[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Brzuchy mamy puste - mówili - co nam czynić?Kazałem burmistrzowi, by się stawił.Namyślał się długo, alewreszcie przyszedł z trzema innymi.Kiedy to nie zaczną płakać: Niechby już i asygnacji nie dawali - prawią - ale czemu biją, czemumiasto palą? Jeść i pić bylibyśmy dali za dobre słowo, ale oni chcielisłoniny, miodów, specjałów, a my sami, ubodzy ludzie, tego niemamy.Prawem się będziemy bronić, a wasza mość przed sądem zaswoich żołnierzy odpowiesz.64Potop t.1- Bóg waćpana będzie błogosławił - zawołała Oleńka - jeśliśsprawiedliwość, jako się godzi, uczynił!- Jeślim uczynił?.Tu pan Andrzej skrzywił się jak student, który ma się do winyprzyznać, i czuprynę począł ręką na czoło nagarniać.- Mój królu ! - zawołał wreszcie żałosnym głosem - mój klejno-cie!.nie gniewaj się na mnie.- Cóżeś znów waćpan uczynił? - pytała niespokojnie Oleńka.- Kazałem dać po sto batożków burmistrzowi i radnym! - wyre-cytował jednym tchem pan Andrzej.Oleńka nie odrzekła nic, jeno ręce wsparła na kolanach, głowęspuściła na piersi i pogrążyła się w milczeniu.- Zetnij szyję! - wołał Kmicic - ale nie gniewaj się!.Jeszczemwszystkiego nie wyznał.- Jeszcze? - jęknęła panna.- Bo to oni potem posłali do Poniewieża o pomoc.Przyszło stogłupich pachołków z oficyjerami.Tych przepłoszyłem, a oficyje-rów.na Boga, nie gniewaj się!.kazałem gołych pognać kańczu-gami po śniegu, tak jakem raz panu Tumgratowi w Orszańskiemuczynił.Billewiczówna podniosła głowę; surowe jej oczy pałały gniewem,a purpura wystąpiła na policzki.- Waćpan nie masz wstydu i sumienia! - rzekła.Kmicic spojrzał zdziwiony, zamilkł na chwilę, po czym spytałzmienionym głosem:- Prawdęli mówisz czy udajesz?- Prawdę mówię, że hajdamaki godny to uczynek, nie kawalera!.Prawdę mówię, bo mi reputacja waćpana na sercu leży, bo mi wstyd,żeś ledwie przyjechał, już cię całe obywatelstwo ma za gwałtownikai palcami ukazuje!.- Co mi tam wasze obywatelstwo! Dziesięciu chałup jeden piesstrzeże i jeszcze niewiele ma roboty.65Henryk Sienkiewicz- Ale nie masz infamii na tych chudopachołkach, nie maszhańby na niczyim imieniu.Nikogo tu sądy ścigać nie będą próczwaćpana!- Ej, niechże cię o to głowa nie boli.Każdy sobie pan w naszejRzeczypospolitej, kto jeno ma szablę w garści i lada jaką partięzebrać potrafi.Co mi czynią? kogo ja się tu boję?- Jeśli waćpan nikogo się nie boisz, to wiedz o tym, że ja się bojęgniewu bożego.i łez ludzkich się boję, i krzywd! A hańbą z nikimdzielić się nie chcę; chociażem niewiasta słaba, przecie mi miła cześćimienia może więcej niż niejednemu, który się kawalerem powiada.- Na Boga! nie grozże mi rekuzą, bo mnie jeszcze nie znasz.- O, wierzę, że i mój dziad waćpana nie znał!Oczy Kmicica poczęły skry sypać, ale i w niej się rozigrała krewbillewiczowska.- Rzucaj się waćpan, zgrzytaj! - mówiła śmiało dalej - jać się nieulęknę, chociażem sama, a waść masz całą chorągiew rozbójnikówpod sobą; niewinność moja mnie broni!.Myślisz, że nie wiem,iżeście w Lubiczu wizerunki postrzelali i że dziewczęta na roz-pustę ciągacie?.Waść to mnie nie znasz, jeśli myślisz, że zmilczępokornie.Chcę poczciwości od waćpana i tego wymagać żaden mitestament nie zabroni.Owszem, wola mojego dziada jest, żebymtylko poczciwego żoną była.Kmicic widocznie zawstydził się tych sprawek lubickich, bospuściwszy głowę spytał cichszym już głosem:- Kto ci o owym strzelaniu mówił?- Wszystka szlachta z okolicy o tym mówi.- Zapłacę ja tym szarakom, zdrajcom, za życzliwość! - odparł po-sępnie Kmicic.- Ale to stało się po pijanemu.w kompanii.jako żeżołnierze pohamować się w ochocie nie umieją.A co do dziewcząt,to jam ich nie ciągał.- Wiem, że to owi bezwstydnicy, owi zbóje do wszystkiegowaćpana podmawiają.66Potop t.1- To nie zbóje, to moi oficyjerowie.- Jam tym waćpana oficyjerom kazała pójść precz z megodomu!Oleńka spodziewała się wybuchu, tymczasem z największymzdziwieniem spostrzegła, że wiadomość o wypędzeniu kompanio-nów żadnego na Kmicicu nie uczyniła wrażenia, a nawet, przeciw-nie, zdawała mu się humor poprawiać.- Kazałaś im pójść precz? - spytał- Tak jest.- A oni poszli?- Tak jest.- Dalibóg, kawalerska w tobie fantazja! Okrutnie mi się to po-doba, bo niebezpieczna rzecz z takimi ludzmi zadrzeć.Niejedenjuż ciężko za to zapłacił.Ale i oni znają mores przed Kmicicem!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]