[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Karta możeoznaczać, że przeszkody nie zostaną pokonane z powodu niedostatku fizycznych lub duchowych sił.ROZDZIAA 1TALIG.OLLARIA400 rok K.S.20 dzień Wiosennych Błyskawic1Leżąca na kolanach Marianny Ewro szczerzyła się i przeszkadzała całować panią.Piesek byłrozłączony z ukochanym i na swój sposób cierpiał, próbując capnąć każdego, kto się nawinie - czyliRobera.Na Mariannę swoich pretensji lewretka mimo wszystko nie rozprzestrzeniała.- Niedługo Gotti wróci - obiecała baronowa ni to pupilce, ni to kochankowi - przystojny iwyczesany.- A mimo wszystko on jest dziwnie podobny do wilczarza - podzielił się swoimipodejrzeniami Rober - tylko ostrzyżonego i umytego.- Oczywiście - Marianna uniosła wzrok i uśmiechnęła się, omal nie prowokując Robera dozabójstwa rozłożonej, gdzie nie trzeba, lewretki - Różnica między wilczarzem i lwim psem jest takasama, jak między ptaszniczką i baronową.- Księżną - namiętnie poprawił Rober - Ty naprawdę weszłaś nie w porę.Jeśli Koko zgadzasię dać rozwód, trzeba z tym zdążyć, dopóki Katari jest regentem.- Jeśli nie zgodził się od razu, to nie ustąpi - Oni rozmawiali o baronie trzeci dzień, mimo żewszystko zostało powiedziane już pierwszego - Targować się i spierać z Koko jest tak samo bezsensu, jak ze starszym Savignacem.On nigdy nie zrobi tego, czego nie chce.- Ale to przecież głupie.Albo on kłamie i nie chce się wypuścić.- Nie kłamie.Koko nie ufa wojskowym, bo ich można zabić, ale jeśli nie będzie wojny, darozwód.Jeśli będzie pewien, że mnie to nie zaszkodzi.- Dziwny mąż.- Innego mieć nie mogłam.Nie tamta ja, która potrzebna była tobie.Bez Koko byłabymgrubaską z pięciorgiem dzieci i mężem karczmarzem.Może nawet byłabym szczęśliwa, ale typrzejechałbyś obok i nie zauważył.- I zostałbym sam.- Ty nie możesz być sam.- Nie mogę, właśnie teraz nie mogę.Kiedy oni skończą?!- Oni dopiero zaczęli.Nie wzdychaj, twoją siostrę czeszą dłużej.Ewro szczeknęła płaczliwie, jakby rozumiejąc, że musi jeszcze czekać i czekać.Mariannazaśmiała się, lewretka zaniosła szczekaniem.Nie, piesek nic nie zrozumiał - usłyszał po prostuszelest za drzwiami.Albo kogoś wywęszył.- Pani baronowo - oznajmił kamerdyner barona - do pana marszałka.Pilne.No i odpoczął.- Dobrze - zaczął Rober, ale zezwolenie nie było potrzebne: tenent gwardii już wdarł się dobuduaru i zastygł, właśnie zastygł pośrodku pokoju, zerkając na Mariannę.Ta ujęła piszczącą Ewroi bez zbędnych słów wyszła.%7łona marszałka może być tylko taka.- Jesteśmy sami - rzucił Epineix, czując się jakby znów był w Lesie Zwiętej Martiny - Co sięstało?- Ockdell zabił królową.- Co?!- Ockdell zabił królową - powtórzył gwardzista, jakby nie zauważając, że nim potrząsają - ifrejlinę.Drews-Carlion.- Zabił? - wczepił się w ogon nadziei Epineix - Ona umarła?.Tenent w milczeniu skinął głową.Wykrzywiona twarz mówiła sama za siebie.Siostra umarła,można było się nie spieszyć, ale Rober biegiem wypadł z pokoju.Gwardzista pomknął zamarszałkiem.W korytarzu już sterczał Koko, na schody wysypali się też służący, dobrze, że jeszczenie zaczęli się zjeżdżać goście! Epineix w biegu machnął na barona ręką, ten odskoczył, w głębidomu wyły psy.Marianna zgadła: Katari nie będzie stara, nigdy nie będzie!.Jak ona patrzyła naobce maki, jakby wiedziała.Przeżyć Sylwestra, Manrików, Aldo i tak głupio.- Gdzie on jest?Gwardzista znów zrozumiał.- Uciekł.Przez Wiosenny Ogród.Alarm podniesiono nie od razu.Ockdell miał czas.- Kogo on jeszcze?.- Dickon, zabijający kobiety.Niemożliwe! To nie może być prawda, tojakaś pomyłka! I będzie kosztowała durnia głowę, jeśli go znajdą.Jeśli on w ogóle żyje.- Drews-Carlion - podpowiedział gwardzista.On już mówił, kto, ale nazwisko wypłynęło zpamięci jak woda - Ona weszła do jej wysokości.Mnich.ten lekarz, mówi, że u niej.że frejlinieprzecięto tętnicę szyjną.- To nie Ockdell!- Nikt więcej nie wchodził.Nikt?! We wszystkich pałacach są tajne wejścia.Jeśli nikt o nich nie słyszał, to nie znaczy, żeich nie ma.Trzeba szukać i znalezć! Dick wyszedł i wtedy jakaś kanalia.- Kto jeszcze do niej przychodził? Mówię o Kat.- Stancler.- Stancler?! - Ona wszak mówiła, że przyjmie gada.No i przyjęła.- Stanclera już nie było, kiedy Drews-Carlion weszła.Ale i tak chodzi o niego! Panna Nicou.Stara swołocz!- Kto szuka Ockdella? I gdzie?- Generał Carvall posłał ludzi do domu Alvy i na miasto.Po Stanclera też pojechali.I pojego świątobliwość, i po metra Ingolsa.Nicolas o niczym nie zapomni i niczego nie zaniedba.Kiedy do roboty bierze się Carvall,można się nie spieszyć.Koniuch osiodłałby Drakko nie gorzej od samego Robera, ale stać i czekać Epineix nie mógł.Trzeba było coś robić i nie potem, a teraz! Półmorisk denerwował się, czuł, że z panem dzieje sięcoś niedobrego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]