[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kiedy masz się zobaczyć ze swoim byłym, musisz wyglądać lepiej niż kiedykolwiek.To absolutnie podstawowareguła przy ze rwa niach.Mu sisz spra wić, żeby pomyślał: Szlag, stra ciłem coś ta kie go?.To je dy ny sposób.Nie pomyślałam o tym. Nie ob cho dzi mnie to, co on pomyśli po wie działam.Tay lor grze bała już w mo jej tor bie z rze cza mi. Masz tu tylko bie liznę i T-shirt, i jesz cze tę starą ko szulkę.Nie cier pię jej.Najwyższy czas wysłać ją na eme ry turę. Da ruj so bie prze rwałam jej. Nie grzeb w mo ich rze czach.Tay lor ze rwała się z twarzą lśniącą z pod nie ce nia. Proszę, pozwól, że cię spa kuję, Belly! Proszę, zro bisz mi tym wielką przy jem ność. Nie powiedziałam tak stanowczo, jak tylko mogłam.Przy Taylor trzeba było być stanowczym.Praw do po dob nie wrócę ju tro, nie po trze buję nicze go więcej.Tay lor zigno ro wała mnie i zniknęła w swo jej wielkiej gar de ro bie.W tym mo men cie za dzwo niła moja komórka to był Je re mi. Mówię se rio, Tay po wie działam, za nim ode brałam. Nie martw się, wszystkim się zajmę.Pomyśl o mnie jak o wróżce-matce chrzestnej odparła z wnętrzagar de ro by.Ode brałam. Cześć po wie działam. Gdzie je steś? Nie da le ko, jakąś go dzinę dro gi od was.Je steś u Tay lor? Tak po twier dziłam. Chcesz, żebym ci powtórzyła, jak masz je chać? Nie trzeba, pamiętam. Umilkł i przez moment myślałam, że się rozłączył. Dzięki, że to robisz powiedziałw końcu. Daj spokój.Myślałam, że powinnam powiedzieć coś jeszcze że zawsze był jednym z moich najbliższych przyjaciół i że jakaśczęść mnie jest niemal szczęśliwa, że mam wymówkę, żeby się z nim zobaczyć.Lato bez chłopców Beck się nieliczyło.Nie potrafiłam jednak znalezć słów, które by dobrze zabrzmiały, a zanim zdążyłam coś wymyślić, on już sięrozłączył.Tay lor w końcu wyłoniła się z gar de ro by, za pinając moją torbę. Wszyst ko go to we oznajmiła roz pro mie nio na. Tay lor& Spróbowałam ode brać jej torbę. Nie, zaczekaj, aż dojedziecie na miejsce.Podziękujesz mi powiedziała. Byłam bardzo hojna, chociaż mnieab so lut nie po rzu casz.Zigno ro wałam ostat nie zda nie. Dzięki, Tay. Nie ma za co odpowiedziała, poprawiając włosy przed lustrem na toaletce. Widzisz, jak bardzo mniepotrzebujesz? Odwróciła się do mnie, opierając ręce na biodrach. Jak wy w ogóle zamierzacie znalezć Conrada?Równie do brze może sie dzieć gdzieś pod mo stem.Nad tą częścią, szczegółowym pla nem działania, prak tycz nie się nie za sta na wiałam. Je stem pew na, że Je re mi będzie miał jakiś po mysł stwier dziłam.Jeremi pojawił się za godzinę, dokładnie tak, jak zapowiadał.Patrzyłyśmy z okna salonu, jak jego samochód skręcaw półko listy pod jazd pod do mem Tay lor. Rany, ale z niego ciacho! Taylor podbiegła do toaletki i zaczęła nakładać błyszczyk na usta. Dlaczego mi niepo wie działaś, że tak się zmie nił?Kiedy po raz ostatni widziała Jeremiego, był o głowę niższy i chudy jak szczapa.Nic dziwnego, że wybrała zamiastnie go Ste ve na.Ale dla mnie za wsze wyglądał po pro stu jak Je re mi.Pod niosłam torbę i wyszłam z po ko ju, a Tay lor dep tała mi po piętach.Kie dy otwo rzyłam drzwi, Je re mi stał na scho dach.Miał na głowie czapeczkę Red Sox i był ostrzyżony krócej niż wtedy, gdy widziałam go ostatni raz.To było dziwne,nie mal nie rze czy wiste uczu cie widzieć go tu taj, pod drzwia mi Tay lor. Właśnie miałem do cie bie dzwo nić po wie dział, ściągając czapkę.Należał do tych chłopaków, którzy nie przejmują się tym, że mogą mieć zmierzwione włosy i głupio wyglądać.Tobyła jedna z jego najbardziej uroczych cech charakteru, za którą zawsze go podziwiałam, ponieważ sama żyłamw ciągłym stra chu przed skom pro mito wa niem się.Chciałam go objąć, ale z jakiegoś powodu może dlatego, że on nie wykonał żadnego gestu, a może dlatego, żena gle po czułam się za wsty dzo na po wstrzy małam się od tego. Szyb ko tu przy je chałeś po wie działam tylko. Pędziłem jak wściekły wyjaśnił, a po tem dodał: Cześć, Tay lor.Wspięła się na palce, żeby go uściskać, a ja pożałowałam, że sama tego nie zro biłam.Tay lor cofnęła się, otak so wała go przy chylnym spojrze niem i oznajmiła: Zwietnie wyglądasz, Jeremiaszu. Uśmiechnęła się do niego, czekając, aż odpowie, że ona też świetnie wygląda.Kie dy tego nie zro bił, prychnęła: To była two ja ko lej, żeby mi po wie dzieć, jak świet nie wyglądam.Rany!Je re mi roześmiał się. Sta ra do bra Tay lor.Wiesz, że świet nie wyglądasz.Nie muszę ci tego mówić.Wy mie nili uśmie chy. Jedzmy już może za pro po no wałam.Zabrał ode mnie torbę, więc poszłyśmy za nim do samochodu.Kiedy robił w bagażniku miejsce, Taylor złapałamnie za ramię. Za dzwoń, kie dy do je dziesz na miejsce, gdzie by to nie było, Belly ciusz ku.Nazywała mnie tak, ponieważ kiedy byłyśmy małe, miałam obsesję na punkcie Kopciuszka.Zpiewała to razemz mysz ka mi: Belly ciu szek, Belly ciu szek.Poczułam nagły przypływ czułości do niej.Nostalgia i wspólne wspomnienia wiele znaczyły więcej niż sobieuświa da miałam.Będzie mi jej bra ko wało za rok, kie dy pójdzie my do różnych colle ge ów. Dzięki, że mogę tu zo sta wić sa mochód, Tay.Skinęła głową i po ru szyła war ga mi, mówiąc mi bezgłośnie: SKOCCZ Z NIM. Cześć, Tay lor rzu cił Je re mi, wsia dając do sa mo cho du.Ja poszłam w jego ślady jego samochód jak zawsze był zaśmiecony, na podłodze i na tylnym siedzeniupo nie wie rały się pu ste bu telki po wo dzie. Cześć! zawołałam, kie dy odjeżdżaliśmy.Tay lor stała, ma chała i pa trzyła za nami. Nie za po mnij o obiet nicy, Belly! zawołała. Ja kiej obiet nicy? za py tał za cie ka wio ny Je re mi, spoglądając w lu ster ko. Obie całam jej, że wrócę przed im prezą z oka zji czwar te go lip ca.Będzie na jach cie jej chłopa ka.Je re mi skinął głową. Nie ma spra wy, wrócisz na czas.Mam na dzieję, że jesz cze dzisiaj od wiozę cię do domu. A, to do brze od parłam.Najwy razniej nie po trze bo wałam w ogóle tej tor by z rze cza mi. Tay lor nic się nie zmie niła po wie dział jesz cze. Fakt, chy ba nie.Po tem żadne z nas już nic nie mówiło.Całą drogę je cha liśmy w ciszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]