[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeśliskrzywdzisz mojego brata, będziesz miała ze mną do czynienia.Wytarzam cię w końskim gnoju. Jasne mówię szybko. Zapamiętam sobie. To co to za pilna sprawa? pyta Jeffrey.Zbiega po widowni Różowej Podwiązki dostolika, przy którym siedzimy z Christianem.Czekamy na Angelę, która się spóznia.To do niejniepodobne. Myślałem, że w tym tygodniu się nie spotykamy, bo spędziliśmy razem caływeekend.Mam was już trochę dość. To miło, że mimo wszystko postanowiłeś nas zaszczycić swoją obecnością mówiChristian. Nie mogłem sobie darować odpowiada Jeffrey. Przecież wiecie, że cały ten klubobraca się wokół mnie.Postuluję, żebyśmy zmienili nazwę na Klub Jeffreya. Szczerzy zęby,podchodząc do stolika.Czysty odruch każe mi wystawić nogę, jakbym chciała, żeby się potknął;mój brat patrzy na mnie drwiąco, przechodzi nad moją stopą i szturcha mnie w ramię. A może klub kupogłowego? sugeruję.Jeffrey parska śmiechem. Kupogłowy to była nasza najgorsza obelga, kiedy byliśmymali.Szarpiemy się ze sobą przez chwilę, próbując nawzajem pacnąć się po głowie. Au mówię, kiedy Jeffrey niechcący wygina mi nadgarstek do tyłu. Kiedy ty sięzrobiłeś taki silny?Odsuwa się i szczerzy zęby.Te przepychanki z Jeffreyem sprawiają mi dziwnąprzyjemność.Od kiedy wróciliśmy z kongregacji, jest prawie normalny, prawie taki jak dawniej,jakby wreszcie przestał się zadręczać tym, co mu tak ciążyło.Christian gapi się na nas.Jest jedynakiem i nigdy nie zrozumie subtelnej radości bicia się zrodzeństwem.Popycham Jeffreya ostatni raz, tak dla wykończenia, i siadam przy stoliku.Jeffreyusadza się na krześle obok mnie.Angela wchodzi z zaplecza.Siada bez słowa.Otwiera zeszyt. No dobra.Pilna sprawa mówię.Bierze głęboki wdech. Badałam długość życia anielitów. Czy to ma coś wspólnego z twoim pytaniem, jak stary jest pan Phibbs? pytam. Tak.Kiedy przyjrzałam się kongregacji przez weekend, zaczęło mnie to ciekawić.PanPhibbs jest quartariusem, jestem prawie pewna, ale wygląda o wiele starzej niż twoja mama, którajest dimidiusem.Więc chyba rozumiesz, czemu jestem skołowana.Nie rozumiem. Albo pan Phibbs jest o wiele starszy od waszej mamy zaczyna wyjaśniać albowasza mama starzeje się w innym tempie niż pan Phibbs.Co podsunęło mi myśl, że możequartariusi, którzy są tylko w jednej czwartej aniołami i w siedemdziesięciu pięciu procentachludzmi, starzeją się jedną czwartą wolniej niż ludzie? Ludzie zwykle rzadko przekraczają setkę,więc anielita quartarius mógłby żyć jakieś sto dwadzieścia pięć lat.Co by wyjaśniało, dlaczego panPhibbs wygląda staro.Milknie.Bębni długopisem o zeszyt.Wygląda na zatroskaną. Mów dalej poganiam ją.Kolejny głęboki wdech.Nie patrzy na mnie, co naprawdę zaczyna mnie przerażać. Myślałam, że dimidiusi, którzy są tylko w połowie ludzmi, mogą żyć przynajmniej dwarazy dłużej, jakieś dwieście, dwieście pięćdziesiąt lat.Więc wasza mama byłaby anielitką wśrednim wieku.Wyglądałaby na czterdziestkę.I wygląda. Zdaje się, że wszystko rozpracowałaś mówi Christian.Angela przełyka ślinę. Tak mi się zdawało mówi dziwnie głuchym głosem. Ale potem przeczytałam to.Przerzuca kilka kartek zeszytu i zaczyna czytać. A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki.Synowie Boga, czylianioły, a przynajmniej tak się powszechnie uważa, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali jesobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały4.Znam ten ustęp.To Księga Rodzaju, rozdział szósty.Na scenę wchodzą anielici.Ale Angela czyta dalej: Wtedy Bóg Rzekł: Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyżczłowiek jest istotą cielesną: niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat.A potem znowu jest oanielitach, kiedy to synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły, i cała reszta, omocarzach, mających sławę w dawnych czasach, i przyszło mi do głowy, że coś tu jest nie tak.Najpierw mówimy o anielitach, potem Bóg ustala długość życia człowieka, potem znów wracamydo anielitów.Ale potem do mnie dotarło.To nie jest limit długości życia człowieka.To zdanie wśrodku nie jest o ludziach.Jest o nas.Bóg chce, żebyśmy byli śmiertelni. Bóg chce, żebyśmy byli śmiertelni powtarzam, nic nie rozumiejąc. To nie ma znaczenia, czy jesteśmy zdolni żyć przez setki lat.Nie żyjemy dłużej niż stodwadzieścia konkluduje Angela. Sprawdzałam to wszystko wczoraj w nocy i nie mogęznalezć ani jednej wzmianki o żadnym anielicie, czy to dimidiusie, czy to quartariusie, który żyłbydłużej.Każdy, o którym pozostał ślad na papierze, umarł albo wcześniej, albo w trakcie stodwudziestego roku życia.Nikt nigdy nie dożył sto dwudziestego pierwszego.Jeffrey wydaje nagle odgłos, jakby się dławił.Zrywa się z krzesła. Opowiadasz bzdury, Angela. Jego twarz wykrzywia wyraz, jakiego nigdy u niego niewidziałam, dziki i desperacki, pełen wściekłości.Przeraża mnie. Jeffrey. zaczyna Angela. To nieprawda mówi, niemal jakby jej groził. Jak to możliwe? Ona jest całkiemzdrowa. Okej mówię powoli. Uspokójmy się.Więc dożywamy stu dwudziestu lat.To niczłego, prawda? Clara szepcze Christian, a ja czuję od niego coś jakby współczucie, i nagle do mniedociera.Jestem taka głupia.Jak mogę być taka głupia? Ja tu sobie myślę, że wszystko jest wporządku, że sto dwadzieścia lat to niezły wiek, bo przynajmniej pozostaniemy silni i młodzi.Jakmama.Mama, która nie wygląda na więcej niż czterdzieści.Mama, która urodziła się w 1890.Margaret i Meg, i Marge, i Margot, i Megan, i wszystkie te obce kobiety, te dawne życia, któreprzeżyła.I Maggie, moja matka, która kilka tygodni temu skończyła sto dwadzieścia lat.Robi mi się słabo.Jeffrey wali w ścianę.Jego pięść przechodzi na wylot jak przez tekturę, gips sypie siędookoła, jego cios jest tak potężny, że cały budynek zdaje się drżeć.Mama. Muszę iść mówię, i wstaję tak szybko, że przewracam krzesło.Nie zatrzymuję sięnawet, żeby zabrać plecak.Po prostu pędzę do wyjścia. Clara! woła za mną Angela. Jeffrey.czekajcie! Puść ich słyszę Christiana, kiedy jestem już przy drzwiach. Muszą iść.Nie pamiętam jazdy do domu.Po prostu nagle jestem tutaj, na podjezdzie, i ściskamkierownicę tak mocno, że bieleją mi kostki palców.We wstecznym lusterku widzę pickupa Jeffreyazaparkowanego z tyłu.I teraz, kiedy tu już jestem, kiedy pewnie złamałam z dziesięć przepisów,jadąc tu jak najszybciej, mam ochotę znów odjechać.Nie chcę wchodzić do środka.Ale muszę.Muszę poznać prawdę.Angela już nie raz się myliła, myślę, chociaż w tej chwili nie potrafię sobie przypomnieć,kiedy.Myliła się.Wygaduje bzdury.Ale wiem, że się nie myli.Ten sen o cmentarzu Aspen Hill to nie jest pogrzeb Tuckera.To pogrzeb mamy.Czuję się, jakbym siedziała na karuzeli z filiżankami w Disneylandzie wszystko wiruje,głowa mi się kręci, chociaż cała reszta ciała jest nieruchoma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]