[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tomasza? Pisze mi tutaj, że Grey nas wesprze  dodaje z goryczą mój mąż. Wiesz co, chyba niepodejmiemy tego ryzyka.Albowiem gdy ostatnio udzielił mi poparcia w drodze pod Bosworth,zmienił zdanie i barwy jeszcze przed wypłynięciem z Francji.Któż może wiedzieć, jak by sięzachował na polu bitwy?.Tak czy owak niedługo odzyska wolność.W samą porę, by wziąćudział w kolejnej bitwie.Co twoim zdaniem powinienem uczynić?Zaciskam dłonie na oparciu krzesła, żeby ukryć ich drżenie.  Gdyby dał ci swoje słowo. Swoje słowo!  podchwytuje, śmiejąc się gorzko. Słowo Yorka! Uważasz, że byłobywarte tyle samo co zapewnienia twojej matki? Albo obietnice twojego kuzyna Johna? I twojeśluby złożone mi przed ołtarzem?!.Zaczynam coś mówić z jąkaniem, wszakże on unosi rękę, aby mi przerwać. Wtrącę go do Tower.Niepotrzebna mi jego pomoc, ale nie chcę, żeby szwendał sięna wolności.Wolę, żeby nie kontaktował się z Elżbietą Woodville.I żeby nie odwiedzał ciebie. Ale mógłby. Nie, nie mógłby  ucina Henryk.Biorę głębszy oddech. Czy wolno mi napisać do pani matki, by zawiadomić ją, że jej syn, a mój przyrodni bratnareszcie wraca do domu?Wybucha szyderczym śmiechem. Sądzisz, że Elżbieta Woodville jeszcze o tym nie wie? Sądzisz, że to kto inny, nie ona,wpłacił okup i zażądał jego uwolnienia?Piszę list do pani matki nadal przebywającej w opactwie w Bermondsey.Nie lakuję go,wiedząc, że Henryk albo lady Stanley bądz któryś z ich szpiegów i tak otworzy go i przeczyta.Najdroższa Pani Matko!Bądz pozdrowiona.Piszę, aby Cię zawiadomić, że Twój syn Tomasz Greyzostał zwolniony z niewoli we Francji i zaoferował pomoc Najjaśniejszemu Panu, który wszelakouznał w swej mądrości, iż mego brata przyrodniego należy umieścić w Tower, przynajmniejna razie.Pozostaję w dobrym zdrowiu, podobnie jak Twój wnuk.Elżbieta.PS.Artur już raczkuje i chwyta się mebli, żeby stanąć o własnych nogach.Jest niezwykle silnyi bardzo z siebie zadowolony, jednakże nie umie jeszcze chodzić.Henryk dochodzi do wniosku, że musi zostawić mnie, Artura i swą szalejącą z niepokojumatkę pod opieką gwardzistów za grubymi murami zamku w Kenilworth, a sam zwołuje armięi wyrusza na jej czele w pole.Odprowadzam go do bram zamku, przed którymi jego oddziałystoją w szyku bojowym pod dowództwem dwóch zaprawionych w walkach żołnierzy: JasperaTudora, królewskiego wuja, oraz Johna de Vere, hrabiego Oksfordu, wiernego druhai sprzymierzeńca nowej dynastii.W zbroi mój mąż wydaje się postawny i mocarny,przypominając mi o mym ojcu, który także zawsze ruszał w bój przekonany o czekającym gozwycięstwie. Jeśli sprawy przybiorą zły obrót, powinnaś wrócić do Londynu  rzuca krótko Henryk.Z jego głosu przebija strach. Schroń się w sanktuarium.Ktokolwiek zasiądzie na tronie, będzietwoim krewniakiem.Nie powinien cię skrzywdzić.Miej jednak baczenie na naszego syna.W żyłach Artura płynie połowa krwi Tudorów.I proszę. urywa wzruszony. Okaż łaskęmojej matce, dopilnuj, aby nie spotkało jej nic złego. Nigdy więcej nie schronię się w sanktuarium  rzekę głucho. Nie pozwolę, by mój synwychowywał się w ciasnocie i mroku.Henryk ujmuje mnie za rękę. Uważaj na siebie.Ukryj się za murami Tower.Czy na tronie zasiądzie EdwardWarwick czy ktoś inny. Nawet nie pytam, któż by to mógł być.Jakby czytając w moich myślach, Henryk kręci lekko głową. Bo ja wiem, kogo jeszcze mogą mieć w zanadrzuczekającego na ten moment? Wiem jeno, że mam wrogów, ale którzy żyją, a którzy są martwi?.Czasem wydaje mi się, że muszę stawić czoło armii duchów, że to duchy zwracają się przeciwkomnie. Milknie i bierze się znów w garść. Ktokolwiek zostanie królem, będzie pochodziłz rodu Yorków, więc powinnaś być przy nim bezpieczna.Przy tobie zaś powinien byćbezpieczny nasz syn.Daj mi tylko słowo, że nie pozwolisz skrzywdzić mojej matki. Zakładasz porażkę?  pytam z niedowierzaniem.Aapię go za ręce, czując pod palcaminapięte ścięgna i mięśnie.Henryk jest sztywny ze strachu od stóp do głów. Nie wiem, jaki będzie wynik  odpowiada. Nikt nie może tego wiedzieć.Jeśli opowiesię za nimi cały kraj, znajdziemy się w mniejszości.Irlandczycy mają w zwyczaju walczyćdo upadłego, najemników zaś napędza pragnienie łupów.Ja mam tylko tych, którzy stoją przymnie.Armia spod Bosworth została spłacona, żołnierze rozjechali się do domów.Nie dam radyzwerbować nowych oddziałów, nie mam im czego obiecać w zamian za ofiarną walkę.Jeślirebelianci będą się bić za prawdziwego księcia, znajdę się na straconej pozycji. Prawdziwego księcia?  powtarzam.Występujemy z cienia wieży bramnej i żołnierze na nasz widok wznoszą gromki okrzyk.Henryk macha do nich, po czym znów zwraca się do mnie. Pocałuję cię  uprzedza szeptem, chcąc, aby obrazek zgodnej pary królewskiej wypadłprzekonująco i dodatkowo zagrzał żołnierzy do walki.Obejmuje mnie i przyciąga do siebie.Napierśnik lekkiej zbroi gniecie mi pierś, mam wrażenie, że przytulam się do głazu.Unoszęgłowę i widzę, że z marsem na czole pochyla się do mnie; przymknąwszy powieki, zakleszczonaw jego objęciach, czuję pocałunek na wargach.Na krótką chwilę bierze nade mną góręwspółczucie. Niech Bóg ma cię w swojej opiece, mężu, i niech sprowadzi cię z powrotem do domucałego i zdrowego  odzywam się drżącym głosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl