[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może to zwyczajny chÅ‚opiec.Może nic nie widziaÅ‚.Może nic nie wie.Czy to on Å›ledzi mnie, czy ja jego? Nagle naniebie rozwrzeszczaÅ‚y siÄ™ mewy.Winter siÄ™ wzdrygnÄ…Å‚,wyrwany z zamyÅ›lenia.RuszyÅ‚ wzdÅ‚uż Å›ciany bloku, skrÄ™ciÅ‚ zaróg i wpadÅ‚ prosto na Haldersa.- Jezu, a ty co tu robisz?- I nawzajem - odparÅ‚ Halders, rozmasowujÄ…c czoÅ‚o.Winter zerknÄ…Å‚ mu przez ramiÄ™.- WidziaÅ‚eÅ› kogoÅ›? - zapytaÅ‚.- Nie.- A chÅ‚opca? DziesiÄ™cioletniego?- Nie, nikogo nie widziaÅ‚em.- ByÅ‚ tutaj.Ten chÅ‚opiec.- Winter wskazaÅ‚ za siebie i za rógbloku, w stronÄ™ Å›cieżki, w stronÄ™ cichego sklepu, a potem zpowrotem.- Ten chÅ‚opiec, którego widziaÅ‚em wtedy rano, pozabójstwie.- ByÅ‚ tutaj? - Halders siÄ™ rozejrzaÅ‚, a potem spojrzaÅ‚ nazegarek.- Tak wczeÅ›nie?- No wÅ‚aÅ›nie.A ty co tu robisz?Halders spojrzaÅ‚ na północ.Stali przed sklepem.Winter zapaliÅ‚corpsa.ZaciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™, a potem wypuÅ›ciÅ‚ dym.Niczym widocznezanieczyszczenie uleciaÅ‚ w czyste powietrze.UnosiÅ‚ siÄ™ napółnoc, ale w poÅ‚owie pola siÄ™ rozproszyÅ‚.Winter zaciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™znów.Dym gryzÅ‚ go w gardÅ‚o.Może już czas rzucić palenie.TobÄ™dzie ostatni.Poranek jest na to zbyt piÄ™kny.Zycie - zbytcenne i tak dalej.Przecież to on jest odpowiedzialny za rodzinÄ™und so weiter.Czasami Angela używaÅ‚a tego zwrotu.Elsa też goprzejęła.NiedÅ‚ugo pewnie i Lilly zacznie.Und so weiter.I takdalej.- KtoÅ› jÄ… odwiedziÅ‚ - powiedziaÅ‚ Winter.- Shahnaz Rezai.- Kto?Winter nie odpowiedziaÅ‚.- Kto mógÅ‚by jÄ… odwiedzić o tej porze?- KtoÅ›, kto byÅ‚ też tam.- Winter wskazaÅ‚ na sklep.SzklaneÅ›ciany lÅ›niÅ‚y niczym pryzmat.- Kto jÄ… odwiedziÅ‚? - powtórzyÅ‚ Halders.- KtoÅ›, kogo znaÅ‚a.Halders pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….- Przecież mogÅ‚a zobaczyć przez judasza kto to.NiewpuÅ›ciÅ‚aby obcego, nie w Å›rodku nocy.- Może nikogo nie wpuszczaÅ‚a.Może zabójca już byÅ‚ wÅ›rodku.- Said.- Said - przytaknÄ…Å‚ Halders.- Albo ktoÅ›, kogo znaÅ‚a.- Nie znamy jeszcze ich znajomych.I myÅ›lÄ™, że nie zdo-bÄ™dziemy peÅ‚nej listy.- Może nie bÄ™dziemy musieli - odparÅ‚ Winter.- Jedziemy?Przy wejÅ›ciu do centrum handlowego na Rannebergen wisiaÅ‚atablica.Przez szklanÄ… Å›cianÄ™ Winter zauważyÅ‚ pizzeriÄ™.ZaparkowaÅ‚ obok hali sportowej i basenu.Potem zawróciÅ‚,żeby obejrzeć tablicÄ™. Lubimy przedmieÅ›cia.Może to miejskiurzÄ…d gospodarki mieszkaniowej umieÅ›ciÅ‚ tu ten napis.To donich trafiajÄ… czynsze.A może to gmina.Albo jakaÅ› innainstytucja publiczna.Wszyscy lubiÄ… przedmieÅ›cia, dopóki sÄ…przed-mieÅ›ciami, pomyÅ›laÅ‚.Dopóki trzymajÄ… siÄ™ peryferii.Bokiedy zaczynajÄ… siÄ™ ruszać, robi siÄ™ nieciekawie.KiedyzaczynajÄ… siÄ™ zbliżać do centrum miasta.Do Va- saplatsen.Wtedy trzeba siÄ™ stamtÄ…d wynosić.Na poÅ‚udnie, napoÅ‚udniowe przedmieÅ›cia.Na poÅ‚udnie od poÅ‚udnia.Tam gdzie czyÅ›ciej, Å‚adniej, bielej.Ale nawet na Rannebergenjest Å‚adnie i biaÅ‚o.Zgodnie z decyzjÄ… urzÄ™du na każdej klatcemajÄ… mieszkać tylko trzy imigranckie rodziny.Niesamowite, żeteż nikt nie pomyÅ›laÅ‚ o tym wczeÅ›niej!- Kurwa, ile flag - powiedziaÅ‚ Halders, spoglÄ…dajÄ…c na bloki.- To DzieÅ„ Flagi, czy co?- Nie ma już Dnia Flagi - poprawiÅ‚ go Winter.- Teraz mówisiÄ™ ZwiÄ™to Narodowe6.- Tak, tak.- I już byÅ‚o.- No to przegapiÅ‚em.- To byÅ‚ dzieÅ„ wolny od pracy.- I tak przegapiÅ‚em.- Halders ruszyÅ‚ w stronÄ™ Fjällblom- man.Martwe mieszkanie aż jaÅ›niaÅ‚o od Å›wiatÅ‚a poranka.Winter iHalders poruszali siÄ™ ostrożnie.Obu towarzyszyÅ‚o poczuciewstydu, jak zawsze.Szli za Å›mierciÄ….Najpierw byÅ‚o życie,potem pojawiaÅ‚a siÄ™ Å›mierć, a za niÄ… Winter i Halders.Ale tujuż nie byÅ‚o kogo przepraszać.Nikt siÄ™ nie ostaÅ‚ przy życiu.NiebyÅ‚o kogo pocieszać.Nie byÅ‚o kogo pytać.- I nikt z sÄ…siadów nic nie sÅ‚yszaÅ‚ - powiedziaÅ‚ Winter.- Zciany nie przepuszczajÄ….Tu, w Szwecji, mamy dobreÅ›ciany- KtoÅ› musiaÅ‚ coÅ› sÅ‚yszeć.- A dlaczego mieliby nam o tym mówić?Winter polowaÅ‚ gÅ‚owÄ….No wÅ‚aÅ›nie, dlaczego? Co Å›wiadek byna tym zyskaÅ‚? To, że go poklepiemy po ramieniu? GrzecznepodziÄ™kowania albo sÅ‚owa uznania od wÅ‚adz policji okrÄ™gowej?A może kilka strzelb wycelowanych w twarz? Nie.TakiezakoÅ„czenie przewidziano za coÅ› innego, dla kogoÅ› innego.- WyciÄ…gniemy to z nich - powiedziaÅ‚ Halders.6 W Szwecji przez lata 6 czerwca obchodzono DzieÅ„ Flagi.W roku 1983dzieÅ„ ten przemianowano na ZwiÄ™to Narodowe.- Co chciaÅ‚eÅ› tu zobaczyć? - zapytaÅ‚ Winter.- Czemu chciaÅ‚eÅ›tu teraz przyjechać? Czemu nie mogÅ‚eÅ› z tym zaczekać, ażsÅ‚oÅ„ce wzejdzie na dobre?- Na zdjÄ™ciach nie byÅ‚o dokÅ‚adnie widać, jak leżaÅ‚a.Atechnicy nie mogli nas tu wpuÅ›cić od razu.- LeżaÅ‚a w poprzek łóżka.Halders milczaÅ‚.StanÄ…Å‚ przy łóżku.PadaÅ‚ na nie jego cieÅ„.Wciąż wyglÄ…daÅ‚o tak jak wtedy, kiedy Winter przyszedÅ‚ tu poraz pierwszy.Ale to już nie byÅ‚o łóżko.- Dlaczego łóżko? - zapytaÅ‚ Halders.- I dlaczego wÅ‚aÅ›nietak?- Mów dalej.Halders bez sÅ‚owa odsunÄ…Å‚ siÄ™ o kilka kroków.Potem wróciÅ‚,przykucnÄ…Å‚, wstaÅ‚.Za oknami skrzeczaÅ‚a mewa.Tutaj też siÄ™pojawiaÅ‚y.A może to byÅ‚a rybitwa.Nagle zaskrzeczaÅ‚a, a jejskrzek wpadÅ‚ do Å›rodka przez okna.BrzmiaÅ‚ pÅ‚ytko, nie byÅ‚o wnim prawdziwej radoÅ›ci.- Albo sama kogoÅ› wpuÅ›ciÅ‚a, albo i tak siÄ™ tu wdarli - po-wiedziaÅ‚ Halders.- Na drzwiach nie ma Å›ladów - odparÅ‚ Winter.- Klucz.Mieli klucz.- Said miaÅ‚ klucz.MieszkaÅ‚ tu.- Ale to nie on.To już wiemy.Od Pii.Albo od ludzi Tor-stena
[ Pobierz całość w formacie PDF ]