[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz miała równie smutną jak uprzednio.Miles podskoczył ku niej z radosną ufnością, stanął jednak jak wryty, gdy dama po-wstrzymała go ledwie dostrzegalnym gestem.Edyta usiadła, poprosiła Hendona, by zechciałuczynić to samo.W taki to prosty sposób wyzuła go z uczuć dawnego koleżeństwa i odmie-niła w nieznajomego, przypadkowego gościa.Zaskoczony tą zdumiewającą niespodziankąMiles sam zwątpił na chwilę, czy naprawdę jest osobą, za którą się uważa. Przybyłam tu, aby ostrzec was, panie  rzekła lady Edyta. Człowieka szalonego niemożna ponoć perswazjami wyzwolić z ułudy, niezawodnie jednak można mu wytłumaczyć, iżwinien unikać zguby.Jak tuszę, wasze majaki, panie, mają dla was pozór szczerej prawdy, niesą więc karygodne.Lecz nie marudzcie dłużej, nie prawcie tutaj o swych urojonych praw-dach, bo to miejsce dla was niebezpieczne.Przez chwilę spoglądała wymownie w twarz Milesa, potem zaś dorzuciła z naciskiem: Tym bardziej niebezpieczne, że wielceście podobni do mężczyzny, na jakiego musiałbywyrosnąć nasz zaginiony chłopiec, gdyby dożył męskiego wieku. Na Boga, pani! Jestem wszak tym chłopcem. Wierzę głęboko, iż naprawdę tak mniemacie.Bynajmniej nie powątpiewam o waszejuczciwości.Ostrzegam tylko i nic więcej.Małżonek mój jest panem tych okolic, a władzajego prawie nie zna granic.Zależnie od jego woli ludzie zdobywają fortuny lub konają z gło-du.Gdybyście nie byli podobni do osoby, którą się mienicie, on pozwoliłby wam zapewnebawić się spokojnie złudnymi marzeniami.Ale, uwierzcie mi, panie, ja znam go dobrze iwiem, co uczyni.Rozgłosi wszystkim, żeście szaleniec, oszust, a wszyscy odpowiedzą zgod-nie niczym echo.Po raz wtóry zmierzyła Milesa wiele mówiącym wzrokiem i podjęła: Gdybyście byli n a p r a w d ę Milesem Hendonem, gdyby wiedział to on, gdyby wie-działa cała okolica.Baczcie pilnie, co mówię, i rozważcie dobrze.Groziłoby wam, panie,równe niebezpieczeństwo, a kara, która was spotka, byłaby nie mniej pewna.Nawet wówczasz pewnością wyparłby się was i oskarżył  nikt zaś nie zdobyłby się na tak wiele męstwa,ażeby bronić waszej sprawy. A wierzę, mocno wierzę  rzekł Miles z goryczą. Moc, która może nakazać jednemu zwiernych od kolebki druhów zdradzić i wyprzeć się drugiego, która zdolna jest nakazać to izyskać posłuch, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zyska również posłuch tam, gdziestawką jest chleb i żywot, nie zaś wiotka niby pajęczyna więz przyjacielstwa i honoru.Delikatny rumieniec ubarwił przelotnie policzki damy, która spuściła wzrok ku ziemi, ry-chło jednak podjęła obojętnym tonem: Ostrzegłam już was, panie, i jeszcze raz ostrzegam.Uchodzcie stąd albo ten człowiekwas zniszczy.To tyrali nie znający miłosierdzia.Najlepiej wiem o tym ja, jego skowana nie-wolnica! Biedny Miles i Artur, i mój umiłowany opiekun rycerz Ryszard wyzwolili się odniego, a prawdę rzekłszy, lepiej by wam było z nimi niż tutaj w szponach owego nędznika.Roszczenia wasze zagrażają jego tytułowi i majętności; napastowaliście go w jego własnymdomu.Biada wam, panie, jeśli tu pozostaniecie.Umykajcie, nie mitrężcie dłużej! Jeżeli brak96 wam pieniędzy.oto kiesa.Wezcie ją, błagam, i przekupcie służbę, aby wam nie wzbroniłaprzejścia.O, nieszczęsny! Skorzystaj z przestrogi i umykaj! Umykaj, póki pora!Dumnym gestem Miles odtrącił kiesę.Podniósł się z zydla, stanął przed lady Edytą. Uczyń dla mnie tylko jedno  powiedział. Zechciej mi spojrzeć prosto w oczy, abymmógł wiedzieć, czy nie spuścisz wzroku.O, tak! A teraz odpowiadaj.Azalim ja Miles Hen-don? Nie.Ja was nie znam. Przysięgnij! Przysięgam  odparła cicho, lecz wyraznie. Boże! To nie do wiary! Uchodz! Czemu trawisz cenne chwile! Uchodz! Ratuj się!W tej chwili konstable wpadli do komnaty.Wywiązała się zaciekła walka, w której Hen-don uległ wnet i został wywleczony za próg.Króla ujęto również i obydwu odprowadzono wpętach do więzienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl