[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszliśmy jego korytem, od-dalając się od plaży i między porośnięte ostrymi trawami wydmy, aż znalezliśmy miej-sce, gdzie był na tyle głęboki, że mogłem zanurzyć w nim dłonie.Kilkakrotnie przepłu-kałem usta, a potem napiłem się.Omywałem twarz, oczy i uszy z piasku, kiedy książęznów się odezwał. Co z lordem Złocistym i wilkiem? Gdzie są, co się z nimi stało?Spojrzał na morze, jakby spodziewał się, że ich tam zobaczy. Nie mogli tu przyjść.Przypuszczam, że do tej pory twoi przyjaciele już ich zabili.Zdziwiło mnie, że zdołałem wypowiedzieć te słowa tak po prostu.Bez wstrzymywa-nych łez, czy załamującego się głosu.To było zbyt straszne, żeby mogło być prawdą.Niemogłem sobie pozwolić na rozmyślania o tym.Tak więc cisnąłem w niego tymi słowa-mi w nadziei, że to go uciszy.On jednak tylko pokręcił głową, jakby moje słowa nie mia-ły sensu, po czym zapytał bezradnie: Gdzie jesteśmy? Tutaj odparłem i roześmiałem się.Nigdy nie przypuszczałem, że gniew i roz-pacz mogą człowieka rozśmieszyć.Nie był to przyjemny śmiech i książę odruchowoskulił się.Zaraz jednak wyprostował się i oskarżycielsko wycelował we mnie palec. Kim ty jesteś? spytał, jakby nagle natknął się na tajemnicę, której wyjaśnieniemogłoby dać odpowiedz na wszystkie jego pytania.365Klęcząc nad wodą, spojrzałem na niego.Napiłem się jeszcze raz, po czym odpowie-działem: Jestem Tom Borsuczowłosy. Mokrą dłonią przygładziłem włosy. To od tego.Urodziłem się z siwym kosmykiem na skroni i dlatego rodzice takie dali mi imię. Agarz powiedział z pogardą. Jesteś Przezornym.Może nie wyglądasz jakPrzezorny, ale masz Moc.Kim jesteś? Dalekim kuzynem? Synem z nieprawego łoża?Często nazywano mnie bękartem, ale jeszcze nigdy nie nazwał mnie tak ktoś, kogomógłbym uważać za mojego syna.Spojrzałem na Sumiennego, dziedzica Szczeregoi Ketriken, owoc mojego ciała.Cóż, jeśli ja jestem bękartem, to kimże ty jesteś? Jednakspytałem tylko: Czy to ważne?Kiedy wciąż szukał na to odpowiedzi, rozejrzałem się wokół.Utknęliśmy razemw tym miejscu, przynajmniej dopóki nie zacznie się odpływ.Jeśli dopisze mi szczęście,woda odsłoni filar, przez który tu przybyliśmy, a wtedy będę mógł wrócić.Jeśli nie, jeże-li woda nie odpadnie tak nisko, będę musiał jakoś ustalić, gdzie naprawdę jesteśmy i jakwrócić do Koziej Twierdzy.Książę rzucił gniewnie, skrywając niepokój: Nie mogliśmy odejść daleko.Przecież to trwało tylko chwilę. Taka magia, jakiej użyliśmy, nie zna odległości.Być może nie jesteśmy już w Kró-lestwie Sześciu Księstw.Nagle zdecydowałem, że nie musi wiedzieć nic więcej.Cokolwiek mu powiem, za-pewne przekaże tej kobiecie.Im mniej się dowie, tym lepiej.Powoli usiadł na ziemi. Przecież. zaczął i nie dokończył.Miał minę zaniepokojonego dziecka, które rozpaczliwie szuka czegoś znajomego.Ja jednak nie potrafiłem mu współczuć.Zamiast tego, z trudem powstrzymałem chęćtrzepnięcia go w ucho.Dla tego skamlącego, samolubnego szczeniaka poświęciłem mo-jego wilka i przyjaciela.Wyglądało to na najgorszy interes mojego życia.Pokrzywa, przy-pomniałem sobie.Ratując mu życie, zapewnię jej bezpieczeństwo.Dziedzic Przezornychczy nie, w tym momencie tylko taką przedstawiał dla mnie wartość.Byłem rozczarowany moim synem.Zastanowiłem się nad tą myślą i przypomniałem sobie, że Sumienny nie jest moimsynem, a ponieważ nigdy nie wziąłem na siebie odpowiedzialności za jego wychowa-nie, nie mam prawa być nim rozczarowany czy zadowolony.Powoli odszedłem na bok.Pozwoliłem, aby wilk wziął we mnie górę i kazał mi zatroszczyć się o potrzeby ciała.Nieustannie wiejący znad morza chłodny wiatr tarmosił moje mokre ubranie.Znalezćdrewno i rozpalić ogień, jeśli się da.Wysuszyć odzież.Jednocześnie poszukać czegoś dojedzenia.Nie było sensu zadręczać się losem Zlepuna i Błazna.Wciąż trwał przypływ.To366oznaczało, że odpływ zacznie się zapewne w nocy, a następny dopiero rano.Musiałempogodzić się z myślą, że dopiero o świcie będę miał okazje wrócić do przyjaciół.Takwięc na razie powinienem zbierać siły i odpoczywać.Spojrzałem na skraj lasu za trawiastą równiną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]