[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piosenka jest.jaka jest, a jej refrenpo trzech g"´bszych nadaje si´ wyÊmienicie do wywo"ywaniaduchów.A skoro juÝ o tym, to musz´ Panu powiedzieç, Ýe te-raz trudniej niÝ kiedyÊ kochaç Pana.JakiÊ czas temu w towarzystwie pewnej m"odej osoby orazmojej psiny uda"em si´ do baru na Zwierzynieckiej, gdzie po-dajà dobre jedzenie i jak ostatnio wsz´dzie za zimne piwo.Po wychyleniu kufelka, znad r´ki, którà w"aÊnie wyciera"emprzedwczesnà pian´ z ust, ujrza"em nagle sympatycznà po-staç ch"opi´co drobnego krytyka, który po wizycie na salwa-torskim cmentarzu wchodzi", Ýeby smutek po zmar"ych sp"u-kaç z"otym strumieniem porannej brandy.Przywita"em gojak zwykle uca"owaniem r´ki.Gest ten przyjmowa" kiedyÊz pewnym zaÝenowaniem, ale od pewnego czasu zaÝenowaniezamieni" na zrozumienie, potem na przyzwolenie, aprobat´,a wko’cu na bezgranicznà akceptacj´.Czas, Drogi Panie! Magiczne dzia"anie czasu!!!- 57 -UsiedliÊmy, wymieniliÊmy kilka uwag na temat pogody,psa, a wko’cu zacz´liÊmy rozmawiaç o mojej korespondencjiz Panem.I tutaj, chyba wpo"owie drugiej brandy, us"ysza"emrzecz, która mnie zamurowa"a.OtÃ³Ý ten od lat bliski, prawieÝe przyjaciel, ten subtelny spacerowicz po krakowskich cmen-tarzach, powiedzia", Ýe moje listy odbiera jako prób´ wspina-nia si´ po Pa’skich plecach do.s"awy.Oniemia"em, Panie, alenie dlatego, Ýe mi si´ nie spodoba"o.Spodoba"o mi si´ bardzo,tylko by"em wÊciek"y, dlaczego, stary osio", sam na to nie wpa-d"em.UÊmiecham si´ rozczulony, widzàc Pana pochylonegopod ci´Ýarem 84 kilogramów mojego prymitywnego sprytu,który pami´ç po KimÊ przekuwa na brz´czàcà monet´, nasplendory i oklaski.Teraz widzi Pan, ile elastycznej gibkoÊcizawiera kaÝdy ludzki sàd.Bzy przekwit"y, mój Panie, konwalieopad"y, a karawana w nies"usznym kierunku wlecze si´ dalej.Prosz´ mi pozwoliç pisaç do Siebie.Pa’ski Jan NowickiKraków, lipiec 1998- 58 -Pan Jan NowickiZiemiaDrogi Panie Janie,Pan na moich plecach? Wszystko moÝliwe.Wprawdzie niezauwaÝy"em, ale jeÊli to prawda, z"aê Pan natychmiast!Puszczono wniepami´ç moje przewinienie, dotyczàce pla-nów krótkiej wizyty u Was, w zwiàzku z Pana imieninami.Rzecz przebieg"a mniej wi´cej tak: 29 czerwca w bardzowczesnych godzinach rannych przysz"a do hacjendy dwójkaponurych panów, w których go"ym okiem rozpozna"em Piotrai Paw"a.Pochyleni nad moim szezlongiem d"ugo milczeli, poczym Pawe", zmieciony wymownym spojrzeniem Piotra, wy-szed".Mój Patron pochyli" si´ jeszcze niÝej i tuÝ przy prawymuchu, najpierw zadzwoni" kluczami, a potem wyszepta": Da-rowano Ci wszystko z okazji imienin.No i tyle.Uda"o si´, moÝna powiedzieç!Panie Janie Drogi, Pan z pewnoÊcià juÝ na wakacjach, wo-bec tego spróbujmy o czymÊ weso"ym.KtóregoÊ dnia na "a-weczce przed domem znalaz"em zmi´ty numer Politykiz 2 maja 1998 r.Kto go zostawi", nie wiem zresztà, czy towaÝne? Przejrza"em tygodnik bez wi´kszych emocji, ale tyl-ko do 88 strony, bo tam znacznie si´ oÝywi"em, czytajàc arty-ku" Pana Pietrasika pod ryzykownym tytu"em: ZAMIE¡MYSI¢ ROLAMI.Problem w duÝym skrócie dotyczy tego, ÝeWy aktorzy w. poszukiw aniu uznania i pieni´dzy coraz cz´-Êciej schodzicie ze sceny i ekranu, próbujàc zupe"nie nowychról, wielu z Was chwyta za pióro i w zwiàzku z tym coraz trud-niej przychodzi Wam graç.Co ja o tym sàdz´, Drogi Panie? Ano cóÝ, Ýyjemy wepocepodróbek, sam Pan nie wie, co pali i pije.Nie mówiàc o tym,- 59 -na jakiej benzynie jeêdzi Pa’ski samochód i jakie twarze de-cydujà o losach Pa’skiego kraju.W zaistnia"ej sytuacji akto-rzy, którzy zawodowo skazani sà na udawanie, rzeczywiÊciedoÊç niefrasobliwie rozszerzajà pole swoich dzia"a’.Ale pro-blem wcale nie leÝy w tym, jak Oni to robià, tylko Ýe cz´sto ro-bià to lepiej od fachowców, udowadniajàc przeraÝajàcà obniÝ-k´ formy profesjonalistów od pióra, prowadzenia teatrów,polityki i ma"ej gastronomii.Âwiadczy to o witalnoÊci, którejnie starcza kolegom pokrewnych branÝ.W zwiàzku z tym ty-tu": Zamie’my si´ rolami bez znaku zapytania, czy choçbycudzys"owu, wydaje mi si´ ze wszech miar ryzykowny.Na po-czàtek proponuj´, Ýeby Pan Pietrasik nauczy" si´ na pami´ç,a potem wykona" przed kamerà wideo jeden z monologówKróla Filipa z Don Carlosa i niech odda go pod ocen´ studen-tów szko"y teatralnej.W rewanÝu niech odczytajà teksty Jo-anny Szczepkowskiej, a nawet Pana, Panie Janie, przed stu-dentami wydzia"u dziennikarstwa.A co do tego, Ýe coraz trud-niej przychodzi Wam granie, to moÝe dlatego, Ýe teraz k"opo-tliwiej graç, Ýe granie powinno byç inne albo Ýe na Wasze gra-nie tak naprawd´ nikt nie czeka.MoÝe.Ale to juÝ zupe"nie in-ny problem.PogubiliÊcie si´ tam na dole, oj, pogubiliÊcie.Pe"nia lata, ko-niec wieku, a moÝe po porostu raÝàcy brak alkoholu.Niech Pan pisze pozwalam.Pa’ski Piotr SkrzyneckiNiebo.¸aweczka przed Hacjendà, lipiec 1998- 60 -Pan Piotr SkrzyneckiNieboKochany Panie Piotrze,zauwaÝy"em, prosz´ Pana, Ýe cz"owiek na Ziemi nic tylko go-li si´ i podgala.MoÝna nawet zaryzykowaç stwierdzenie, ÝeÝycie lwiej cz´Êci (bo o lwach tu mowa) m´skiej populacjiup"ywa w"aÊnie na goleniu.Od ch"opi´cego meszku poczyna-jàc, na szczecinie starca ko’czàc.W m"odoÊci golenie odby-waliÊmy raz dziennie, jednakÝe po latach w okolicach szeÊç-dziesiàtki powiedzmy cz"owiek odnosi wraÝenie, Ýe goli si´bez przerwy.ZauwaÝy"em teÝ, prosz´ Pana, Ýe teraz cz"owiek ciàgle si´strzyÝe albo podcina.W m"odoÊci strzyg" si´ rzadko, raz namiesiàc powiedzmy.Teraz teÝ strzyÝe si´ co trzydzieÊci dni,ale od pewnego czasu towarzyszy mu uczucie, Ýe korzystaz noÝyc co tydzie’.Dawna przyjemnoÊç po"àczona z odwie-dzaniem rezury, gdzie kiedyÊ szachy i piwko, zamieni"a si´ te-raz wudr´k´.Udr´k´ tym bardziej absurdalnà, Ýe po drodzezagubi"a si´ ponad po"owa piór.Smutni, z poczuciem przemi-jania, "azimy jednak zapami´tale do coraz droÝszych fryzje-rów.ZauwaÝy"em teÝ, Ýe ziemski cz"owiek z latami cz´Êciej my-je coraz rzadsze z´by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]