[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziała:Na razie mam ochotę się trochę przespać.Wczorajszej nocy nie zmrużyłam oka, i w ogóle ostatnio kiepsko sypiałam.A po dzisiejszym przeżyciu.dosłownie padam z nóg.Jasne - mruknęła Liz.- Rozumiem.Nie będę cię trzymać godzinę przy telefonie.Odpocznij trochę.Zadzwoń do mnie jutro.Sporządzimy plany na lato.To ci dopiero będzie ubaw! Wspomnienia przyćmią wydarzenia ostatniego lata, które spędziłyśmy razem.Prawdę mówiąc mam już na oku paru facetów dla ciebie.Nie sądzę, abym właśnie teraz potrzebowała jakiegoś faceta - stwierdziła Amy.Och, z pewnością nie przez najbliższe dziesięć minut - przyznała Liz.-Ale kiedy już odetchniesz kilka tygodni, wróci ci humor i ochota na te rzeczy.Nie sądzę, Liz.A ja jestem pewna.Przecież, na miłość Boską, nie zmienisz się w zakonnicę.Od czasu do czasu potrzebujesz odrobiny tego starego, dobrego salami, maleńka.Pod tym względem jesteśmy podobne.Żadna z nas nie potrafi wytrzymać dłuższy czas bez faceta.Zobaczymy - powiedziała Amy.Tyle, że tym razem - dodała Liz - zrobisz dokładnie to, co ci mówiłam.Załatwisz sobie receptę na pigułki.Nie sądzę, aby naprawdę były mi potrzebne - zaprotestowała Amy.Ostatnim razem też tak myślałaś, słonko.Kilka minut później w swoim pokoju Amy uklękła przy łóżku i zaczęła się modlić.Jednak już po minucie czy dwóch przestała, bowiem po raz pierwszy w życiu odniosła wrażenie, że Bóg jej nie słucha.Zastanawiała się, czy jeszcze kiedykolwiek zechce jej wysłuchać.Zasypiając popłakała trochę w poduszkę.Nikt nie obudził jej ani na kolację, ani na mszę następnego dnia.Kiedy ponownie otworzyła oczy, była niedziela, jedenasta rano, a za oknem jej sypialni po czystym, lazurowym niebie jak wielkie okręty przepływały rozproszone białe chmury.Przespała całe osiemnaście godzin.O ile dobrze pamiętała, był to drugi raz, kiedy nie poszła na niedzielną poranną mszę.Drugi raz od wczesnego dzieciństwa.Pierwszy raz zdarzył się, kiedy miała dziesięć lat i leżała w szpitalu po operacji ślepej kiszki.Miano ją odesłać do domu w poniedziałek, a mama pokłóciła się z lekarzem i domagała się, aby wypuszczono Amy dzień wcześniej, by dziewczynka mogła zostać zabrana do kościoła.Doktor jednak stwierdził, że kościół nie jest najlepszym miejscem dla dziecka powracającego do zdrowia po operacji.Z ulgą przyjęła fakt, że mama nie zmusiła jej, aby dziś rano poszła do kościoła.Najwidoczniej uważała, że jej zepsuta córka nie należały już do Bożej owczarni.I być może miała rację.* * *Następnego dnia, w poniedziałek, dwudziestego szóstego maja dwaj malarze reklam i szyldów zaczęli pracować nad napisem na ogromnej tablicy ogłoszeniowej przy wjeździe na błonia, tuż za granicami miasta.Skończyli wczesnym popołudniem.UWAGA UWAGA UWAGAOD 30 CZERWCA DO 5 LIPCADOROCZNY FESTYN W ROYAL COUNTYPOKAZY WOLTYŻERKIPOPISY ZRĘCZNOŚCIOWEAUKCJE ZWIERZĄT DOMOWYCHTANIEC I ROZRYWKAATRAKCJE ZABAWY REWELACJEWIELKI LUNAPARK OBJAZDOWYBAM ZAPRASZACZĘŚĆ DRUGALUNAPARK PRZYBYWA.9W miesiąc po zabiegu, w ostatnim tygodniu czerwca Amy pracowała w „Dive" od poniedziałku do piątku, od dziewiątej do siedemnastej, i w soboty od południa do osiemnastej.W lokalu stale tłoczył się tłum opalonych, tryskających energią nastolatków.W sobotni wieczór o osiemnastej, kiedy Amy zbierała się już, aby pójść do domu, pojawiła się Liz Duncan, wyglądająca jak milion dolarów, w obcisłych czerwonych szortach, białym podkoszulku i bez biustonosza.Mam dziś wieczorem randkę z Richardem.Umówiliśmy się tu o wpół do siódmej.Dotrzymasz mi towarzystwa?Wątpię, abyś mogła się poczuć samotna - rzuciła Amy.- Gdybyś usiadła sama przy stoliku, w dwie minuty przysiedliby się do ciebie wszyscy faceci z tego lokalu.Liz badawczo przyjrzała się obecnym w „Dive" nastolatkom, po czym pokręciła głową.Nic z tego.Kiedy się już z kimś umówiłam, a potem z nim zerwałam, facet wie, że nie może liczyć na nic więcej i jakakolwiek próba odnowienia związku między nami mija się z celem.I co z tego?A to, że większość facetów w tym lokalu nie przysiadłaby się do mnie, bo zaliczyłam prawie wszystkich.Rany - jęknęła Amy.- To okropne.Ale prawdziwe - stwierdziła Liz.Jesteś zła.Dlatego chłopaki mnie lubią.No to jak, dotrzymasz mi towarzystwa, dopóki Richard się nie zjawi?- Jasne - odparła Amy.Podeszła do automatu i wzięła dwie cole, po czym wraz z Liz usiadły przy pierwszym stoliku od frontu, skąd mogły widzieć Main Street.Przed lokalem stał samochód Liz, żółta toyota celica.Rodzice podarowali go jej w nagrodę za ukończenie szkoły.- Chociaż bardzo się staram - zaczęła Amy - nie potrafię wyobrazić sobie ciebie i Richiego Atterbury'ego jako pary.- Czemu nie? Oboje byliśmy w szkole oryginałami - stwierdziła Liz.-On był klasowym geniuszem z ilorazem inteligencji sto osiemdziesiąt, a ja klasową kurwą mającą na liście zaliczonych stu osiemdziesięciu facetów.Nie rozumiem, dlaczego mówisz o sobie w ten sposób - powiedziała Amy.- Przecież, na miłość Boską, nie miałaś ich aż tylu.Nie myśl sobie, że ja się umartwiam czy coś w tym rodzaju.Ja się tym rozkoszuję - stwierdziła Liz.- Naprawdę.Uwielbiam to, czym jestem.To jedyny prawdziwy odlot.Richie zawsze był taki nieśmiały.Już nie jest - odparła Liz.Mrugnęła.- Wyobraź sobie, że musiałam wszystkiego go nauczyć.Był taki nieudolny, niezdarny i niewinny.Prawdziwe wyzwanie.Ale stanął na wysokości zadania i całkiem nieźle mu to wychodzi.To doprawdy bardzo podatny materiał.Łatwy do zdeprawowania.A ty go deprawujesz?Dokładnie.Czy to nie jest odrobinę melodramatyczne?Nie.Bo właśnie to robię.Sprowadzam na złą drogę Richiego Atterbury’ego, szkolnego geniusza.Elizabeth Ann Duncan, wieczna kusicielka, wszechwiedząca kobieta upadła z egzotycznego Royal City -rzuciła sarkastycznie Amy.Liz uśmiechnęła się.To cała ja.Wiesz, że jeszcze trzy tygodnie temu, zanim zaczęłam z nim chodzić, Richie nie miał pojęcia jak smakuje trawka? Wyobrażasz sobie? Teraz już przypala regularnie.To jedyny powód, dla którego się z nim spotykasz? Tylko po to, by go deprawować?Nie - odparła Liz.- To naprawdę cholernie zabawne móc otwierać mu oczy na całkiem nowe rzeczy, nowe doświadczenia, uczyć nowych doznań.Ale nawet gdyby nie był taki zielony, i tak byłoby mi z nim dobrze.Jest taki inteligentny I wydaje się, że wie masę interesujących rzeczy na prawie każdy temat.Nigdy dotąd nie spotykałam się z geniuszem.To coś innego.Wygląda na to, że ten związek ma szansę przetrwać dłużej niż poprzednie - stwierdziła Amy.Nic podobnego - zaprzeczyła pospiesznie Liz.- Zakładam, że to potrwa jeszcze miesiąc, no, góra sześć tygodni.A potem -żegnaj Richie.Niezależnie od tego, jak jest inteligentny, po prostu mi się znudzi.Poza tym gdybym miała ochotę na stały związek - a nie mam - ale gdybym z jakiegoś osobliwego powodu miała chęć na coś takiego, nigdy nie związałabym się z nikim w tej parszywej dziurze.Nie chcę, aby ktoś zatrzymywał mnie tutaj, skoro zamierzam już niebawem wyruszyć na zachód.Nadal planujesz stąd wyjechać?Tak, do diabła.Do połowy grudnia będę pracować w biurze mojego ojca, umoszczę tam sobie gniazdko, a potem rzucę tę robotę na parę tygodni przed Bożym Narodzeniem.Po świętach spakuję swoje rzeczy do mojej małej żółtej toyoty i wyruszę na pełnym gazie ku krainie słońca i wielkich możliwości.Do Kalifornii?Zdecydowałam się na Vegas - stwierdziła Liz.Las Vegas?To jedyne Vegas, jakie znam.Co będziesz tam robić?Sprzedawać - powiedziała Liz i ponownie się uśmiechnęła.Ale co?Nie wygłupiaj się.Wcale się nie wygłupiam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl