[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mam dla ciebie zajęcie. O kurczę.Zaczyna się. Bez obaw.To łatwizna.Spotkajmy się przy wejściu do budynku Shumana. Teraz? Teraz.Po dwudziestu minutach stałyśmy obie w windzie. Co się dzieje? chciała wiedzieć Lula. Co tu robimy?Wcisnęłam guzik oznaczony dwójką. Mo wynajął sobie adwokata.Nazywa się Dickie Orr i jedziemy, żeby z nim poroz-mawiać. Dobrze, ale co ja tu robię? Czy ten gość jest niebezpieczny? Nie.Dickie Orr nie jest niebezpieczny.To ja jestem niebezpieczna.Dickie Orr tomój były mąż, a ty masz mnie pilnować, żebym go nie udusiła.Lula gwizdnęła. Ale zabawa.Biura Kriener i Kriener znajdują się na końcu korytarza.Na drzwiach widnieją czte-ry nazwiska wypisane złotymi literami.Harvey Kriener, Harvey Kriener Junior, StevenOwen, Richard Orr. Dlaczego się rozstałaś z tym całym Orrem? Bo to palant. To wystarczy.Już go nienawidzę.Kiedy wyszłam za Dickiego, pracował w biurze okręgowego obrońcy.Jego karieratrwała tylko nieco dłużej niż kariera ze mną.Podejrzewam, że w obu przypadkach niemógł wycisnąć odpowiedniej ilości pieniędzy.A kiedy znalazłam go z Joyce Barnhardtna stole w jadalni, narobiłam tyle hałasu, że mógł się pożegnać ze wszystkimi ambicja-mi politycznymi.Nasz rozwód był dokładnie taki, jaki powinien być rozwód.wście-178kły, głośny i pełen oskarżeń.Nasze małżeństwo trwało niespełna rok, ale legenda o roz-wodzie będzie żyć w Miasteczku wiecznie.Potem, kiedy nikt się już nie krępował mojąobecnością, dowiedziałam się, że niewierność Dickiego rozciągała się daleko poza Joy-ce Barnhardt.W czasie trwania naszego krótkiego związku udało mu się przelecieć po-łowę moich koleżanek z klasy.Za drzwiami ze złotymi napisami znajdował się mały korytarzyk z dwiema kanapa-mi i stolikiem, a także nowoczesne biurko recepcjonistki, wszystko w pastelowych ko-lorkach.Powiew Kalifornii w Trenton.Kobieta za biurkiem prezentowała sobą najwyż-szą klasę.Bardzo szczupła.Pastelowa sukienka.Ann Taylor od stóp do głów. Tak? przemówiła słodko. W czym mogę pomóc? Chciałabym pomówić z Richardem Orrem. To na wypadek, gdyby kancelariabyła zbyt wytworna dla gościa o imieniu Dickie. Proszę mu powiedzieć, że przyszłaStephanie.Kobieta przekazała wiadomość i skierowała mnie do gabinetu.Drzwi były otwarte,a Dickie stał za biurkiem.Patrzył na nas z łagodnym zdziwieniem.co rozpoznałam jako minę numer siedem.Dickie miał zwyczaj ćwiczenia min przed lustrem.A to? pytał mnie. Czy wyglą-dam szczerze? Czy wyglądam, jakbym był przerażony? Czy wyglądam, jakbym był za-skoczony?Gabinet był duży i miał podwójne okno.Agent nieruchomości nazwałby go budzą-cym szacunek.Co oznaczało, że Dickie zaczął zadawać się z wyższymi sferami.Na pod-łodze leżał czerwony orientalny dywan.Biurko było antykiem z litego mahoniu.Dwakrzesła dla klientów miały wiśniową skórzaną tapicerkę i mosiężne gałki.Super męskie.Brakowało tylko wiernego psa i trofeów myśliwskich.Wyjątkowo odpowiedni gabinetdla faceta z wielkim głupim fiutem. To Lula oznajmiłam w ramach powitania i podeszłam bliżej. Pracujemy ra-zem.Dickie skłonił głowę. Witam cię. Ha sapnęła Lula. Mam parę pytań odnośnie Mo oznajmiłam. Na przykład, kiedy zamierzazgłosić się na policję? To jeszcze nie zostało określone. Kiedy zostanie, proszę o informację.Teraz pracuję dla Vinniego, a Mo pogwałciłwarunki umowy o wpłaceniu kaucji. Oczywiście zapewnił mnie Dickie.Co było równoznaczne z po moim trupie.Usiadłam na krześle i rozparłam się w nim wygodnie. Rozumiem, że Mo prowadzi rozmowy z policją.Chcę wiedzieć, co ma jako argu-ment przetargowy.179 To informacja zastrzeżona.Kątem oka zauważyłam, że Lula przekształca się w Kobietę Nosorożca. Nie znoszę tajemnic oznajmiła.Dickie obejrzał ją sobie, a potem spojrzał na mnie. %7łartujesz, co?Uśmiechnęłam się. A co do Mo. Nie zamierzam z tobą rozmawiać o Mo.Będziesz musiała mi wybaczyć.Za pięćminut mam spotkanie i muszę się przygotować. Może bym go postrzeliła? zaproponowała Lula. Zakładam się, że jak mu od-strzelę stopę, od razu zacznie rozmawiać. Nie tutaj powiedziałam. Za dużo ludzi.Lula naburmuszyła się jak dziecko. To pewnie nie będę mu mogła powybijać zębów? Może pózniej.Lula położyła rękę na biurku Dickiego. Znam parę rzeczy, które mogę zrobić mężczyznie.Pewnie byś się porzygał, gdy-bym ci o nich opowiedziała.Dickie cofnął się ze wstrętem. To ma być żart, tak? Wynajęłaś ją z jakiejś mordowni? Z mordowni? powtórzyła Lula i zrobiła wielkie oczy. Wypraszam sobie,ty kozi bobku.Jestem w trakcie kursu na łowcę nagród.Nie bywam w mordowniach.I nikt ze mnie nie żartuje.To z ciebie będzie można się pośmiać.Znasz takie powiedze-nie: idz się pieprzyć? Chętnie stworzę ci taką możliwość.Wstałam z uśmiechem, ponieważ Dickie pobladł pod opalenizną spod kwarcówki. Teraz już sobie pójdziemy oznajmiłam. To chyba nie jest najlepsze miejscena omawianie interesów.Może spotkamy się w innych okolicznościach i wtedy podzie-lisz się z nami informacjami.Dickie miał bardzo dziwną minę.Nie widziałam, żeby kiedykolwiek ćwiczył ją przedlustrem. Grozisz mi? A skąd powiedziała Lula ze słodyczą. Czy my wyglądamy na kobiety zdolnezagrozić mężczyznie? Nie wydaje mi się.Nie sądzę, żebym była kobietą, która by grozi-ła takiemu parszywemu zgniłkowi.Nie wiem, czego się właściwie spodziewałam po tym spotkaniu, ale teraz poczułam,że opłacało się wysilić. Zdaje się, że dobrze nam poszło oznajmiłam, kiedy znalazłyśmy się w win-dzie.180 Mnie też się tak zdaje.Jeszcze jakieś rozrywki? Nie. Fajnie.Popołudnie mam zajęte.Wyjęłam kluczyki. Dobrej zabawy.I dzięki za wsparcie. To na razie.Przejechałam jedną przecznicę i stanęłam na światłach.Nissan strzelił i zgasł.Tylkospokojnie, powiedziałam sobie.Podwyższone ciśnienie krwi prowadzi do wylewu.Ciot-ka Eleanor miała wylew i to nic przyjemnego.Do wszystkich mówiła Tootsie i malowa-ła sobie włosy szminką.Ponownie uruchomiłam silnik i dodałam gazu.Kiedy światła zmieniły się, ruszy-łam przed siebie przy akompaniamencie kolejnego wystrzału.AOMOT! Wyjęłam wizy-tówkę, którą dał mi Morelli i odczytałam adres.Pan Remoncik miał swoją siedzibę naOsiemnastej, tuż za fabryką guzików. Daję ci ostatnią szansę powiedziałam do nissana. Albo wezmiesz się w garść,albo zabiorę cię do Bucky ego Seidlera.Za chwilę nissan znowu zgasł.Potraktowałam to jako znak, zawróciłam i pojecha-łam na Osiemnastą.Morelli okłamuje mnie regularnie, ale nigdy w sprawie mechaniki.Mechanikę traktuje poważnie.A więc, niech Bucky spróbuje szczęścia.Jeśli mu się nieuda, zepchnę nissana z mostu.Osiemnasta to przemysłowa dzielnica Trenton, która czasy świetności od dawna maza sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]