[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bądź na to przygotowany.W długiej ciszy, jaka nastąpiła po tych słowach, naro­dził się Goddard.Apasionada nie była popularnym hotelem i nawet w upalne wieczory późnego lata restauracja i kawiarnia na świeżym powietrzu były tylko w połowie zapełnione.Właściciele nie zwracali prawie w ogóle uwagi na stoją­cą w rogu tarasu na niewielkim podniesieniu konsolę Paganini, a Osten ze swojego pokoju na drugim piętrze hotelu mógł obserwować taras i zdecydować, czy jest wystarczająco pełny, żeby zejść i rozpocząć swój występ.Reklamowany na tablicy hotelu jako „Paganini Elec-tronico”, jego program składał się z około tuzina utwo­rów granych na konsoli rzekomo, by zaprezentować różnorodne możliwości instrumentu.Zaczynał od trady­cyjnych kawałków amerykańskich, głównie z rocka, muzyki country i pop, doskonale znanych publiczności z radia i telewizji.Ćwiczył je długo w Nowej Atlanty­dzie i wpisał ich różne wersje w system pamięci kompu­terowej paganiniego.Dzięki temu mógł za dotknięciem palca odtworzyć całą nagraną aranżację albo włączyć tylko sam akompaniament i śpiewać na żywo; mógł na­wet stworzyć nową improwizację na tej, którą wcześniej zapisał, i nagrać ją w trakcie występu.Ponadto, w każ­dym punkcie programu mógł dodać lub wymazać nagra­ny uprzednio śpiew, dźwięki innych instrumentów i re­akcję publiczności i połączyć je na tysiąc różnych spo­sobów.Konsola wydawała się być idealnym instrumen­tem do pierwszych publicznych występów.Osten wciąż nie miał zaufania do swojego głosu.Gdyby poczuł się niepewnie, mógł puścić playback, wyłączyć mikrofon i poruszać bezgłośnie wargami.Nikt z publiczności na­wet by tego nie zauważył.Jak tylko na tarasie zgromadziło się dwadzieścia, trzydzieści osób, Osten zaczynał się przygotowywać.Chociaż był absolutnie przekonany, że nikt nigdy nie zidentyfikuje jego głosu jako głosu Goddarda, zawsze przejmował go dreszcz lęku.Za każdym razem, kiedy schodził na dół, żeby rozpocząć swój program, jego publiczność, choć nieliczna i nie wymagająca, stanowi­ła dla niego groźne wyzwanie: otwarcie, na żywo ocenia­ła jego występ, a Osten nigdy przedtem nie był tak oceniany.Przez pierwsze dni w Hotelu Apasionada nie potrafił nie zwracać uwagi na reakcję publiczności.Jeśli goście wiercili się lub rozmawiali głośno podczas jego występu, jeśli kelnerzy podawali drinki lub pobrzękiwali monetami przy wydawaniu reszty, czy jeśli ktoś wstał i wyszedł nie spojrzawszy na niego, natychmiast się rozpraszał.W takich chwilach tracił, i tak wątłą, pew­ność siebie i przełączał paganiniego na odtwarzanie, dodając jedynie do wcześniej nagranej warstwy muzy­cznej niewielkie fragmenty improwizacji na żywo.Z każdym występem odczuwał jednak większą swobodę i mniejszy lęk; czuł, że coraz bardziej skupia na sobie uwagę publiczności, a jej reakcja również staje się co­raz bardziej swobodna.Codziennie kusiło go, by zadzwonić do Leili, ale czekał, licząc, że złapie ją w momencie, gdy będzie już nieco znużona morzem, plażą i dziećmi.Poza tym znał siebie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, ze musi zdo­być więcej biegłości, samokontroli i przeświadczenia, że ma coś do zaoferowania, zanim będzie mógł znieść myśl o jej obecności wśród publiki.Co noc po występie spacerował zatłoczonymi ulicami Tijuany, a następnie skręcał w fetor i rozkład jednej z dzielnic biedoty, gdzie dzieci oblegały go, żebrząc o pieniądze, a kilkunastoletnie dziewczęta wpatrywały się w niego zapraszająco, dopóki nie spuścił wzroku; gdzie mężczyźni, kobiety i dzieci były tylko drobinami w grożącym wybuchem ludzkim wulkanie głodu i niedo­statku.Spacerując wśród nich, nie był już bogatym turystą, ale samotnym wędrowcem wypędzonym na chwilę ze swojej przeszłości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl