[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wszyscy mnie ostrzegali, wszystko tosię sprawdza.Uwikłałem cię w moje życie. Co się dzieje? Wstrzymała oddech. Powiedziałeś.straż nie chciałacię wypuścić za bramę.Nie wolno ci opuścić twierdzy? Dlaczego? Nie wiem.Wiele jest spraw dla mnie niezrozumiałych.Jedno jest pewne.Muszę się zatroszczyć o twoje bezpieczeństwo.A to oznacza, że muszę się trzy-mać z daleka od ciebie, przynajmniej przez jakiś czas.I ty powinnaś unikać mnie.Rozumiesz?Gniewny błysk zalśnił jej w oczach. Rozumiem, że zostawiasz mnie samą! Nie.To nie tak.Oni muszą uwierzyć, że naprawdę cię przestraszyli, że je-steś im posłuszna.Wówczas będziesz bezpieczna.Nie będą mieli powodu więcejcię niepokoić. Oni mnie rzeczywiście przestraszyli, ty głupcze! syknęła. Jednowiem.Jeśli wróg zrozumie, że się go boisz, nigdy już nie będziesz bezpieczny.Jeśli posłucham ich teraz, zjawią się ponownie.Będą mieli dla mnie następne po-lecenia.Będą ciekawi, jak dalece jestem posłuszna, kiedy się boję.To były blizny po ranach, jakie zostawił w jej życiu ojciec pijak.Blizny, któredawały jej siłę, lecz także były słabymi punktami. Teraz nie czas się przeciwstawiać szepnąłem.Ciągle patrzyłem nad jejramieniem, spodziewając się w każdej chwili straży. Chodz poprowadzi-łem ją głębiej w labirynt spichlerzy, magazynów i przybudówek.Szła obok mniemilcząca, aż nagle wyrwała dłoń z mojej ręki. Jeśli raz się poddasz, już nigdy nie stawisz oporu.Więc dlaczego teraz sięnie przeciwstawić? Dlatego że nie chcę cię w to wciągać.Nie chcę cię narażać na niebezpie-czeństwo.Nie chcę, żeby ludzie mówili, że jesteś dziewką bękarta. Ostatniesłowa z ledwością przeszły mi przez gardło.Sikorka uniosła dumnie głowę. Nie zrobiłam nic, czego miałabym się wstydzić rzekła hardo. A ty? Nie, ale. Ale.Twoje ulubione słowo rzekła z goryczą.Odeszła ode mnie. Sikorko! Rzuciłem się za nią, chwyciłem w ramiona.Wtedy mnie ude-rzyła.Nie otwartą dłonią.Wymierzyła mi solidny cios w twarz, aż zatoczyłemsię do tyłu, a z ust pociekła mi krew.Patrzyła na mnie wyzywająco, czekała, czyznowu spróbuję jej dotknąć.Nie spróbowałem. Nie powiedziałem, że nie będę z nimi walczył.Powiedziałem, że nie chcęciebie narażać na niebezpieczeństwo.Daj mi szansę rozegrać to po mojemu.Czułem krew skapującą mi z brody.Pozwoliłem Sikorce podziwiać ten widok.384Zaufaj mi, że w odpowiednim momencie odnajdę ich i odpłacę pięknym za na-dobne.Po swojemu.Teraz opowiedz mi o nich.W co byli ubrani, jak się trzymaliw siodle.Jak wyglądały ich konie? Czy mówili jak rodowici mieszkańcy KsięstwaKoziego, czy jak przybysze ze śródlądzia? Czy mieli brody? Możesz powiedzieć,jakiego koloru mieli oczy, włosy?Próbowała się skupić, wróciła myślą do niedawnych zdarzeń. Konie były ciemnogniade rzekła w końcu. Z czarnymi grzywamii ogonami.Obaj jezdzcy mówili zupełnie normalnie.Jeden miał brodę.Tak mi sięwydaje.Trudno coś zobaczyć, jeśli się ma twarz w ziemi. Dobrze.Bardzo dobrze. Niestety, nie powiedziała mi nic przydatnego.Spuściła wzrok, odwróciła oczy od krwi na mojej twarzy. Sikorko odezwa-łem się łagodniej. Nie będę do ciebie przychodził.przez jakiś czas.Wszystkodlatego. %7łe się boisz. Tak! syknąłem. Tak, bardzo się boję.Boję się, że cię skrzywdzą, żecię zabiją.Po to by zranić mnie.Nie będę cię narażał na niebezpieczeństwo.Stała bez ruchu.Nie potrafiłem ocenić, czy mnie w ogóle słucha.Objęła sięramionami, skuliła. Zbyt mocno cię kocham, żeby do tego dopuścić. Nawet dla mnie samegozabrzmiało to nieprzekonująco.Odwróciła się i odeszła.Nadal obejmowała się ramionami, jakby się bała roz-paść na kawałeczki.Wyglądała na bardzo osamotnioną, w tej granatowej spódni-cy, z pochyloną głową.Nie jak moja dumna, buńczuczna Sikorka, ale przestraszo-na służąca.24.STRA%7łNICA ZATOKIOspiarz jest dla ludu Królestwa Sześciu Księstw legendarnym zwiastunemnieszczęścia.Ujrzeć go kroczącego drogą, oznacza rychłe nadejście chorobyi wszelkiej zarazy.Podania prawią, że się ukazuje ludziom zasługującym na karę.W przedstawieniach lalkowych spełnia rolę groznego symbolu.Marionetka Ospia-rza zawieszona w tle jest ostrzeżeniem dla całej publiczności, że wkrótce patrzącystaną się świadkami tragedii.* * *Zimowe dni ciągnęły się boleśnie wolno.Z każdą mijającą godziną spodzie-wałem się nowych niespodzianek, nowych napaści.Nigdy nie wchodziłem do sali,nie sprawdziwszy uprzednio, kto w niej jest, jadłem wyłącznie to, co sam przy-gotowałem, piłem tylko wodę, którą wyciągnąłem ze studni.Sypiałem zle.Nie-ustanna czujność szarpała mi nerwy.Byłem zgryzliwy w stosunku do ludzi, któ-rzy przypadkiem się do mnie odezwali, zamyślony, kiedy zaglądałem do Brusa,milczący u przyszłej królowej.Cierń, jedyny człowiek, który mógł zdjąć ze mnieciężar przygnębienia, jakoś mnie nie wzywał.Byłem żałośnie sam.Nie śmiałemzaglądać do Sikorki.U Brusa bywałem jak najkrócej, obawiając się ściągnąć naniego kłopoty.Nie mogłem otwarcie opuścić zamku, choćby po to by pójść doZlepuna, a bałem się skorzystać z sekretnego przejścia, bo mogłem być śledzony.Czekałem i obserwowałem, a że nic się nie działo, żyłem poddany wyrafinowanejtorturze niepewności.Codziennie stawiałem się u króla Roztropnego.Władca gasł w oczach, tref-niś z dnia na dzień robił się coraz smutniejszy, a jego dowcipy bardziej gorzkie.Tęskniłem za surową zimą obfitującą w wichury i sztormy, ale niebo ciągle by-ło błękitne, a wiatry łagodne.W samym zamku wieczory dzwięczały wesołościąi do póznej nocy trwały zabawy, bale maskowe czy popisy minstreli konkurują-cych o pękatą sakiewkę.Książęta i szlachta z księstw śródlądowych ucztowaliprzy stołach księcia Władczego.386Któregoś dnia Brus wspomniał, że trzymanie warty przed drzwiami księżnejKetriken nie sprawia mu żadnych trudności, bo huczne odgłosy biesiad przepę-dzają wszelką senność. Jak pchły na zdychającym psie wyrwało mi się. A kto zdycha? My wszyscy.Codziennie umieramy po trochu.Nikt ci tego nie powiedział?Za to twoja noga goi się zadziwiająco dobrze.Brus uważnie obejrzał obnażone kolano, zgiął ostrożnie nogę.Skóra nacią-gnęła się nierówno, ale nie pękła. Z wierzchu się zasklepiło, ale w środku nadal nie jest najlepiej zauwa-żył.Nie była to skarga.Ayknął okowity.Obserwowałem go spod zmrużonych po-wiek.Ostatnio dni Brusa upływały według ściśle określonego wzoru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]