[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy kilka razy spojrzaław naszym kierunku, zrobiła to z pozorną obojętnością i można było odnieść wrażenie, żewcale Jacka nie zna.Raz jednak ich oczy spotkały się.Skupiłam całą uwagę, by nic niestracić z tej chwili.W spojrzeniu Jacka był jakby gniew, jej oczy prześliznęły się po nim bezżadnego wyrazu.To musi być niebezpieczna kobieta.Umyślnie zaczęłam przymilać się do Jacka.Robiłam to bardzo demonstracyjnie,zmuszając go tym jednocześnie do wzajemnych czułości.Usiłował wprawdzie jakoś mniezmoderować, lecz nie ustąpiłam.Wreszcie powiedziałam mu, że chcę zatańczyć.Gdy ociągałsię przez moment, z obawy, by nie wymyślił jakiego wykrętu, wstałam i wyciągnęłam dońrękę.Widziałam, że był zły, bo uśmiechał się nienaturalnie.Toteż gdy znalezliśmy się wśródtańczących par, odezwałam się doń półgłosem: Nie rozumiem, co się z tobą stało? Ze mną? zapytał, żeby zyskać na czasie. Dawniej tak lubiłeś taniec. Dlaczego dawniej? udał oburzenie. Zawsze przepadam za tańcem z tobą. Dlaczego w takim razie masz minę taką, jakby cię prowadzono na szafot? Co ty wygadujesz?! zaśmiał się nieszczerze. Trzymasz mnie sztywno, wyglądasz tak, jakbyś przez grzeczność poprosił mnie do tańca.Jacek skrzywił się. Masz do mnie jakieś dziwne pretensje.Jestem trochę zmęczony.To wszystko.Właśnie mijaliśmy stolik tej kobiety.Pieszczotliwym ruchem palców pogładziłam jegodłoń.Ona wprawdzie tego nie dostrzegła, lecz Jacek poczerwieniał i widziałam, jak mu sięzacisnęły szczęki.On się musi bać tej kobiety.Powiedziałam perfidnie: Zachowujesz się tak, jakbyś chciał zademonstrować, że nudzą cię i męczą moje czułości.Jacek z lekka zmarszczył brwi i zmuszając się do przyjemnego wyrazu twarzy bąknął: Sama wiesz, że to nieprawda. Być może nalegałam. Ale ty chcesz, by wszyscy tu na sali pomyśleli, że to prawda. Zapewniam cię, Haneczko, że to urojenia. A ja cię zapewniam, że już nigdy z tobą nie zatańczę. Doprawdy cię nie rozumiem.Masz do mnie pretensje o to, co wcale nie istnieje.A pozatym mogłabyś się zdobyć na tyle wyrozumiałości, by uznać, że każdemu wolno czasami niemieć usposobienia do tańca.77 Owszem, uznaję to.Ale w takim razie dlaczego prosiłeś mnie do tańca?Jacek przygryzł wargi. Wybacz, ale to ty chciałaś. Więc cóż z tego?.Mogłeś przecież powiedzieć, że nie masz ochoty, że ci już zbrzydłamdo reszty, że.Czy ja wiem.Ze wstydzisz się ze mną tańczyć, że.Przerwał mi cokolwiek za mocnym ściśnięciem mojej ręki.Był bardzo zły.Nie wiemdlaczego, ale opanowało mnie takie rozdrażnienie, że nie mogłam powstrzymać przykrychsłów: Jeżeli chcesz, bym krzyknęła z bólu, ściśnij mi rękę mocniej. Słuchaj, Haneczko odezwał się stłumionym głosem co ci zawiniłem?.Przyznaję, żenie chciałem tańczyć, i gdybyś nie wstała, prosiłbym, byś wybrała innego tancerza.Ponieważjednak już wstałaś, nie wypadało mi zrobić nic innego, jak wstać również. Tak przyznałam. Być może.Ale czy nie uważasz, że wypada też, tańcząc z żoną,przynajmniej udawać, że nie jest to dla ciebie torturą.Orkiestra skończyła grać i wróciliśmy do stolika, poróżnieni i podnieceni sprzeczką.Przeztchórzostwo Jacka (a może i przez moje rozdrażnienie) cały plan mi się nie udał.Zależało mina tym, by pokazać tej wydrze, że Jacek jest we mnie zakochany.Tymczasem wyszło cośwręcz przeciwnego.Nawet przy naszym stoliku wszyscy spostrzegli, żeśmy się kłócili, i ktośna ten temat zrobił kilka niemądrych dowcipów.Podczas następnego tańca zjawił się Toto.Oczywiście zaraz mnie poprosił, leczodmówiłam.I tu Jacek wykazał się swoją klasą! Gdy następnie zagrano walca, uśmiechnięty wstał iskłonił się przede mną.Widocznie przełamał w sobie obawę przed tą kobietą albo zląkł się, żeja się na niego poważnie pogniewałam.W każdym bądz razie dał nowy dowód, jak bardzomnie kocha.Ach, gdybym mu mogła powiedzieć, jak wiele tej chwili odczuwałam dlańwdzięczności.Był niezrównanie szarmancki, a ponieważ walca tańczy znakomicie, zwracaliśmy na siebiepowszechną uwagę.gdy w drugiej połowie zwolniliśmy tempo, pochylił się nad moim uchemi szepnął: Czy już teraz dobrze?Wrodzony upór kazał mi nie poddawać się od razu. Tak powinno było być już wtedy powiedziałam. Masz rację, kochanie.Tylko widzisz, wtedy byłoby to nieszczere, a teraz jestnajszczersze.Milczał chwilę i dodał: Kocham cię tak, jak już nigdy nikogo kochać nie będę.Byłam zupełnie szczęśliwa.I z tego, co mi mówił, i z tych spojrzeń, którymi wodzili zamną mężczyzni, i z tego, że tak ładnie wyglądałam, i z tego, że miałam prześliczną sukienkę,której skromność podkreślała jeszcze bardziej moją młodość w porównaniu z tą rudą wydrą.Miała wprawdzie na sobie bardzo szykowną suknię wieczorową z pękiem storczyków, alewyglądała co najmniej na trzydziestkę.Na dobrze zakonserwowaną trzydziestkę.Musiała ona to odczuć, gdyż wkrótce wstała i całym towarzystwem przenieśli się dococktail-baru.Poczciwy Toto w całej swojej naiwności zapytał, zwracając się do mnie i do Jacka: Czy nie wiecie, kto to jest ta dama w towarzystwie pana Niementowskiego?Jacek zmieszał się, a ja powiedziałam: Skądże możemy wiedzieć? Przecież nie jest dla ciebie tajemnicą, że z panemNiementowskim nie utrzymujemy żadnych stosunków.Toto najniezręczniej w świecie mruknął: Przepraszam.78Coraz bardziej się dziwię, co ja mogłam w nim widzieć.Zawsze ceniłam u ludzi lotną inteligencję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]