[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz Ronicki już tego nie słyszał.Chwycił kapelusz i wypadł na ulicę.Zatrzymał pierwsząz brzegu wolną taksówkę i rzucił szoferowi adres, wskoczył do wozu, który w sekundę póz-niej zniknął na najbliższym zakręcie ulicy.Ale i Monkton nie miał teraz potrzeby pozostawać dłużej w cukierni.Powoli, nie śpieszącsię, powstał od stolika i drugim wyjściem, wiodącym do ogródka, wyszedł z lokalu.Nie za-uważył tylko, że w ślad za nim podążył bezzwłocznie tajemniczy jegomość w czarnych, ro-gowych okularach.Stefan z bijącym sercem pchnął niezamkniętą furtkę w ogrodzeniu Monktona i poprzezniewielki dziedziniec podążył w stronę głównych drzwi wejściowych.Z sieni, przyświecająclatarką, bez trudu odnalazł zejście do piwnic, przebiegł pierwszy podziemny korytarz, z ła-twością odrzucił drewnianą pokrywę, zasłaniającą schodki, wiodące do niżej położonych lo-chów, przesunął ramię ukrytej w skrzyni dzwigni i wpadł do separatki Anity.Panowały tu nieprzeniknione ciemności.Ronicki dygocąc jak w febrze, skierował światłoelektrycznej latarki na tapczan i.okrzyk bezgranicznej rozpaczy odezwał się złowieszczymechem pośród zakamarków podziemi.Posłanie było puste.Anity nie było nigdzie, ani w tej, ani w żądnej z następnych piwnic,zionących zaduchem zgnilizny i przerazliwą, czarną otchłanią pustki.38ROZDZIAA IXMIAOZ ZBRODNIARZALudwik Blum swój pierwotny plan zmienił o tyle, że postanowił zabrać Anitę z farmyMonktona w przeddzień zamierzonej ucieczki.Obawiał się bowiem, że gdyby sprawa uisz-czenia okupu niespodziewanie się powikłała, stary wydałby nowe dyspozycje, dotyczące losubranki, a to mogło pozbawić go ukochanej dziewczyny raz na zawsze.Obawy Ludwika byłyjeszcze usprawiedliwione i z tego względu, że aczkolwiek stary Childs ulegle poddawał sięich woli, nie oponując przeciwko uiszczeniu okupu, narzeczony Anity, Mister Ronicki, wmilczeniu zaciskał zęby, a dziko płonący wzrok obiecywał krwawy odwet za krzywdę wyrzą-dzoną ich szczęściu.Kto wie, czy wobec tego młody inżynier w tajemnicy przed Mr Child-sem nie zaangażował któregoś ze zdolniejszych detektywów, co w prostej konsekwencji mo-gło sprowadzić katastrofalną wsypę.Z tych względów przebiegły Blum postanowił jeszcze dzisiaj wieczorem przewiezć dziew-czynę do jednej z sąsiadujących z lotniskiem gangsterskich spelunek, aby nazajutrz, po roz-strzygającej rozprawie z Franckiem, szybko powrócić do miasta i zabrawszy Anitę do kabiny Bellanki , umknąć przed strasznym gniewem groznego szefa i stworzyć sobie nowe, beztro-skie życie w dalekiej, słonecznej Kalifornii, przy boku umiłowanej dziewczyny.Wobec takiego planu całe popołudnie Blum spędził na, likwidacji osobistych spraw wChicago.W pierwszym więc rzędzie, podjął z banku całą gotówkę, wyrażającą się pokaznącyfrą stu dwudziestu tysięcy dolarów, przetrząsnął szuflady biurka, alby pozbyć się wszel-kich, mogących go skompromitować papierów, zaopatrzył się w nowe dowody osobiste, pomistrzowsku sfabrykowane przez słynnego w tej branży, Jacka Attkinsa, na, nazwisko Hen-ry ego Smitha, bankiera rodem z Detroit, spakował małą podręczną walizkę, i z niecierpliwo-ścią oczekiwał nadejścia zmierzchu, aby udać się na farmę Monktona.Gdy zegar wybił ósmą i hotelowy boy zameldował, że zamówiona taksówka zajechałaprzed bramę, Ludwik doznał jakiegoś dziwnego lęku, jakby w przeczuciu nieszczęścia, jakiemoże sprowadzić jego zbyt śmiałe przedsięwzięcie.Szybko jednak opanował się i, nadrabia-jąc miną, zbiegł lekko po schodach, po czym, rzuciwszy porozumiewawcze spojrzenie zna-jomemu szoferowi-gangsterowi, wskoczył do wozu i auto ruszyło z miejsca prostą, Jak strze-lił, a długą na dziesięć kilometrów ruchliwą Milwaukee Avenue.Jadąc tak, Blum dla dodania sobie odwagi począł wygwizdywać jakąś kabaretową, piosen-kę, starając się w ten sposób zagłuszyć uparcie powracające uczucie niepokoju.Mimo toprzed oczyma miał ustawicznie grozną, pałającą żądzą twarz wszechwładnego Kameleona. Trudno. pomyślał wreszcie z niezłomnym postanowieniem, że cokolwiek się stanie,nie zmieni w niczym powziętego zamiaru.Zaczął więc jeszcze raz gruntownie korygowaćopracowany plan działania: Bill o tej porze będzie w domu rozmyślał. Bez żadnych wstępów, udając specjalnypośpiech, zażądam z polecenia Kameleona natychmiastowego wydania dziewczyny.Ażebyzabezpieczyć się przed ewentualnymi podejrzeniami, zwłaszcza ze strony przebiegłej Agaty,wspomnę tylko, że stary dość niedwuznacznie dał mi wyczuć, że obecna kryjówka na farmiejego, Billa Monktona, nie jest zbyt pewną i dlatego dziewczynę do jutra należy ulokować39gdzie indziej.Na wszelki wypadek zdradzę im w sekrecie, że Anitę wywożą do dzielnicy mu-rzyńskiej, gdzie ją ukryją w spelunce Marty Connor.Gdyby nawet podejrzliwy Bill, dlasprawdzenia tego, co powiem, pofatygował się na drugi koniec miasta, stara Marta, przeku-piona dwudziestodolarowym banknotem, potwierdzi moje słowa.Tymczasem Anita przepę-dzi noc w mieszkaniu Johna Allena, w bliskim sąsiedztwie lotniska, skąd jutro wystartujemyna Bellance Spenzera. Dziewczynie na wszelki wypadek damy zastrzyk rozmyślał teraz, uspokojony już, codo wątpliwych zresztą przeszkód ze strony Billa. Mała dawka trucizny oszołomi ją tylko nakrótki czas jazdy przez miasto, a z chwilą przybycia na miejsce, kielich mocnego wina posta-wi ją z powrotem na nogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]