X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po włączeniu telewizora przekonał się, żegłos płynął również i z niego; nic nie uległo zmianie.Głos Louisa Sarapisa nie pochodził z ciała.Ciało przestało istnieć.Pomiędzy niminie było żadnego związku.Claude St.Cyr usiadł na krześle i zapalił papierosa, próbując dociec sedna sprawy.Rozwiązanie musiało znajdować się w zasięgu ręki.Lecz nie do końca.311 VKolejką jednotorową  swój helikopter zostawił w Moratorium UkochanychWspółbraci  Claude St.Cyr pojechał do sali obrad.Zgodnie z jego przewidywania-mi budynek był zatłoczony, panował nieznośny hałas.Za pośrednictwem mechaniczne-go porządkowego uzyskał dostęp do megafonu i wezwał Phila Harveya do jednej z salbocznych służących jako miejsce poufnych spotkań delegatów.Niebawem nadszedł Harvey, włosy sterczały mu na wszystkie strony, co było skut-kiem przepychania się przez gęsty tłum zgromadzonych. O co chodzi, Claude?  zapytał, po czym uważnie przyjrzał się twarzy swego do-radcy. Lepiej od razu powiedz  poradził mu ściszonym głosem. Ten głos, który słyszymy, to wcale nie Louis!  wyrzucił z siebie St.Cyr. Ktośsię pod niego podszywa! Skąd wiesz?Powiedział mu. Nie ma wątpliwości co do ciała, które zniszczyłeś, na sto procent zabrałeś z mora-torium zwłoki Louisa?  spytał Hervey kiwając głową. Nie wiem, czy na sto procent  odrzekł St.Cyr. Ale chyba tak, ufam, że tak sięstało. Na szczegółową analizę było już za pózno. Ale wobec tego kto to może być?  zastanawiał się Harvey. Boże, przecież todociera do nas spoza Układu Słonecznego.może to kosmici? Szydercze echo, niezna-na nam reakcja nieorganiczna? Pozbawiony celowości proces?St.Cyr roześmiał się. Co ty opowiadasz, Phil.Przestań. Jak chcesz, Claude. Harvey skinął głową. Skoro uważasz, że to ktoś stąd. Nie mam pojęcia  odparł szczerze St.Cyr. Myślę jednak, że to ktoś tutejszy,kto znał Louisa na tyle dobrze, aby naśladować jego sposób mówienia. Umilkł.Natym etapie jego procesy myślowe napotykały zdecydowany opór.dalej w głowie miałjuż tylko pustkę.Przerażającą pustkę.Co za obłęd, pomyślał.To, co uważaliśmy za symptom rozkładu, stanowi bardziejformę szaleństwa niż degeneracji.A może szaleństwo samo w sobie jest degeneracją?Nie wiedział; nie posiadł wiedzy z zakresu psychiatrii, chyba że dotyczyła jakichś aspek-tów prawnych.Aspekty prawne jednak w tej sytuacji nie znajdowały zastosowania. Czy Gam już został nominowany?  zapytał Harveya. Jeszcze nie.Mimo to ogłoszenia nominacji spodziewamy się dzisiaj.Plotka głosi,że ma to nastąpić z inicjatywy delegata z Montany. Jest tu Johnny Barefoot?312  Tak. Harvey kiwnął głową. Uwija się jak w ukropie, werbując delegatówz różnych ugrupowań.Rzecz jasna ani śladu Gama.Nie przyjdzie do chwili ogłoszenianominacji, wtedy dopiero zacznie się cyrk.Wiwaty, parady, wymachiwanie sztandara-mi.jego zwolennicy czekają w gotowości. Jakiś ślad bytności. St.Cyr zawahał się. Tego, co uznawaliśmy za Louisa?Jego obecności?  Czegokolwiek, pomyślał. Na razie nie  odpowiedział Harvey. Myślę, że przed upływem dnia da o sobie znać  rzekł St.Cyr.Harvey pokiwał głową; on też tak uważał. Boisz się?  zapytał St.Cyr. Pewnie  odparł Harvey. Tysiąc razy bardziej niż do tej pory, skoro teraz na-wet nie wiemy, z kim albo czym mamy do czynienia. Masz rację, że się boisz  powiedział St.Cyr.Sam czuł się podobnie. Może powinniśmy powiedzieć Johnny emu  zasugerował Harvey. Niech sam się dowie  uciął St.Cyr. Dobrze, Claude  odrzekł Harvey. Jak chcesz.Ostatecznie, to właśnie ty wpa-dłeś na trop ciała Louisa, mam do ciebie pełne zaufanie.Z jednej strony żałuję, że tak się stało, pomyślał St.Cyr.%7łałuję, że poznałem praw-dę; było nam lepiej, kiedy wierzyliśmy, że z każdej gazety, telefonu i telewizora płyniedo nas głos Louisa.Tamto było złe, ale to jest znacznie gorsze.Chociaż, przyszło mu do głowy, mam wra-żenie, że odpowiedz na wszystkie pytania znajduje się na wyciągnięcie ręki.Muszę spróbować, postanowił w duchu.Spróbować ją znalezć.SPR�BOWA!Siedzący samotnie w bocznej sali Johnny Barefoot w napięciu śledził na monitorzeprzebieg obrad.Natarczywa obecność istoty spoza Układu na razie nie dawała o sobieznać, dzięki czemu przysłuchiwał się mowie na cześć Alfonsa Gama wygłaszanej przezdelegata z Montany.Był zmęczony.Cała procedura Zjazdu, przemówienia i parady nadwerężyły jego ner-wy i nie sprzyjały aktualnej kondycji psychicznej.Co za cholerne przedstawienie, po-myślał.Demonstracja czego? Skoro Gamo wi zależało na nominacji, i tak by ją uzyskał,cała reszta była jak najzupełniej zbędna.Nie mógł przestać myśleć o Karny Egmont Sharp.Nie widział dziewczyny od czasu jej wyjazdu do szpitala w San Francisco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.