[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skończywszy się ubierać, Dosker niespiesznie ruszył ku drzwiom, uchylił jeostrożnie i zajrzał do środka. Proszę się pospieszyć powiedział Horst Bertold.64 Dlaczego? zapytał, zamykając za sobą drzwi obite grubą wykładziną.Sekretarz Generalny siedział za wielkim, staroświeckim dębowym biurkiem.Był to przysadzisty mężczyzna o rudych włosach, wąskim długim nosie i małych,niemal bezbarwnych ustach.Rysy twarzy miał raczej drobne, lecz szerokie barki,mocne ramiona i wypukła klatka piersiowa znamionowały kogoś, komu nieob-ca jest pływalnia i piłka ręczna.Jego stopy oraz muskularne łydki świadczyłyo odbywanych w dzieciństwie długich pieszych wycieczkach; wiele mil musiałteż przebyć na rowerze.Jednym słowem, miał przed sobą człowieka otwartychprzestrzeni przykutego do biurka przez ciążące na nim obowiązki, lecz nieustan-nie tęskniącego do szerokich pól młodości, które od dawna już nie istniały.Okazfizycznie zdrowego człowieka, pomyślał Dosker.Czuł wbrew swej woli, że sie-dzący za biurkiem mężczyzna budzi w nim sympatię. Przechwyciliśmy pańską rozmowę radiową z Omphalosem. AngielskiBertolda był doskonały; słuchając go, miało się wrażenie uczestnictwa w odtwa-rzanym z taśm kursie języka.Zresztą zapewne w ten właśnie sposób SekretarzGeneralny doskonalił swą wymowę.Gdy odezwał się ponownie, wrażenie byłoznacznie gorsze. I w ten sposób, jak panu wiadomo, zlokalizowaliśmy obastatki.Wiemy również, że w chwili obecnej odgrywa pan czołową rolę w zjedno-czeniu KANT, gdyż panna Holm i Glazer-Holliday pod przybranymi nazwiskamiudali się poprzez Telpor na Paszczę Wieloryba.Dosker bez słowa wzruszył ramionami, zdecydowany nie udzielać dobrowol-nie żadnych informacji, i czekał na rozwój wypadków. Mam tu Horst Bertold marszcząc czoło, postukał piórem w teczkę wień-czącą stos dokumentów dosłowny zapis łączności pomiędzy panem a tym fa-natykiem, Rachmaelem ben Applebaumem.To pan nadał sygnał wywoławczy,pan zdradził pozycję Omphalosa. Bladoniebieskie oczy Bertolda patrzyłyostro. Przekazaliśmy naszym kryptografom wysłaną przez pana zakodowanąsekwencję.tę samą, którą nieco wcześniej otrzymał pan z Korporacji Wide-ofon.Nie było w niej żadnej ukrytej treści.Lecz we wraku pańskiego statku od-nalezliśmy urządzenie deszyfrujące, nietknięty komputer z kompletną zawartościąpięćdziesięciu taśm.Dopiero wówczas udało nam się dopasować zarejestrowanyprzekaz z jedną z zapisanych w systemie binarnym taśm.To, co otrzymaliśmy,pokrywa się z informacją, jaką wysłał pan do ben Applebauma. Dziwi to pana? Oczywiście, że nie szybko rzucił Bertold. Dlaczegóż miałby panwprowadzać w błąd swojego klienta? Zwłaszcza wobec ryzyka ryzyka, któ-rego jak widać nie należało podejmować ujawnienia pozycji własnego statku.A jednak głos Bertolda przeszedł w szept chcieliśmy się jeszcze upewnić.Dlatego też uruchomiliśmy nasz system obserwacyjny. Wybiją ich tam do nogi powiedział Dosker matowym głosem. Dwatysiące agentów, Mata i Freyę. Mógł to powiedzieć, ponieważ wiedział, że65w każdej chwili zdołają poznać prawdę dzięki praniu mózgu jeśli tylko ze-chcą, wyciągną z niego wszystkie wspomnienia, myśli czy plany; przecież nawetjego organizacja, znacznie mniejsza niż ONZ, posługiwała się tą techniką od lat,wykorzystując zdobycze nauki i wiedzę zatrudnianych psychiatrów. Szlaki Hoffmana i Theodoric Ferry podjął Bertold mają pełną wła-dzę nad kolonią.ONZ nie posiada swoich wojsk na Paszczy Wieloryba.Całanasza wiedza płynie z otrzymywanych poprzez Telpor grzecznościowych prze-kazów dzwiękowych i wizyjnych.Przez wszystkie te lata docierały do nas jedy-nie ich oficjalne informatory; nasze satelity obserwacyjne zostały unieruchomionez chwilą utworzenia rządu pod auspicjami Szlaków Hoffmana.Zapadła cisza i dopiero po dłuższej chwili rozległ się niedowierzający głosDoskera. Czyli jest to dla pana taka sama nowość jak dla. Przez piętnaście lat wierzyliśmy w przysyłane nam materiały.Nie widzie-liśmy powodów, dla których należałoby je sprawdzić.Szlaki Hoffmana same wy-stąpiły z projektem ekonomicznego wspierania procesu kolonizacji.Dokonałystosownych opłat, a my wystawiliśmy im koncesję, ponieważ to oni opatento-wali Telpor i wyposażenie pomocnicze.Wszystkie patenty doktora von Einemastanowią wyłączną własność Szlaków; staruszek miał pełne prawo postąpić w tensposób.I to. Bertold podniósł leżący na wierzchu dokument i podał go Do-skerowi był to wystukany na maszynie wierny zapis jego rozmowy z Rachma-elem. To jest rezultat. Proszę mi powiedzieć, co to wszystko znaczy. Po raz pierwszy od niepa-miętnych czasów Dosker poczuł się zagubiony.Odebrał co prawda depesze w ichoryginalnym brzmieniu, rozumiał ich dosłowne znaczenie, ale nic poza tym.Sekretarz Generalny ONZ wyjaśnił: Spośród czterdziestu milionów kolonistów Ferry chce powołać armię i wy-posażyć ją w nowoczesne, wyrafinowane środki walki.Nie ma żadnej niehu-manoidalnej rasy rozumnej , pozaziemskiej kultury, której trzeba stawiać czoło.Gdyby była, nasze bezzałogowe posterunki obserwacyjne już dawno natrafiłybyna jej ślad; przecież sprawdziliśmy wszystkie systemy gwiezdne w naszej Galak-tyce. Popatrzył na Doskera. To my, ONZ, jesteśmy celem Ferry ego.Kiedytylko odpowiednia liczba kolonistów zjawi się po drugiej stronie, wtedy pracującedotychczas jednokierunkowo urządzenia teleportujące zaczną działać w kierunkuprzeciwnym, udowadniając tym samym, że tak zwane pierwsze twierdzenie byłofałszywe. A więc to tak? zdumiał się Dosker. Powrócą przez te same placówkiTelporu? I rzucą się na nas przytaknął Bertold. Ale jeszcze nie teraz.Nie sąjeszcze wystarczająco silni.Tak się nam przynajmniej wydaje dodał jakby dosiebie. Przeanalizowaliśmy skład osobowy przykładowych grup emigrantów.66W chwili obecnej nie są w stanie powołać pod broń więcej jak milion mężczyzn.Natomiast co do broni mogą mieć nawet s.w.s.: super wyrafinowane środki.Nie zapominajmy, że pracuje dla nich von Einem. Gdzie jest von Einem? zapytał Dosker. Na Paszczy Wieloryba? Wzięliśmy go natychmiast pod obserwację palce Bertolda zacisnęły sięna trzymanej w dłoni teczce i to wystarczyło, by udowodnić ganz genug! że to my mieliśmy rację, że przez wszystkie te lata von Einem kursował regularniemiędzy Ziemią i Paszczą Wieloryba.Od samego początku, tak jak oni wszyscy,wykorzystywał Telpor do podróży w obu kierunkach to jest udowodnione, Do-sker.Udowodnione! Wymownie popatrzył na niewielkiego Murzyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]