[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chciałem sprawdzić, co u ciebie, bo nie odbierasz telefonu oznajmił. Mam twoją pocztę. Paul, nie wiem, co powiedzieć& Nic nie musisz mówić.Pokaż się tylko, żebym wiedział, żenic ci nie jest, i sobie pójdę.Usłyszał szuranie jej stóp. Julio zawołał do niej cicho. To tylko ja.Rozległ się szczęk i drzwi otworzyły się powoli. Cześć powiedział, spoglądając na kobietę, której wpierwszej chwili nie rozpoznał.Wyglądała właściwie jak dziewczynka, blada, z ciemnymiwłosami związanymi niedbale w koński ogon.Oczy byłypodkrążone i przekrwione, a ich spojrzenie szkliste.Wyglądała,jakby nie spała od czasu posiedzenia. Mogę wejść?Otworzyła drzwi szerzej i Paul wszedł do środka.Nigdywcześniej nie widział tu takiego bałaganu.Wszędzie walały sięniepozmywane naczynia, łóżko było niepościelone, a karcianystolik uginał się pod ciężarem papierów i książek.Laptop byłotwarty, tak jakby właśnie na nim pracowała. Jeżeli przyszedłeś mi powiedzieć, jaka jestem głupia, tochyba tego nie zniosę. Chciała, żeby zabrzmiało to dzielnie. Byłem wściekły, kiedy się dowiedziałem, że mnieokłamywałaś. Paul przełożył listy z jednej ręki do drugiej ipodrapał się po bokobrodach. Ale nie jestem tu po to, bysprawiać ci przykrość. Jego oblicze złagodniało. Nie lubię,kiedy jest ci zle.Julia wbiła wzrok w czubki swych purpurowych wełnianychskarpetek i przestąpiła z nogi na nogę. Przepraszam, że kłamałam.Paul odchrząknął. Przyniosłem ci pocztę.Część była w skrzynce na zewnątrz,część w sekretariacie.Spojrzała na niego z przestrachem.Podniósł rękę, jakbychciał ją uspokoić. To tylko parę ulotek i podręcznik. Podręcznik? Po co ktoś miałby mi przysyłać podręcznik?Nie prowadzę wykładów. Akwizytorzy z wydawnictw zostawiają gratisoweegzemplarze profesorom.Czasem też magistrantom.Ja dostałem opolityce w okresie renesansu.Gdzie mam to wszystko położyć? Na stoliku.Dziękuję.Paul zrobił, co mu kazano, Julia zaś pozbierała filiżanki italerze z różnych części mieszkania i ułożyła wszystkie namikrofalówce. Co to za podręcznik? zapytała przez ramię. Nie oDantem, prawda? Nie.To Małżeństwo w średniowieczu: miłość, seks isacrum Paul odczytał tytuł na głos.Wzruszyła ramionami, bo temat nie zainteresował jej. Wyglądasz na zmęczoną. Spojrzał na nią przyjaznie. Profesor Picton kazała mi pozmieniać masę rzeczy w pracy.Piszę od rana do wieczora. Potrzebujesz świeżego powietrza.Chodz, zabiorę cię nalunch.Ja stawiam. Mam dużo pracy.Otarł usta wierzchem dłoni. Musisz stąd wyjść.To miejsce przyprawia o depresję.Wygląda jak dom panny Havisham.[14] Czy to czyni cię Pipem?Paul potrząsnął głową. Nie, tylko wścibskim palantem, który wtrąca się w sprawyinnych. Brzmi jak Pip. Czy jutro mija ci termin oddania pracy? Nie.Picton dała mi jeszcze tydzień.Wiedziała, że nie zdążędo końca marca z powodu& tego wszystkiego. Wzdrygnęła się. To tylko lunch.Pojedziemy metrem na Queen Street iwrócimy, zanim się obejrzysz.Julia spojrzała na Paula i w jego zatroskane ciemne oczy. Dlaczego jesteś dla mnie taki miły? Bo jestem z Vermontu.Przyjazni z nas ludzie.Wyszczerzył zęby w uśmiechu. I dlatego, że potrzebujesz terazpomocnej dłoni.Julia uśmiechnęła się z wdzięcznością. Nigdy nie przestałem się o ciebie troszczyć przyznał, ajego oczy nagle złagodniały.Udała, że tego nie słyszy. Potrzebuję chwili, żeby się ubrać.Oboje spojrzeli na jej flanelową piżamę. Aadne kaczuszki. Zaśmiał się.Zawstydzona Julia zniknęła za drzwiami szafy, by poszukaćczystych ubrań.Wybór miała dość ograniczony, jako że odtygodnia nie robiła prania, ale udało jej się znalezć coś w miaręporządnego na nieformalne spotkanie.Gdy Julia była w łazience, Paul postanowił posprzątaćmieszkanie, a przynajmniej doprowadzić je do względnegoporządku.Wiedział, że nie może ruszać materiałów uczelnianych,ale w zamian pościelił łóżko i pozbierał rzeczy z podłogi.Skończywszy, odłożył przyniesiony podręcznik na półkę i usiadł wskładanym krześle, by przejrzeć jej pocztę.Szybko pozbył sięulotek i reklam i ułożył to, co wyglądało na rachunki, na równąkupkę.Nie zauważył żadnej korespondencji o charakterzeosobistym. Dzięki Bogu mruknął.Ubrawszy się, Julia zapudrowała sobie worki pod oczami inałożyła odrobinę różu na policzki.Gdy stwierdziła, że niewygląda już jak odmłodzona wersja panny Havisham, dołączyła doPaula przy karcianym stoliku. Gotowa? Przywitał ją uśmiechem. Tak. Objęła się ramionami. Na pewno są rzeczy, którechcesz mi powiedzieć.Równie dobrze możesz zrobić to teraz. Chłopak zmarszczył czoło i wskazał na drzwi. Porozmawiamy przy lunchu. On mnie zostawił wyrzuciła z siebie z wyrazem bólu natwarzy. Nie sądzisz, że to dobrze? Nie. Rany, Julio, facet uwiódł cię dla zabawy, a potem porzucił.Mało ci cierpień?Spojrzała na niego ostro. Wcale tak nie było!Paul przyjrzał jej się, jej nagłemu wybuchowi gniewu.Wolałją widzieć wściekłą niż smutną. Powinnaś założyć coś na głowę.Jest zimno.Kilka minut pózniej byli na zewnątrz i szli w kierunku stacjimetra Spadina. Widziałeś go? zapytała. Kogo? Wiesz kogo.Nie każ mi wymieniać jego imienia.Paul naburmuszył się. Nie wolałabyś raczej o nim zapomnieć? Proszę.Odwrócił się i ujrzał, że jej ładna twarz stężała w nerwowymgrymasie.Zatrzymał ją łagodnie. Wpadłem na niego parę godzin po posiedzeniu.Wychodziłz gabinetu Martina.Od tamtego czasu zajmuję się główniekończeniem pracy.Jeżeli Emerson zostawi mnie teraz, jestemugotowany. Wiesz, gdzie on jest? W piekle, mam nadzieję głos Paula był radosny. Martinrozesłał wiadomość po wydziale, że Emerson jest na urlopie dokońca semestru.Widziałaś pewnie ten e-mail.Julia potrząsnęła głową. Pewnie się nie pożegnał. Przyjrzał się jej uważnie. Zostawiłam mu parę wiadomości.Wczoraj wreszcie domnie napisał. Co było w liście? %7łebym przestała się z nim kontaktować i że wszystkoskończone.Nawet nie zwrócił sie do mnie osobiście, tylko przysłałdwulinijkowy e-mail z uniwersyteckiego konta, podpisany Pozdrawiam, Prof.Gabriel O.Emerson. Dupek.Julia skrzywiła się, ale nic nie powiedziała. Po posiedzeniu powiedział mi, że nie byłam świadomaswego położenia. Pretensjonalny palant. Co takiego? Aamie ci serce, a potem ma jeszcze czelność cytowaćHamleta? Niewiarygodne.I do tego cytuje go zle.Julia zamrugała oczami, zdziwiona. Nie skojarzyłam tego cytatu.Myślałam, że to po prostu&jego słowa. Szekspir też był pretensjonalnym palantem.Pewnie dlategonie rozpoznałaś różnicy.Ten wers jest z opowieści Gertrudy ośmierci Ofelii.Posłuchaj:Złośliwa gałąz złamała się pod nią.I z kwiecistymi trofeami swymiWpadło w toń biedne dziewczę.Przez czas jakiśWzdęta sukienka niosła ją po wierzchuJak nimfę wodną i wtedy, nieboga,Jakby nie znając swego położeniaLub jakby czuła się w swoim żywiole,Zpiewała starych piosenek urywki,Ale niedługo to trwało, bo wkrótceNasiąkłe szaty pociągnęły z sobąBiedną ofiarę ze sfer melodyjnychW zimny muł śmierci[15]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]