[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aragh leżał przed nim.Zagłębieni byli w rozmowie.Jim zdziwił się, gdyż mówił głównie wilk, cichym, równym, warczącym głosem.Przerwał, gdy podeszli, i obaj z księciem popatrzyli na nich.- Sir wilk jest bardzo mądry - odezwał się Edward.- Byłby dobrym nauczycielem.Wielesię od niego dowiedziałem.Aragh otworzył pysk w cichym uśmiechu.- Od zuchwałego do dobrego , a teraz do mądrego - skomentował.- Zyskuję nawartości w oczach tego młodego człowieka.- Doprawdy, wiele się muszę nauczyć - powiedział poważnie książę.- A będąc jeszczemłodym, często lekceważę złoto mądrości, gdy rozsypane jest przede mną na ziemi.Przynajmniej nie czynię tego w obecnej chwili.Kiedy zostanę królem, będę miał niemałeobowiązki.Wtedy wiedza i mądrość będą mi niezbędne.Gdyż zważcie, szlachetni panowie, tojest nowa epoka i nowe czasy nadchodzą z moim pokoleniem.- Mało mnie to ucieszy, jeśli tak się stanie - warknął wilk.- Jestem całkowicie za starymizwyczajami i przeciw zmianom w kraju, jakim go znam.Ale chętnie rozmawiam z każdym, ktochce słuchać.- A ja słucham ochoczo - odrzekł Edward.- To dla mnie nowa rzecz słuchać kogoś, ktoani się mnie nie boi, ani nawet niespecjalnie mnie poważa.Kogoś, dla kogo nawet człowiekmojej krwi jest w niektórych sprawach kimś pomniejszym.- Wszyscy możemy uczyć się od innych w tym czy innym czasie, Wasza Wysokość -powiedział Jim.- Obeszliśmy angielskie oddziały i znalezliśmy naszych ludzi.Nadchodzą podwóch, trzech, i wkrótce będziemy tu mieć trzydziestu czy pięćdziesięciu zacnych zbrojnych oraztakich łuczników, jakich Dafydd będzie mógł znalezć i sprowadzić nam do pomocy.- To dość szczupłe siły - stwierdził książę - lecz nie domagałem się żadnej obrony, nawetmałej.- Wybaczcie mi, Wasza Wysokość - odrzekł Jim - ale nie bezpośrednio o waszej obroniemyślałem zbierając ludzi.Niektórych zostawię przy was w tym celu, ale są inne rzeczy dozrobienia.Mam nadzieję użyć ich, by dosięgnąć fałszywego księcia i w końcu postawić gotwarzą w twarz z wami.- Niech Bóg ześle tę chwilę! - powiedział Edward.Oczy mu zabłysły, a palce zaczęłybawić się rękojeścią miecza.Powrócił Giles i zebrali się już wszyscy oprócz sir Raoula, Dafydda i tych, którychłucznik zdołał być może odnalezć.Po chwili nadjechał sir Raoul.Jim, Brian, książę i Araghwyszli na zewnątrz, na rozkaz Briana dołączył do nich John Chester.Francuski rycerz podjechał izsiadł z konia z bladym uśmiechem.- Widzę, że odnalezliście swych ludzi - zauważył, gdy jeden ze zbrojnych wziął jegokonia na znak dany palcami przez Theolufa i odprowadził za kaplicę, by dołączyć go dopozostałych wierzchowców.- Cóż, mnie także się powiodło, jeśli chodzi o informację.Planowane jest zawieszeniebroni i układy.Francuzi i Anglicy dyskutować będą nad warunkami, jakie zaoferował im dobrykról Jean.- Nic nie słyszałem o rozejmie po angielskiej stronie - powiedział John Chester.Wątpliwebyło, czy odezwałby się tak nonszalancko do Briana czy któregokolwiek z pozostałychangielskich rycerzy, ale fakt, iż sir Raoul był Francuzem, dał mu najwyrazniej poczucie, żedysponuje pewną swobodą.- Być może wy, Anglicy, nie mówicie między sobą tak dużo jak Francuzi.- Raoul zbyłjego uwagę ruchem ręki, nawet nie patrząc na Johna Chestera.- Do jutra żadnej bitwy nie będzie.Wykorzystają noc na rozmowy i wysyłanie tam i z powrotem posłów, gdyż pora jest już zbytpózna, żeby ustawić wojska w szyku i rozpocząć bitwę, która teraz zaczęta, musiałaby sięskończyć w ciemnościach i zamęcie.- Więc jutro? - spytał Brian.Uśmiech znikł z twarzy Francuza.- Spodziewałbym się bitwy wkrótce po świcie - powiedział.- Gdyż król Jean i ci, co przynim stoją, nie odstąpią od swych warunków, a z pewnością diuk Cumberland, który dowodziangielską stroną, jest uparty jak osioł i nie wycofuje się nigdy.- Czy wiesz, w jakiej linii walczył będzie król i jego straż przyboczna? - spytał Jim.Sir Raoul spojrzał na niego.- Wiem, że obarczyłeś mnie zadaniem znalezienia odpowiedzi zwłaszcza na to pytanie -odrzekł.- Dowiedziałem się, że król będzie sam dowodził trzecim hufcem, na tyłach trzech liniibojowych naszych oddziałów.To niepewna informacja, do rana może się łatwo zmienić, alesądzę, że w tym przypadku dość spokojnie możecie na niej polegać.Ze względu na tę pozycjęmoże się zdarzyć, że on i jego hufiec wcale nie będą potrzebowali włączać się do walki.Bo zpewnością pierwsze dwa hufce zupełnie wystarczą, żeby rozjechać Anglików.- Nie jesteśmy zupełnie pozbawieni łuczników - powiedział Brian - a wcale nie było wam,Francuzom, tak łatwo stratować nas pod Crecy ani pod Poitiers.Gdyby nie przemyślnośćwaszego króla Jeana, który zachował swoich genueńskich kuszników i wysłał ich sekretnie, żebyostrzelali angielską prawą flankę w czasie, gdy ważyły się losy bitwy, nie zdobylibyście polatego dnia.- Ale on tak uczynił i wygraliśmy! - Oczy sir Raoula zabłysły.- Nie rozgrywajmy teraz minionych bitew - powiedział Jim.- Pamiętajcie, że zebraliśmysię tu dla jednej tylko przyczyny.To jest dla zdemaskowania fałszywego księcia stworzonegoprzez Malvinne'a, a moim własnym specjalnym zadaniem, zleconym mi przez Carolinusa, jestnie dopuścić do wygrania żadnej strony.Można to uczynić tylko wtedy, jeśli w ogólezapobiegnie się bitwie.- Masz jakiś plan? - spytał francuski rycerz.- %7ładnego solidnego planu jeszcze nie mam.- Jim pokręcił głową.- Ale mam jegopoczątki i pewne nadzieje.Być może przybędzie dla nas odsiecz większa, niż sobie wyobrażamy.- Co to będzie za pomoc, Jamesie? - spytał Giles.- Tego ci teraz nie powiem - odparł Jim.- Najlepiej, żeby nikt z was na nią nie liczył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]