey.247Jeżeli nie zdoła uratować obu McCaffrey, dopisze ich nazwiska do tej listy i od-tąd procesja niechcianych wspomnień będzie dłuższa: Delmar, Carrie, Cindy Lakey.Melanie i Laura.Wtedy nie będzie mógł dłużej z tym żyć.Wiedział, że jest tylko samotnym glinia-rzem, zwykłym człowiekiem jak każdy inny, nie żadnym Atlasem czy rycerzem w lśnią-cej zbroi, lecz jakaś cząstka jego duszy chciała, żeby został tym rycerzem; i właśnie tacząstka naiwny marzyciel, szlachetny głupiec nadawała wartość życiu.Gdyby kie-dyś utracił tę cząstkę, nie dałby sobie rady
[ Pobierz całość w formacie PDF ]