[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy się uśmiechniesz, a twój uśmiech będzie bardzo rozumny i wszystko ci wyłoży roztropnie; nie będziesz nikogo nienawidził, a wszystkim pogardzisz…Kalif słuchał, zmarszczył czoło, zaś w oczach miał nienawiść i wielką złość; rozważał straszne słowa starego człowieka i każde mu się wydało jak krnąbrny sługa, co się przed panem nie pochyla, ani nie baczy na jego świetność i majestat.Drgnął zaś tyle razy, ilekroć spojrzał na twarz mędrca i ujrzał na niej rozkwitły w dobroci swej uśmiech.- Czy ty rozumiesz wszystko? - zapytał.- Rozumiem ciebie, kalifie…- Kto zaś rozumie wszystko, ten znajdzie wszystkiego przyczynę i wszystko przebaczy?- Rzekłeś, Al Maharze; radują mnie twoje słowa.- I mnie przebaczysz, cokolwiek bym z tobą uczynił?- Powiedziałeś słusznie.- Och! - westchnął kalif - mówisz tedy, że za dwie krople krwi z serca nauczę się twego uśmiechu, który wszystko rozumie i wszystkim pogardza? I to jeszcze mówisz, że uśmiech twój urodził się z wielkiego cierpienia i męki?- Tyś powiedział, Panie!- Czy wiesz, żeś obraził kalifa, w ból jego wielki nie uwierzywszy?Stary człowiek się uśmiechnął.Dzień się już czynił, gdyż nagły chłód pokrywał szronem każde ich słowo, tak że wyglądało dostojnie; ‘na dziedzińcu słychać już było rżenie koni i kwik wielbłądów, które się gryzły.Kalif podniósł się powoli i me patrząc na mędrca, klasnął w dłonie, kiedy zaś ukląkł przed nim srogi strażnik, czarny jak szejtan, rzekł mu:- Weźmij tego człowieka i każ mu ściąć głowę na dziedzińcu.I złośliwie spojrzał na mędrca, którego uśmiech podobny był w tej chwili do słonecznego promienia.- Prędzej! - krzyknął kalif.- Pokój z tobą, Al Maharze! - rzekł ten i szedł powoli za sługą, zaś zwróciwszy się raz jeszcze ode drzwi, te wyrzekł igłowa:- Pamiętaj, że radością życia jest cierpienie.- Precz! - rzekł kalif i usiadł ciężko, czekając.Długa minęła chwila, kiedy wszedł jeden dostojnik i upadłszy na twarz, czekał w milczeniu na zapytanie; kalif nie patrząc na niego pytał:- Czego chcesz?- Przyszedłem ci powiedzieć, najjaśniejszy sułtanie, że już spadła głowa owego człowieka.Kalif milczał, ów zaś nie pytany mówił:- Niewolnik, któremu go ściąć kazano, nie chciał tego uczynić, potem płacząc rzucił się sam na miecz i zginął.Sam ściąłem starego człowieka.- Czy mówił cokolwiek?- Uśmiechał się tylko bez słowa, lecz rzecz jest dziwna…- Mów!- Kiedy się głowa potoczyła na kamienie, uśmiech z niej znikł…- Czy cię to dziwi, głupcze?- Nie to, wielki kalifie!… lecz kiedy ją podnieśli, oczy w niej Jakby ożyły, z ze źrenic popłynęły krwawe łzy.To był mędrzec fałszywy, udawał tylko, że się śmieje… O, Allach! Ta głowa dotąd jeszcze płacze!Usłyszawszy to, kalif sięgnął po kindżał, lecz nie miał już siły, aby go zabić, gdyż zatoczywszy się błędnie, omdlał.Nikt tego dnia nie oglądał oblicza Pana, zaś nocą znikł najjaśniejszy kalif i nikt dojść nie mógł, co się z nim stało; zaś wielki wezyr szepnął mrugnieniem oka szelkowi:- Czyż nie mówiłem słusznie, że dawno już oszalał kalif Al Mahar?- Tyś powiedział! - odrzekł mu prawym okiem szeik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]