[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powtarzam po raz ostatni: tego śledztwa nie będą prowadzić szczeniaki z prokuratury.Jao był bohaterem rewolucji.I moim przyjacielem.Są sprawy zbyt ważne, by przekazywać je innym.Będziecie działać dalej tak, jak uzgodniliśmy.Na aktach będzie mój podpis.Nie życzę sobie więcej dyskusji na ten temat.Shan, kierując się jego spojrzeniem, przeniósł wzrok ku drzwiom.Nie chodzi, uświadomił sobie nagle, po prostu o to, że Tan nie ufa Li.On się go boi.- Nie uda się wam zupełnie odsunąć od tej sprawy zastępcy prokuratora - zauważył.- Będą pytania na temat Jao, na które odpowiedź znać będzie tylko jego biuro.O jego wrogów.O dochodzenia, które prowadził.Jego życie osobiste.Podróże.Trzeba będzie przeszukać jego mieszkanie.Jego samochód.On musi gdzieś być.Znajdźcie go, a może się dowiecie, gdzie Jao spotkał człowieka, który go zabił.- Znałem go od lat.Sam mogę udzielić paru odpowiedzi.Panna Lihua, jego sekretarka, jest moją przyjaciółką.Ona także pomoże.Dla pozostałych przygotujecie na piśmie zestaw pytań, które im przedstawię.Podyktujemy kilka pani Ko, zanim stąd pójdziecie.Pułkownik chciał zająć czymś Li.Albo odciągnąć jego uwagę.Podsunął Shanowi akta bezpieki.- Nazywa się Sungpo.Ma czterdzieści lat.Zaaresztowano go w małej gompie, Saskya, na północnym skraju okręgu.Nie miał pozwolenia.To było cholerne zaniedbanie, że pozwolono im wrócić do tutejszych gomp.- Zamierzacie wytoczyć mu proces o zamordowanie Jao, a potem o przebywanie w klasztorze bez zezwolenia? – Shan nie mógł powstrzymać się od tej uwagi.- To może wyglądać na.- szukał odpowiedniego słowa -.nadgorliwość.Tan zmarszczył brwi.- W tej gompie na pewno są inni, do których można się dobrać.Obecnie kara za noszenie mnisich szat bez pozwolenia wynosi dwa lata.Jao zawsze tak robił.Jeżeli będzie trzeba, przymknijcie ich, zagroźcie, że jeśli nie będą mówić, wyślecie ich do lao gai.Odpowiedział mu nieruchomy wzrok Shana.- No dobrze - ustąpił z lodowatym uśmiechem.- Mówcie im, że ja wyślę ich do lao gai.- Nie wyjaśniliście, jak zidentyfikowano tego człowieka.- Przez informatora.Anonimowego.Zadzwonił do biura Jao.- Chcecie powiedzieć, że to Li go zaaresztował?- Ekipa Urzędu Bezpieczeństwa.- A więc on już rozpoczął własne śledztwo?Jak gdyby na dany sygnał rozległo się stukanie do drzwi.Ktoś ostrym głosem zaprotestował gwałtownie i w drzwiach ukazała się pani Ko.Miała zaczerwienioną twarz.- Towarzysz Li - oznajmiła.- Niecierpliwi się.- Proszę mu powiedzieć, żeby zgłosił się później.Niech mu pani wyznaczy termin.Lekki uśmiech pani Ko zdradził, co o tym myśli.- Jest tu ktoś jeszcze - dodała.- Z amerykańskiej kopalni.Tan westchnął i wskazał stojące w ciemnym kącie krzesło.Shan przesiadł się posłusznie.- Niech wejdzie.Protesty Li przybrały na sile, gdy nowa postać przepłynęła przez drzwi.Była to rudowłosa Amerykanka, którą Shan widział przy jaskini.Ona i Tan wymienili zakłopotane spojrzenia.- Naprawdę nie ma nic więcej do powiedzenia, panno Fowler - oświadczył zimno pułkownik.- Ta sprawa jest zakończona.- Chciałam się widzieć z prokuratorem Jao - odezwała się niepewnie Fowler, rozglądając się dookoła.- Powiedziano mi, żebym przyszła tutaj.Pomyślałam, że może wrócił.- Nie przychodzi pani w sprawie jaskini?- Oboje powiedzieliśmy, co mieliśmy do powiedzenia.Złożę skargę w Urzędzie do spraw Wyznań.- To mogłoby być nieco niezręczne - zauważył Tan.- Ma pan powody, by czuć się niezręcznie.- Miałem na myśli panią.Nie ma pani żadnych dowodów.Żadnych podstaw do skargi.Będziemy zmuszeni oświadczyć, że wtargnęła pani na teren wojskowy.- Ona chciała się widzieć z Jao - wtrącił Shan.Tan spiorunował go wzrokiem, gdy Fowler podeszła do okna.Stanęła zaledwie o parę kroków od Shana.Znów miała na sobie niebieskie dżinsy i te same buty turystyczne.Na niebieskim nylonowym ocieplaczu, takim samym, jaki nosił Amerykanin, którego Shan widział przy jaskini, wisiały na czarnym sznurku okulary słoneczne.Nie była umalowana, nie miała też żadnej biżuterii poza maleńkimi złotymi sztyfcikami w uszach.Jak brzmiało imię, które wymienił pułkownik? Rebecca.Rebecca Fowler.Amerykanka spojrzała na Shana i w jej oczach pojawił się błysk rozpoznania.Ty też tam byłeś, odczytał w nich.Ty też zbezcześciłeś święte miejsce.- Przepraszam.Nie przyszłam tu, żeby się spierać - powiedziała do Tana nowym, pojednawczym tonem.- Mam problem w kopalni.- Gdyby nie było problemów - zauważył bez współczucia pułkownik - nie byłaby pani tam potrzebna.Zacisnęła zęby.Shan widział, że walczy ze sobą, by nie wszcząć nowej kłótni.Zdecydowała się mówić do sufitu.- Problem z siłą roboczą.- W takim razie ta sprawa należy do Ministerstwa Geologii.Może dyrektor Hu.- podsunął Tan.- To nie tego rodzaju problem.- Odwróciła się w jego stronę.- Chcę po prostu porozmawiać z Jao.Wiem, że wyjechał.Wystarczy mi numer telefonu.- Dlaczego akurat z Jao? - zapytał Tan.- On mi pomaga.Kiedy mam problem, z którym sobie nie radzę, potrafi mi pomóc.- Z jakim problemem sobie pani nie radzi?Fowler westchnęła i usiadła przy biurku.- Rozpoczęłam próbną produkcję.Produkcja komercyjna ma ruszyć w następnym miesiącu.Ale przedtem próbna partia wyrobu musi zostać przeanalizowana i zaaprobowana przez nasze laboratorium w Hongkongu.- Nadal nie widzę.- Teraz ministerstwo bez porozumienia ze mną przyspieszyło termin wysyłki.Rozkład lotów został zmieniony bez uprzedzenia.Zwiększona ochrona.Zwiększona biurokracja.Ze względu na turystów.- Sezon rozpoczął się wcześnie.Turystyka staje się dla Tybetu najważniejszym źródłem wpływów dewizowych.Zwiększono limit zezwoleń.- Kiedy przyjmowałam tę pracę, Lhadrung był zamknięty dla turystów.- To prawda - przyznał Tan.- To nowa inicjatywa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]