[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Lepiej się przyzwyczajaj, bo od tej chwili wszyscy będą o to pytali.Za waszym pozwoleniem.Udając obrzydzenie, Lyam dał znak, że mogą odejść.Rada zebrała się w pełnym składzie.Aglaranna zajęła miej­sce na tronie.Poza zwykłymi członkami Rady obecny był rów­nież Martin, który stał obok Tomasa.Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, Aglaranna zabrała głos.– Tathar, ty prosiłeś, by zwołać Radę.Przedstaw proszę sprawę, z którą przybyłeś.Tathar skłonił się lekko przed Królową.– My, członkowie Rady, uważamy, że nadszedł już czas na zrozumienie.– Co takiego? – spytała z niedowierzeniem w głosie królowa Elfów.– Bardzo długo trudziliśmy się nad tym, by doprowadzić sprawę Tomasa do bezpiecznego i spokojnego końca.Wszyscy, jak tutaj jesteśmy, dobrze wiemy, że otoczyliśmy go naszą magią, by złagodzić szalejącą w nim burzę, wyciszyć moc Valheru tak, by młody, przemieniony przez nią człowiek nie dostał się na zawsze pod jej wpływy.Stary Elf zamilkł na chwilę.Martin nachylił się ku Tomasowi.– Hm.kłopoty.Tomas zaskoczył go lekkim uśmiechem i mrugnięciem oka.Po raz kolejny Martin miał okazję przekonać się z ulgą, że władzą nad tym młodym człowiekiem dzielił się po równo wesoły chłopak, którego znał z Crydee, i Władca Smoków.– Wszystko będzie w porządku – szepnął półgębkiem Tomas.– Doszliśmy do wniosku – ciągnął dalej Tamar – że dzieło to dobiegło szczęśliwego końca, ponieważ nie musimy się już dłużej obawiać Tomasa jako Starodawnego.– To rzeczywiście dobra nowina – powiedziała Aglaranna.– Czy jednak to właśnie było powodem zwołania Rady?– Nie, pani.Musimy rozstrzygnąć jeszcze jedną kwestię.Bo chociaż, jak powiedziałem, nie obawiamy się już Tomasa, to jednak nie podporządkujemy się jego władzy.Aglaranna zerwała się z miejsca z gniewnym marsem na twarzy.– A któż ośmiela się tak twierdzić? Czy jest ktoś, kto choć jednym słowem napomknął, że Tomas pożąda władzy? Tathar bronił się twardo przed gniewem Królowej.– Pani, patrzysz na wszystko zaślepiona miłością.– Zanim zdążyła odpowiedzieć, podniósł w górę rękę.– Nie rzucaj na mnie twardych słów, córo mego najstarszego przy­jaciela, bo nie oskarżam cię.To, że dzieli z tobą łoże, nie powinno interesować nikogo poza tobą samą.Nie mamy ci tego za złe.Nie możemy jednak przymykać oczu na to, że zyskał środek, dzięki któremu może rościć sobie prawa.Chcielibyśmy więc teraz raz na zawsze rozstrzygnąć tę istotną dla nas kwestię.Aglaranna pobladła gwałtownie.Tomas wystąpił o krok do przodu.– Jaki środek? – spytał rozkazującym tonem.Tathar spojrzał na niego zdziwiony.– Nosi pod sercem twoje dziecko.Nie wiedziałeś? Tomasowi zabrakło słów.Szarpały nim sprzeczne emo­cje.Dziecko! Ale przecież nie powiedziano mu.Spojrzał na Tathara.– Skąd wiesz?Tathar uśmiechnął się do niego z ojcowską wyrozumia­łością.– Stary jestem, Tomas.Potrafię dostrzec pewne oznaki.Tomas skierował wzrok na Aglarannę.– Czy to prawda? Skinęła głową.– Nie chciałam ci mówić aż do chwili, kiedy nie można by już było dłużej ukryć prawdy.Poczuł w sercu ukłucie niepewności i zwątpienia.– Ale dlaczego?– By ci oszczędzić zmartwień.Dopóki trwa wojna, nie powinieneś sobie zaprzątać głowy niczym innym.Nie chciałam cię obciążać innymi myślami.Tomas stał przez długą chwilę w ciszy, po czym odrzucił głowę do tyłu i ponad lasem przetoczył się gromki, radosny śmiech.– Dziecko.Niech bogom będzie chwała! Tathar wpatrywał się uważnie w Tomasa.– Czy żądasz tronu?– O tak, Tathar, o tak – powiedział Tomas z uśmie­chem na twarzy.Calin zabrał głos po raz pierwszy.– Tomas, to moje dziedzictwo.Jeśli chcesz je posiąść, będziesz musiał o nie walczyć ze mną.Tomas uśmiechnął się ciepło do Calina.– Synu mej ukochanej, nie skrzyżuję z tobą miecza.– Jeśli pragniesz być naszym Królem, musisz.Tomas podszedł spokojnym krokiem do Calina.Nigdy nie darzyli się zbyt wielkim uczuciem, ponieważ Calin o wie­le bardziej niż inni obawiał się potencjalnego zagrożenia, jakie osoba Tomasa stwarzała wobec jego ludu.Młody Elf był gotów, gdyby zaszła potrzeba, stanąć do walki na śmierć i życie.Tomas położył rękę na jego ramieniu i głęboko popatrzył mu w oczy.– Ty jesteś następcą.Nie miałem na myśli zostania wa­szym Królem.– Cofnął się o krok i zwrócił się do całego Zgromadzenia.– Jestem tym, kim jestem, i kogo widzicie stojącego przed wami, istotą o dwóch dziedzictwach.Posiadłem moc Valheru, chociaż się z nią nie narodziłem, a umysł mój przechowuje wspomnienia z czasów, które już dawno ob­róciły się w pył.Pamiętam jednak również me chłopięce lata, potrafię odczuwać radość, śmiać się i cieszyć się delikatnym dotykiem kochanki.– Spojrzał na królową Elfów.– Żądam jedynie prawa zasiadania u boku mej Królowej, z waszym bło­gosławieństwem, jako małżonek.Przyjmę jedynie tę władzę, którą ona albo wy będziecie gotowi mi przyznać, nic więcej.Jeżeli zdecydujecie, że nie otrzymam żadnej, i tak pozostanę u jej boku.– Potem z mocą w głosie dodał jeszcze: – Nie ustąpię wszakże z jednym: prawa dziedziczne naszego dziecka nie zostaną w niczym ograniczone ze względu na jego niepra­we pochodzenie.Pośród zebranych dał się słyszeć szmer uznania.Tomas stanął przed Aglaranną.– Pani, czy przyjmiesz mnie jako swego męża? – za­pytał w starożytnym języku Elfów.Aglaranną siedziała z błyszczącymi oczami.Spojrzała na Tathara.– Tak.Czy jest ktoś, kto chciałby mi zabronić tego prawa? Tamar rozejrzał się po innych doradcach Królowej.Nie widząc sprzeciwu, obrócił się w stronę Królowej.– Zgoda została udzielona, pani.Pośród zebranych Elfów podniosły się radosne okrzyki aprobujące decyzję Królowej i Tomasa.Wkrótce dookoła za­częły się gromadzić coraz większe tłumy zwabione niecodzien­nym ruchem i wrzawą w czasie obrad Rady.Nowo przybyli po usłyszeniu radosnej wiadomości włączali się do ogólnej wesołości, wiwatując i śmiejąc się.Wszyscy dobrze wiedzieli o wielkiej miłości, jaką Królowa darzyła wojownika w złocisto-białej zbroi, i uznali, że jest on godny tego, by zostać jej mężem.– Tomas, jesteś roztropny i mądry jak Elfy – powie­dział Calin.– Gdybyś postąpił inaczej, mogłoby się to stać źródłem niesnasek i niepokojów lub w najlepszym razie powodem poważnych i długotrwałych wątpliwości.Przyjmij wyrazy podziękowania za wielką rozwagę.Tomas uchwycił mocno wyciągniętą ku niemu dłoń [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl