[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ślad zamną podąża odwieczna klątwa.Tak, jak powiedział Mercer  moim przeznaczeniemjest czynienie zła.Wszystko, co zrobiłem, było od samego początku złe.W każdym raziepora wracać do domu.Może, jeżeli pobędę trochę z Iran, zdołam zapomnieć.* * *Kiedy przybył do własnego domu, Iran przywitała go na dachu.Spoglądała na nie-go w dziwny, rozkojarzony sposób.W ciągu wszystkich lat ich małżeństwa nie widziałjej w takim stanie.Objął ją i powiedział: Już po wszystkim.I zastanawiałem się.Może Harry Bryant będzie mógł mnieprzenieść.147  Rick  przerwała mu. Muszę ci coś powiedzieć.Bardzo mi przykro.Koza nieżyje.Z jakiegoś powodu nie był tym wcale zaskoczony.Wiadomość sprawiła jedynie, żepoczuł się gorzej.Ciężar napierający na niego ze wszystkich stron zwiększył się jeszczebardziej. Mam wrażenie, że w umowie jest gwarancja  powiedział. Jeżeli zacho-ruje w ciągu dziewięćdziesięciu dni od zakupu, sprzedawca. Nie zachorowała.Ktoś. Iran odchrząknęła i ciągnęła dalej ochrypłym głosem. Ktoś tu przyleciał, wyciągnął kozę z klatki i zaciągnął ją na krawędz dachu. I zepchnął?  zapytał. Tak. Skinęła głową. Czy widziałaś, kto to był? Bardzo wyraznie  odparła Iran. Barbour jeszcze się tu kręcił.Zszedł na dółi zawołał mnie.Wezwaliśmy policję, ale zanim przyjechała, zwierzę nie żyło, a ona od-leciała.Drobna dziewczyna o ciemnych włosach i dużych, czarnych oczach, bardzoszczupła.Była ubrana w długi, łuskowaty płaszcz.Miała torbę typu konduktorka.I wca-le się nie kryła.Jakby jej nie zależało. Tak, nie zależało jej  powiedział. Rachel nic nie obchodziło, czy ją zobaczysz.Najprawdopodobniej chciała, żebyś ją widziała, aby w ten sposób dotarło do mnie, ktoto zrobił. Pocałował ją. Czekałaś tu na mnie przez cały czas? Tylko pół godziny.Wtedy właśnie się to stało, pół godziny temu. Iran delikatnieoddała mu pocałunek. To takie straszne.Takie bezsensowne.Zawrócił do swojego hovera, otworzył drzwi i usiadł za kierownicą. Wcale nie bezsensowne  odparł. Zrobiła coś, co według niej miało sens. Sens dla androida, pomyślał. Dokąd jedziesz? Czemu nie zejdziesz na dół i.nie pobędziesz ze mną? Telewi-zja podała wstrząsającą wiadomość.Przyjacielski Buster twierdzi, że Mercer jest oszu-stwem.Co o tym myślisz, Rick? Sądzisz, że może to być prawda? Wszystko jest prawdą  odparł. Wszystko, co ktokolwiek kiedykolwiek pomy-ślał. Włączył silnik. Nic ci się nie stanie? Nic mi się nie stanie  odpowiedział i pomyślał, że ma zamiar umrzeć.Ale za-razem jedno i drugie jest prawdziwe.Zamknął drzwi, pomachał ręką Iran i wzbił sięw nocne niebo.Kiedyś, pomyślał, mógłbym dostrzec gwiazdy.Ale teraz jest już tylko pył.Od lat niktnie widział gwiazd, przynajmniej z Ziemi.Może polecę gdzieś, skąd widać gwiazdy, po-myślał, gdy tymczasem hover nabierał prędkości i wznosił się coraz wyżej.Oddalał sięod San Francisco, kierując w stronę nie zamieszkanych pustkowi na północy.Do miej-sca, gdzie nie podążyłaby żadna żywa istota.Chyba że poczułaby nadchodzący koniec. Rozdział XXIW świetle wczesnego poranka widniejąca w dole szara, pokryta śmieciem ziemiawydawała się rozpościerać w nieskończoność.Kamienie wielkości domu tu właśnieprzestały się toczyć i teraz leżały obok siebie.Rick pomyślał: To przypomina magazyn,z którego zabrano cały towar.Pozostały tylko fragmenty opakowań, pudła, które samew sobie nic nie znaczą.Kiedyś, pomyślał, rosło tu zboże i pasły się zwierzęta.Cóż za nie-zwykły pomysł, że coś mogłoby właśnie tutaj skubać trawę.Jakie dziwne miejsce wymyślił sobie, żeby umrzeć.Zniżył hovera i przez chwilę leciał nad samą powierzchnią.Co powiedziałby o mnieDave Holden?  zadał sobie pytanie.W pewnym sensie jestem obecnie największymżyjącym łowcą.Nikt dotąd nie usunął sześciu Nexusów-6 w ciągu dwudziestu czterechgodzin i zapewne nikt więcej tego nie uczyni.Powinienem do niego zadzwonić, pomy-ślał.Pojawiło się przed nim usiane głazami zbocze wzgórza i poderwał hovera do góry.Jestem zmęczony, pomyślał.Nie powinienem tak długo prowadzić.Wyłączył zapłon,przez jakiś czas opadał lotem ślizgowym i wreszcie posadził pojazd na ziemi.Chwilę je-chał w górę po zboczu podskakując i rozrzucając na boki kamienie, aż wreszcie zatrzy-mał się ze zgrzytem i lekkim poślizgiem.Podniósł słuchawkę samochodowego wideofonu i połączył się z centralą w SanFrancisco. Chcę mówić ze szpitalem Mount Zion  powiedział.Natychmiast na ekranie pojawiła się następna telefonistka. Szpital Mount Zion. Macie pacjenta o nazwisku Dave Holden  oznajmił Rick. Czy mógłbymz nim mówić? Czy czuje się dość dobrze? Proszę chwileczkę poczekać, zaraz sprawdzę. Ekran na chwilę pociemniał.Czasmijał.Rick wziął szczyptę tabaki  Dr Johnson i wzdrygnął się.Przy wyłączonym ogrze-waniu temperatura wewnątrz samochodu zaczęła gwałtownie spadać. Doktor Costanie pozwala panu Holdenowi rozmawiać  oznajmiła telefonistka, pojawiając się zno-wu na ekranie.149  To sprawa służbowa  oświadczył, podnosząc legitymację do ekranu. Chwilkę. Telefonistka znowu zniknęła.Rick jeszcze raz wziął szczyptę taba-ki.O tak wczesnej porze zawarty w niej mentol wydał mu się bardzo nieprzyjemny.Opuścił okno i wyrzucił małe, żółte pudełeczko między kamienie. Nie, proszę pana stwierdziła telefonistka. Doktor Costa nie uważa, by stan pana Holdena pozwalałmu na prowadzenie rozmów, bez względu na ich wagę, przez przynajmniej. Dobrze  rzekł Rick.Odłożył słuchawkę.Powietrze również było nieprzyjemne.Podniósł znowu okno.Dave jest rzeczywiściewyłączony, uświadomił sobie.Ciekawe, dlaczego nie udało im się mnie załatwić.Ponie-waż działałem zbyt szybko, doszedł do wniosku.Wszystkie jednego dnia.Nie spodzie-wały się tego.Harry Bryant miał rację.W samochodzie było już wręcz lodowato.Otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz.Niezdrowy, raptowny podmuch wiatru przeniknął przez ubranie, zaczął więc spacero-wać zacierając ręce.Rozmowa z Dave em sprawiłaby mi przyjemność, pomyślał.Dave na pewno aprobo-wałby to, co zrobiłem.Ale musiałby również zrozumieć i drugą sprawę, której, jak sądzę,nawet Mercer nie pojmuje.Dla Mercera wszystko jest łatwe, pomyślał, ponieważ Mercerakceptuje wszystko.Nic nie jest mu obce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl